Aż pięciu polskich piłkarzy grało w drużynie Pogoni w zdecydowanej większości poniedziałkowego meczu z Koroną w Kielcach. W obecnym sezonie jeszcze takiej sytuacji nie było. W poprzednim spotkaniu z Wisłą kończyło mecz zaledwie dwóch polskich piłkarzy. To efekt dużych zmian w drużynie, które mają podnieść jakość zespołu.
Okazuje się jednak, że polscy piłkarze, w tym wychowankowie klubu, nie odbiegają możliwościami i formą od swoich zagranicznych, bardziej renomowanych kolegów. Z nimi w składzie też można wygrywać i należą oni do najlepszych w zespole.
Mecz z Koroną rozpoczęło w wyjściowym składzie aż czterech polskich piłkarzy: Jakub Bartkowski, Marcin Listkowski, Sebastian Kowalczyk i Adam Buksa. Bardzo szybko na boisku pojawił się Igor Łasicki, dla którego był to debiut. Każdy z nich mocno przyczynił się do wygranej nad Koroną i każdy z nich znakomicie rokuje na przyszłość.
Kowalczyk i Listkowski to najprawdopodobniej piłkarze młodzieżowej reprezentacji Polski. Trener Czesław Michniewicz nie wysłał jeszcze powołań dla piłkarzy z polskiej ekstraklasy, ale można się spodziewać, że nie zabraknie wśród nich wspomnianych piłkarzy. Tym bardziej że obu trener zna znakomicie.
Debiut Listkowskiego u Michniewicza
Listkowski za jego kadencji zadebiutował w ekstraklasie, a Kowalczyk rozpoczął treningi z pierwszym zespołem i był tego debiutu blisko. Dziś obaj są podstawowymi graczami drużyny wicelidera tabeli, obaj grają w formacji środkowej, napędzają akcje ofensywne portowców, uczestniczą w zdecydowanej większości z nich.
Igor Łasicki i Adam Buksa to młodzieżowi reprezentanci Polski sprzed dwóch lat. Obaj byli wtedy w szerokiej kadrze na mistrzostwa Europy rozgrywane w Polsce, ale w żadnym meczu nie zagrali. Buksa dodatkowo został powołany na turniej w tym roku.
Każdy z nich ma potencjał i spore możliwości, obaj nie są piłkarzami przypadkowymi i wciąż rozwijają się. Mają rezerwy, ale nie wiadomo jeszcze, czy ten drugi pozostanie w drużynie na dłużej. Wciąż priorytetem pozostaje wyjazd napastnika do klubu zagranicznego.
Piątym polskim piłkarzem mającym duży wpływ na wynik meczu w Kielcach był Jakub Bartkowski. Kto wie, czy nie był to najlepszy polski piłkarz grający w tamtym meczu. To był zawodnik, który popisał się znakomitą asystą do Kowalczyka przy jedynej bramce w meczu. Ponadto legitymował się świetnymi statystykami.
Bartkowski lepszy od Steca
Wydaje się, że na dobre wygrał rywalizację na prawej obronie z Dawidem Stecem. Ponadto był jednym z najbardziej doświadczonych piłkarzy wśród zawodników podstawowych. Starszy od niego był tylko Ricardo Nunes. Bartkowski był piłkarzem, który wygrał najwięcej pojedynków – aż dwanaście. Wygrał najwięcej pojedynków na ziemi – osiem. Był też piłkarzem bezkonkurencyjnym w kilku innych indywidualnych klasyfikacjach.
Miał najwięcej odbiorów – trzy i najwięcej piłek przejętych – osiem. Jego postawa pod wieloma względami zasługiwała na uznanie. Jeżeli otrzyma od trenera większe zaufanie, to może grać jeszcze lepiej. To jest zawodnik znakomicie grający głową, będąc piłkarzem Wisły zdobywał w ten sposób gole, między innymi jednego w debiucie Kosty Runjaica w Krakowie.
W Pogoni nie miał jeszcze takiej okazji, ale szkoleniowiec zwraca dużą uwagę na aktywność wysokich graczy pod polem karnym przeciwnika, więc niewykluczone, że wkrótce Bartkowski zaliczy swoje premierowe trafienie.
Pierwszy mecz Łasickiego w nowym otoczeniu zakończył się dobrym występem w działaniach obronnych, taktycznych, ale z niezbyt wygórowanymi liczbami po stronie statystyk indywidualnych. Był piłkarzem, który prócz Buksy wykonał największą liczbę biegów szybkich mierzonych w granicach 20-25 km/h. Biegów takiej prędkości wykonał aż 48, choć nie grał przecież całego meczu.
– Trener przygotowywał mnie na to, że mogę zagrać, bo Benedikta Zecha już wcześniej ta noga trochę bolała – mówił po meczu Łasicki. – Nie spodziewałem się, że to nastąpi praktycznie na początku meczu. Starałem się wejść na boisko bardzo skupiony. Myślę, że mi się to udało, bo nie straciliśmy bramki. Dobrze jest zagrać na zero z tyłu, choć nasza gra powinna wyglądać lepiej. Powinniśmy mieć więcej spokoju przy wyprowadzaniu piłki. Będziemy nad tym pracować. To był mój debiut, muszę się we wszystko wdrożyć.
Łasicki skupiony na defensywie
Łasicki nie wykonał ani jednego dryblingu, był skupiony praktycznie na zadaniach defensywnych. Korona była zespołem, który praktycznie przez cały mecz goniła wynik, miała przewagę w posiadaniu piłki, dlatego koncentracja musiała być na wysokim poziomie przez cały mecz.
– Pacinda i Papadopulos starali się wybiegać za nasze plecy. Dodatkowo Gardawski i Dziwniel zagrali ofensywnie. Tym chcieli nas zaskoczyć. Mieliśmy wcześniej analizę i byliśmy przygotowani na to, jak gra Korona – powiedział po meczu Łasicki.
24-letni obrońca wciąż musi poznawać sposób gry wymagany od trenera Runjaica. Podczas jednego z treningów szkoleniowiec przerwał zajęcia, żeby dokładnie wytłumaczyć obrońcy, co robi źle, jak powinien się zachować w określonej sytuacji przy wyprowadzaniu piłki z własnej połowy.
– Bardzo dobrze mi się współpracuje na treningach – ocenia Łasicki. – Mam od kogo się uczyć. Wiem już, w którym momencie wybić piłkę, a kiedy ją rozegrać. Nasza obrona wygląda coraz lepiej.
Czwarty mecz bez gola Buksy
Mecz z Koroną był czwartym z rzędu występem Adama Buksy, w którym nie zdobył gola. Nie dochodził nawet do sytuacji, miał mnóstwo strat – aż piętnaście. Pracował jednak bardzo mocno, w kilku elementach wypracował bardzo dobre statystyki. Jego występ nie może być oceniany jednoznacznie surowo.
Buksa wygrał aż dziesięć pojedynków. To był drugi wynik w zespole. Procentowo to było zaledwie 32 procent wygranych pojedynków, co świadczy o tym, że 23-letni napastnik toczył wiele starć z twardo i bezpardonowo reagującym rywalem. Połowę z tych pojedynków Buksa wygrał w powietrzu, był pod tym względem liderem w naszej drużynie, nawet żaden z obrońców nie był tak skuteczny w tym elemencie gry.
To był zawodnik, który wraz z Kowalczykiem i Kozuljem wykonali najwięcej udanych dryblingów – po trzy. Nie bał się zatem wchodzić w indywidualne starcia. To był też piłkarz, który wykonał najwięcej biegów szybkich w tempie 20-25 km/h. Takich biegów miał na swoim koncie – aż 57.
Na pewno bohaterem meczu był nasz kapitan Sebastian Kowalczyk, który swój udany występ okrasił zwycięską, piękną bramką, poprzedzoną udanym zwodem w polu karnym przeciwnika.
– Mamy ludzi w szatni, którzy naprawdę chcą coś osiągnąć – ocenia Kowalczyk. – Nakręcamy się z meczu na mecz. Nie pompujemy balonika, tylko spokojnie stąpamy po ziemi i ciężko pracujemy. Stawiamy krok po kroku i na razie fajnie to wygląda. Chcemy dokładać od siebie coraz więcej.
Aktywny Kowalczyk
Kowalczyk był bardzo aktywny i widoczny. Wygrał dziewięć pojedynków – więcej mieli na swoim koncie tylko Bartkowski i Buksa. Wygrał najwięcej pojedynków na ziemi. Po osiem mieli na swoim koncie Kowalczyk i Bartkowski. Wraz z Kozuljem i Buksą zanotował najwięcej udanych dryblingów – po trzy. To był najlepszy mecz naszego kapitana poparty konkretnymi liczbami, czego od niego oczekiwaliśmy.
Dużo dobrego o występie w Kielcach da się powiedzieć o piątym z polskich piłkarzy Marcinie Listkowskim, który potwierdził swój potencjał, a w porównaniu z meczem z Wisłą wyglądał pewniej i był w swoich działaniach bardziej stanowczy. 21-latek wykonał dziesięć sprintów, czyli biegów powyżej 25 km/h. Tylko Ricardo Nunes miał ich na koncie więcej.
Nasz pomocnik przebiegł prawie 11 kilometrów (dokładnie 10,94). Tylko Podstawski i Kozulj zanotowali wynik powyżej 11 kilometrów. Listkowski był piłkarzem mającym najwięcej razy piłkę przy nodze w polu karnym przeciwnika – cztery razy, był aktywny i szukał rozwiązań. Zanotował najwyższy procent celności podań. Na 24 próby aż 22 były celne.
Potrafił pozyskiwać przestrzeń, rywale faulowali go najwięcej razy – sześć. Wielokrotnie nie znajdowali sposobu na powstrzymanie naszego młodzieżowca. ©℗
Wojciech PARADA