Polska - Rumunia 3:1 (1:0) 1:0 Lewandowski (29, karny), 2:0 Lewandowski (57), 3:0 Lewandowski (62, karny), 3:1 Stancu (77).
Żółte kartki: Sapunaru (Rumunia).
Sedziował: Ruddy Buquet (Francja).
Polska: Szczęsny - Piszczek, Cionek, Pazdan, Jędrzejczyk - Błaszczykowski, Mączyński (44, Krychowiak), Linetty (72, Milik), Zieliński (81, Teodorczyk), Grosicki - Lewandowski.
Rumunia: Tătărușanu - Benzar, Chiricheș, Săpunaru, Toșca, Latovlevici (60, Grozav) - Stancu, Marin (79, Hanca), Pintilii, Chipciu (60, Stanciu) - Andone.
Piłkarska reprezentacja Polski pewnie pokonała Rumunię i może być praktycznie już pewna awansu do przyszłorocznych finałów mistrzostw świata w Rosji. Nigdy nie było jeszcze takiej sytuacji, by przed jesiennymi meczami eliminacyjnymi sytuacja była tak klarowna i jednoznaczna. Tylko jakaś katastrofa może odebrać naszej drużynie pierwsze miejsce w grupie.
Entuzjazm przed meczem był ogromny. Nikt nie zakładał jakichkolwiek kłopotów i rzeczywiście one nie nastąpiły. Początek meczu i ustawienie rywala pokazało jednak, że Rumunia może być przeciwnikiem wyjątkowo trudnym i niewygodnym.
Goście praktycznie całym zespołem ustawili się na własnej połowie, a Polakom było bardzo trudno przedrzeć się przez tak mocno defensywnie nastawionego rywala. Siłą rzeczy akcje nie były płynne, raczej trudno było o przyspieszenie, nadanie tempa, przy ataku pozycyjnym taki sposób grania zawsze jest utrudniony.
Miejscowi liczyli na szybkość Grosickiego. Wychowanek Pogoni Szczecin rozgrywał swój 50 mecz w reprezentacji i przejawiał dużą ochotę do gry, z łatwością uwalniał się spod opieki rywala, mijał przeciwników bez kłopotu, ale brakowało celnego podania.
Zasługa Zielińskiego
Pierwszy, jak i dwa pozostałe gole, to ewidentnie zasługa Zielińskiego. Pomocnik Napoli rozpoczął akcję, po której faulowany w polu karnym był Lewandowski, zaliczył asystę przy drugiej bramce i wywalczył rzut karny przy trzeciej. Za każdym razem do bramki trafiał Lewandowski, który wykazał się znakomita skutecznością, jednak paradoksalnie nie rozgrywał dobrego meczu.
W pierwszej połowie zmarnował znakomitą okazję sam na sam z bramkarzem, miał dwie straty w środkowej strefie boiska, nie umiał przytrzymać piłki, Rumuni łatwo mu ją odbierali, a po przerwie nie zawsze dokonywał optymalnych wyborów.
Trzy gole, dwa z rzutów karnych, jeden po efektownej główce, to jednak wystarczająca rekomendacja, by uznać napastnika Bayernu piłkarzem meczu, choć zdecydowanie bardziej na wszystkie trzy gole zapracował Zieliński.
Przed przerwą na pewno wiodącą postacią był Mączyński. Wykonał trzy kapitalne podania w pole karne przeciwników, po których okazji nie wykorzystali: Grosicki i Lewandowski, a Piszczek próbował zgrywać piłkę do Lewandowskiego. Kontuzja pomocnika Wisły sprawiła, że nie mógł kontynuować świetnie rozgrywanego meczu, w którym imponował ofensywnymi walorami, których wcześniej w jego wykonaniu nie widzieliśmy tak dużo.
Krychowiak gorszy od Mączyńskiego
Mączyńskiego zastąpił Krychowiak i jeszcze kilka miesięcy temu trudno było przewidzieć, że zawodnik ten stanowić będzie w reprezentacji gorsze ogniwo od Mączyńskiego. W sobotni wieczór to piłkarz Wisły dawał drużynie zdecydowanie więcej, niż gwiazdor Paris St. Germain.
Polski zespół wygrał pewnie, ale tradycyjnie już, w swoim stylu rozegrał kiepsko końcówkę meczu. Drużyna zdekoncentrowała się, straciła gola, potem dopuszczała rywala do kolejnych sytuacji bramkowych. Ewidentnie dawało się wyczuć, że zespół oczekuje końca meczu, nie prowadzi gry w celu poprawy wyniku, ale jedynie jego utrzymania i trzeba mówić o sporym szczęściu, że udało się uniknąć nerwowej końcówki. ©℗
(par)
Fot. EPA