Bez Jarosława Fojuta, Sebastiana Murawskiego, ale z Mateuszem Matrasem zagra Pogoń w sobotnim meczu z Lechem Poznań.
Temu pierwszemu odnowiła się kontuzja pleców jeszcze w spotkaniu z Lechią Gdańsk, Murawski ma złamane żebra – to jeszcze stary uraz, ale dopiero niedawno zdiagnozowany, natomiast Matras jest już praktycznie gotowy po przymusowej pauzie w Gdańsku.
- Wygląda na to, że zagramy w miarę w optymalnym składzie – zapewniał w czwartek Czesław Michniewicz. - Na środku obrony po raz drugi w obecnym sezonie zagrają w parze: Czerwiński i Rudol.
Pechowy Fojut
Fojut może mówić o sporym pechu. Początek rundy miał nieudany. Popełniał błędy, grał niepewnie i w niczym nie przypominał obrońcy z jesieni, kiedy należał do najlepszych w polskiej ekstraklasie na swojej pozycji.
Potem pauzował za żółte kartki, następnie przyplątał mu się wirus, a w kolejnym spotkaniu odezwała się stara kontuzja pleców. Gdy wrócił na boisko, to znów przypominał tego Fojuta z rundy jesiennej – pewnego w swoich działaniach i wzbudzającego zaufanie u partnerów z zespołu.
- W przerwie meczu z Lechią mieliśmy inny plan – kontynuuje Czesław Michniewicz. - Chcieliśmy, żeby Zwoliński zastąpił Piotrowskiego. Kuba ma dopiero 18 lat, rozgrywał swój trzeci mecz, a grał przeciwko niedawnej gwieździe Juventusu Turyn.
Wojtkowiak zamknął mecz
To właśnie Piotrowski nie upilnował w polu karnym Wojtkowiaka, który zdobył dla Lechii drugą bramkę i praktycznie, jak to się mówi w żargonie piłkarskim, zamknął mecz.
- Między Pogonią, a Lechią jest taka różnica, że u nas zmiennikami są: Piotrowski, Kort i Listkowski, a w Lechii: Wojtkowiak, Łukasik, czy Peszko. U nas juniorzy i wychowankowie, a w Lechii byli reprezentanci. W meczach o stawkę, pod koniec sezonu to ma niebagatelne znaczenie.
Wbrew pozorom w Pogoni wcale nie panują minorowe nastroje. W bojowym nastroju jest też 23-letni Łukasz Zwoliński, który w tym roku jeszcze nie zdobył bramki.
- W tym roku jeszcze gola nie strzeliłem, ale wiem, jak się strzela bramki przeciwko Lechowi, bo już tego dokonałem – powiedział w czwartek Łukasz Zwoliński. - Przypominam sobie odprawę przed naszym inauguracyjnym spotkaniem z Lechem w Poznaniu. Też wtedy niewielu dawało nam szanse, a mimo to wygraliśmy i to w Poznaniu.
- Ja przypominam sobie nasz mecz w Szczecinie – wtrąca Czesław Michniewicz. - Przegraliśmy 0:2, ale w każdej ze statystyk mieliśmy przewagę. To świadczy tylko o tym, że ocena poczynań bardzo często zależy od końcowego wyniku, a nie od tego, co się w meczu zrobiło dobrze, a co źle. ©℗ (par)
Fot. R. Pakieser