SĄ szanse, że basen z przeciwprądem zainstalowany na szczecińskiej Floating Arenie po czterech latach od otwarcia obiektu w końcu zostanie oddany do użytkowania. Szczeciński Urząd Miejski, który w maju nakazał rozbiórkę urządzenia, szuka teraz kompromisowego rozwiązania sporu z wykonawcą firmą Transcom z Katowic.
Basen z przeciwprądem na Floating Arenie miał być pierwszym tego typu urządzeniem w Polsce i wizytówką ośrodka przygotowań olimpijskich, który planowano utworzyć w Szczecinie. Od pięciu lat nie jest jednak użytkowany, gdyż zdaniem szczecińskich urzędników nie spełnia wymaganych parametrów.
Magistrat nie odebrał i nie zapłacił za tą inwestycję, a sprawa trafiła do sądu. Po wyroku sądu unieważniającym umowę z wykonawcą, w maju zastępca prezydenta Szczecina Michał Przepiera wezwał wykonawcę firmę Transcom z Katowic do demontażu basenu. Decyzja ta oburzyła architekta obiektu Marka Orłowskiego i część środowiska pływackiego. Wyliczono, że taka operacja kosztowałaby firmę z Katowic ponad miliona złotych, a miasto około 200 tysięcy.
- Zastrzeżenia budzi to, że basen na całej głębokości nie ma równomiernego przeciwprądu, ale to nie przeszkadza, aby doskonalić i monitorować tam technikę. Ma też zainstalowany specjalny dźwig, dzięki któremu mogą do basenu dostać się osoby niesprawne ruchowo. Demontowanie tego basenu to groteskowa sytuacja i wyrzucanie pieniędzy w błoto. Firma Transcom straci milion złotych, a miasto około 200 tysięcy na remont pomieszczenia. Myślę, że nikt sobie nie wyobraża, co to będzie za bałagan, kiedy się tę wannę wydłubie i potem trzeba będzie zalać strop. Na czas remontu trzeba też będzie wyłączyć główny basen z eksploatacji - mówi przed kilkoma miesiącami Marek Orłowski. ©℗ (woj)
Cały artykuł czytaj we wtorkowym wydaniu Kuriera Szczecińskiego, lub w e - wydaniu.