Piątek, 19 kwietnia 2024 r. 
REKLAMA

Piłka nożna. Wychowanek z Polic może trafić do Serie A

Data publikacji: 07 stycznia 2017 r. 14:20
Ostatnia aktualizacja: 07 stycznia 2017 r. 14:53
Piłka nożna. Wychowanek z Polic może trafić do Serie A
 

25-letni wychowanek Chemika Police, Rafał Janicki otrzymał propozycję przejścia z Lechii Gdańsk do włoskiej Bologni. Poinformował o tym znany włoski dziennikarz Gianluca Di Marzio ze Sky Italia.

Bologna, to drużyna grająca we włoskiej Serie A, zajmuje 15 miejsce w tabeli (na 20 drużyn). W niedzielę podejmowana będzie przez lidera i absolutnego faworyta rozgrywek – Juventus Turyn. Jeżeli zechciałaby pozyskać wychowanka Chemika Police, to musiałaby wydać przynajmniej milion euro.

Trenerem Bologni  jest znakomity przed laty piłkarz, a także były trener reprezentacji Włoch Robert Donadoni. Był jednym z najlepszych piłkarzy reprezentacji Włoch i słynnego Milanu z końcówki lat 80 ubiegłego wieku, kiedy była to najlepsza klubowa drużyna na świecie.

Rafał Janicki jest wychowankiem Chemika Police. Dziś śmiało można stwierdzić, że jednym z najsłynniejszych, jeżeli nie najbardziej renomowanym graczem tego klubu w jego historii.

Jeżeli trafi do włoskiej Serie A, to stanie się drugim wychowankiem z naszego regionu, który zasili klub z najwyższej klasy rozgrywkowej Włoch. Wcześniej takim piłkarzem był Dariusz Adamczuk, który 23 lata temu zdołał rozegrać w barwach Udinese zaledwie dwa mecze.

Janicki w polickim klubie zaczął grać w wieku 8 lat. Było lato, kiedy na boiskach Belgii i Holandii rozgrywane były piłkarskie mistrzostwa Europy. Rafał ma brata bliźniaka Michała. Obaj jednocześnie rozpoczęli treningi w Policach.

– Od zawsze występowałem na środku obrony – wspomina R. Janicki. – Michał też był obrońcą, ale nie powodowało to sytuacji, że musieliśmy ze sobą rywalizować. To był jeszcze czas, kiedy środkowi obrońcy nie występowali w jednej linii obok siebie. Ja byłem tym ustawionym bliżej bramkarza, a Michał tak zwanym forstoperem. Nie musieliśmy zatem rywalizować.

16-letni debiutant

Rafał Janicki do pierwszej drużyny Chemika trafił w wieku 16 lat. Chemik występował wówczas w II lidze – tej samej, w której grała Pogoń. Cele obu klubów były jednak inne. Pogoń miała awansować i uczyniła to, natomiast Chemik grał o utrzymanie i nie udało mu się tego dokonać.

– Wiadomo, że od dziecka kibicowałem Pogoni – wspomina R. Janicki. – Jeździłem z Polic na mecze Pogoni, kibicowałem jej, śledziłem wszystkie wyniki. Marzyłem, żeby kiedyś zagrać przy ul. Twardowskiego.

Tak się złożyło, że swój drugi mecz na poziomie seniora rozegrał w wieku niespełna 17 lat przeciwko właśnie Pogoni. Liczył na to, że dobra gra zaowocuje tym, że ktoś z Pogoni go zauważy, da szansę, zaproponuje transfer.

Nic takiego jednak się nie zdarzyło. Pogoń miała wówczas jasno sprecyzowane cele. Trzeba było przede wszystkim awansować, a pomóc w tym mogli piłkarze doświadczeni i ograni. Janicki, jak wielu innych utalentowanych graczy z regionu do takich się nie zaliczał.

– Nasz mecz z Pogonią był ostatnim, kiedy oba kluby spotkały się na tym samym szczeblu rozgrywek i chyba nigdy się już taka sytuacja nie powtórzy – ocenia R. Janicki. – Na trybunach był komplet, przegraliśmy 1:3, ale chyba nie zawiodłem. Nikt z Pogoni jednak nie był zainteresowany moją osobą.

W Pogoni grali Kołc i Dymek

Przypomnijmy, że w Pogoni wówczas parę środkowych obrońców tworzyli tacy piłkarze, jak: Piotr Kołc i Marcin Dymek, o których trudno dziś powiedzieć, że zrobili zawrotne kariery. Raczej poza szczebel trzeciej klasy rozgrywkowej już nie wyszli.

Chemik w tamtym czasie prowadził bardzo dobre szkolenie. Rafał Janicki nie był jedynym utalentowanym piłkarzem wywodzącym się z tego klubu. W reprezentacji Polski juniorów grał też inny środkowy obrońca, młodszy od Janickiego o rok Michał Kołodziejski. O dwa lata młodsi koledzy wywalczyli natomiast w roku 2011 tytuł mistrzów Polski juniorów młodszych.

Nic zatem dziwnego, że grającym regularnie na boiskach III ligi Rafałem Janickim, a także Michałem Kołodziejskim (dziś podpora III-ligowego Świtu Skolwin) zainteresowały się kluby ekstraklasy. Pierwszy, który wyraził chęć współpracy, był Ruch Chorzów, a konkretnie Bogusław Pietrzak, który praktycznie wydrenował szczeciński rynek piłkarski.

– Pojechałem na testy do Chorzowa razem z Michałem Kołodziejskim i wystąpiłem w dwóch meczach Młodej Ekstraklasy – wspomina R. Janicki. – Spotkałem tam wielu kolegów z Salosu. W meczu przeciwko Lechowi Poznań grało ich aż pięciu: Starzycki, Lisowski, Flis, Korzeniewski i Szubert. Znaliśmy się z meczów w kadrze województwa, ale nie zostałem w Chorzowie na dłużej.

Wyłączył Rengifo

Janicki zagrał w meczach przeciwko Lechowi i Koronie. W tym pierwszym spotkaniu musiał zmierzyć się z doświadczonym Hernanem Rengifo. To był wtedy najlepszy napastnik Lecha, ale został odesłany do drużyny Młodej Ekstraklasy, bo nie chciał przedłużyć kontraktu. Janicki doświadczonego napastnika praktycznie wyłączył z gry. W tamtej drużynie Lecha grało też trzech piłkarzy, którzy później trafili do Pogoni: Wojciech Golla, Mateusz Szałek i Kamil Drygas.

Bogusław Pietrzak i inni obserwatorzy meczu byli Janickim zachwyceni. Już układali mu karierę w Ruchu. Szykowali się właśnie do sprzedaży do Polonii Warszawa Macieja Sadloka, a w jego miejsce miał właśnie wskoczyć do składu 17-letni wówczas Janicki.

Młody piłkarz wracał w rodzinne strony i otrzymał wiadomość, że ma się stawić do Gdańska. W Lechii spotkał się z zupełnie innym przyjęciem.

– W Ruchu miałem być jedynie aspirantem do gry w pierwszej drużynie – opowiada R. Janicki. – Nikt mi niczego nie obiecywał, żadnego kontraktu, jedynie treningi z drużyną Młodej Ekstraklasy i miejsce w internacie. W Lechii było inaczej. Zaproponowano mi umowę, w wieku 18 lat wskoczyłem do pierwszej drużyny, same treningi bardzo dużo mi dały i dość szybko zadebiutowałem w ekstraklasie.

Debiut na Traugutta

Sezon 2010/11 był ostatnim, kiedy Lechia grała na starym stadionie przy ul. Traugutta. Janicki zdążył jeszcze na nim zadebiutować, choć był ciągle jeszcze juniorem. Lechia grała z Wisłą zmierzającą do tytułu mistrza Polski, a Janicki w bloku defensywnym był jedynym polskim piłkarzem. Szansę debiutu dał mu trener Tomasz Kafarski.

– To był trudny dla mnie sezon, bo przez cały jego czas trenowałem z pierwszą drużyną, jeździłem na mecze, jako rezerwowy i nie grałem zbyt wiele nawet w rezerwach. W kolejnym sezonie zacząłem już grać w wyjściowym składzie regularnie i tak jest do dziś.

Janicki jest w Lechii już siódmy sezon. Zdążył już trafić nawet do pierwszej reprezentacji Polski, ale na wspólnym zgrupowaniu na razie się skończyło. Mimo młodego wieku bywał już kapitanem drużyny Lechii, a mecze przeciwko Pogoni tylko na samym początku wywoływały u niego dodatkowe emocje.

– Tak było podczas naszych pierwszych konfrontacji – ocenia R. Janicki. – Dziś odczuwam dodatkowe emocje tylko przy okazji meczów rozgrywanych w Szczecinie, bo wiem, że jest obecna rodzina, znajomi, no i ten stadion wciąż ten sam cały czas na mnie jeszcze działa. Poza tym nie odczuwam jakiegoś sentymentu, minęło zbyt wiele czasu, a ja tak naprawdę z Pogonią nie miałem nigdy nic wspólnego. Nigdy nie otrzymałem z tego klubu żadnej oferty, nawet wtedy gdy kończył mi się kontrakt w Lechii i podpisywałem następny. ©℗ Wojciech PARADA

Fot. R. Pakieser

REKLAMA
REKLAMA

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA