Niedziela, 24 listopada 2024 r. 
REKLAMA

Piłka nożna. Tylko Grosicki ...

Data publikacji: 15 marca 2018 r. 23:15
Ostatnia aktualizacja: 15 marca 2018 r. 23:15
Piłka nożna. Tylko Grosicki ...
 

Trener reprezentacji Polski Adam Nawałka ogłosił w miniony piątek nazwiska reprezentantów Polski z klubów zagranicznych na dwa towarzyskie mecze piłkarskie z Koreą Południową i Nigerią. W gronie powołanych znaleźli się piłkarze reprezentujący w przeszłości dziesięć klubów grających obecnie w ekstraklasie.

Nie ma ani jednego piłkarza, który grałby chociaż przez małą część swojej kariery w sześciu pozostałych. Brak w tym gronie byłych piłkarzy takich klubów, jak: Sandecja, Korona czy Termalica nikogo nie powinien dziwić, ale już trochę wstydliwe jest, że nie ma graczy wywodzących się z dużych klubów z dużych i prężnych aglomeracji: Wisły K., Lechii czy Śląska.

Wśród powołanych jest tylko jeden były piłkarz Pogoni Szczecin Kamil Grosicki, który jest w dodatku wychowankiem. To jest piłkarz, którego nie ma w Pogoni już od prawie 11 lat, grał w szczecińskim klubie, gdy jego struktura była zupełnie inna, inni właściciele, inni trenerzy grup młodzieżowych, inne metody, inne finansowanie i inne warunki do rozwoju.

Pogoń od czterech lat nie potrafiła wypromować reprezentanta Polski, to bardzo długi okres wyczekiwania, nie potrafiła też od ponad dziesięciu lat wytransferować za granicę reprezentanta Polski, powoływanego później przez selekcjonera regularnie na oficjalne mecze międzypaństwowe.

Lech przykładem

Na dziś przykładem do naśladowania pozostaje Lech Poznań. W kadrze Adama Nawałki jest aż ośmiu byłych piłkarzy tego klubu, z których pięciu to wychowankowie (Kędziora, Kamiński, Bereszyński, Linetty, Kownacki). Czterech z nich (wszyscy wymienieni poza Bereszyńskim) zostało wytransferowanych do zagranicznych klubów w ciągu dwóch ostatnich letnich okienek transferowych za łączną kwotę blisko 9 mln euro.

Łącznie poznański klub na ośmiu obecnych reprezentantach zarobił 17 mln euro, z czego połowę za dwóch napastników, którzy nie są wychowankami: Roberta Lewandowskiego i Łukasza Teodorczyka. To były jednak lata wcześniejsze, Lewandowski wyjechał w roku 2010, Teodorczyk w roku 2013, od roku 2016 Lech najwięcej zarabia na własnych wychowankach.

Wcześniej zdarzały się przykre dla tego klubu transakcje, z których najbardziej korzystała później Legia Warszawa. Lech nie poznał się na talencie Łukasza Fabiańskiego, którego rok po pozyskaniu z Mieszka Gniezno wytransferował do Legii zaledwie za 75 tys. euro.

Fabiański wyrzutem sumienia

Fabiański po roku gry w Legii trafił do reprezentacji, został mistrzem Polski, pojechał na finałowy turniej mistrzostw świata do Niemiec, a po kolejnym roku został wytransferowany do Arsenalu za blisko 4,5 mln euro. Był ewidentnym przykładem piłkarza, na którego talencie nie poznał się jego wcześniejszy klub.

Podobnie potoczyły się losy Bartosza Bereszyńskiego, który też za niewielką kwotę trafił z Lecha do Legii. Warszawski klub pozyskał wychowanka Lecha za 100 tys. euro, by po czterech latach sprzedać go za 2 mln euro. Legia na dwójce obecnych reprezentantów Polski wywodzących się z Lecha zrobiła zatem znakomity interes. Wydała na ich zakup zaledwie 175 tys. euro, a otrzymała łącznie blisko 6,5 mln euro.

Pozyskiwała jednak piłkarzy na dorobku, którzy w Lechu nie byli traktowani jako poważni piłkarze. Przechodząc do Legii ich status uległ całkowitej zmianie. Trener Nawałka powołał pięciu byłych piłkarzy Legii i żaden z nich przychodząc do warszawskiego klubu nie był uznanym piłkarzem.

Z piątki graczy tylko Bereszyński i Grosicki mieli po kilkanaście występów w ekstraklasie, ten drugi miał zaledwie 19 lat, dopiero w Legii debiutowali zarówno w ekstraklasie, jak i w reprezentacji: Łukasz Fabiański i Maciej Rybus. Nie zdążył natomiast zadebiutować Wojciech Szczęsny, który w wieku 16 lat wyjechał do Arsenalu. Rok przed Fabiańskim.

100 tys. za piłkarzy wartych 40 mln

Trener Nawałka powołał po trzech byłych piłkarzy Zagłębia Lubin, Górnika Zabrze i Jagiellonii Białystok. Z Zagłębia są to między innymi nasi obecnie jedni z najlepszych polskich piłkarzy: Łukasz Piszczek i Piotr Zieliński. Obaj dziś wyceniani są łącznie na 40 mln euro, ale Zagłębie łącznie zarobiło na nich zaledwie 100 tys. euro.

Piszczek był w Zagłębiu tylko na wypożyczeniu z Herthy Berlin, natomiast Zieliński, podobnie, jak Maciej Szczęsny z Legii Warszawa i Grzegorz Krychowiak z Arki Gdynia wytransferowany został jeszcze w wieku juniora i klub w takiej sytuacji nie mógł liczyć na większy zarobek, niż 100 tys. euro.

Zagłębie z trójki obecnych kadrowiczów najwięcej zarobiło na Jakubie Świerczoku, który w lubińskim klubie grał tylko przez jedną rundę, a Zagłębie zainkasowało za niego 850 tys. euro. Sprzedaż piłkarza w zbyt wczesnym wieku, lub wypożyczanie graczy z potencjałem, to są zatem niewielkie szanse na jakąkolwiek korzyść finansową.

To samo można powiedzieć o obecnych reprezentantach wywodzących się z Górnika Zabrze. Arkadiusz Milik i Łukasz Skorupski zostali sprzedani łącznie za kwotę 3,5 mln euro, a obecnie wyceniani są łącznie na 25 mln euro. Mało tego, Milik niespełna dwa lata temu został sprzedany za 32 mln euro, czyli za jakieś 15 razy więcej, niż Górnik otrzymał od Bayeru Leverkusen.

Promocja Milika i Skorupskiego

Problem w tym, że ani Milik, ani Skorupski nie rozwinęliby się w Górniku, ani żadnym innym polskim klubie na tyle, by być wartym takich pieniędzy, na jakie wyceniani są obecnie. Jest tak między innymi dlatego, że obaj występują w topowych włoskich klubach z ogromnymi tradycjami i możliwościami. Mają zdecydowanie większe pole do zaprezentowania swojego talentu.

Pogoń w przeszłości wytransferowała pięciu piłkarzy, którzy później z klubów zagranicznych byli powoływani do reprezentacji. Prócz Grosickiego byli to: Przemysław Kaźmierczak, Rafał Grzelak, Marek Leśniak i Dariusz Adamczuk.

Przykłady dwóch ostatnich dotyczą czasów jeszcze XX wieku, było to około ćwierć wieku temu, obaj niemal równo 25 lat temu grali w pamiętnym, zremisowanym 1:1 meczu Polska – Anglia w Chorzowie będąc graczami klubów niemieckich: Adamczuk Eintrachtu Frankfurt, a Leśniak Wattenscheid.

Przykłady Kaźmierczaka i Grzelaka miały miejsce dekadę temu. Kaźmierczak, Grzelak i Grosicki, to piłkarze wypromowani w klubie sponsorowanym i finansowanym przez Antoniego Ptaka. Z tamtej drużyny do reprezentacji Polski trafili później też: Piotr Celeban i Łukasz Trałka, choć z Pogoni do klubów zagranicznych nie odchodzili.

Minie jeszcze sporo czasu, zanim obecny prezes Jarosław Mroczek będzie mógł się pochwalić tak dużą grupą wykreowanych w zarządzanym przez siebie klubie reprezentantów. ©℗

Wojciech PARADA

Fot. R. Pakieser

REKLAMA
REKLAMA

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA