Pogoń przegrała w sobotę z Legią i znacznie ograniczyła swoje szanse na zajęcie miejsca w pierwszej ósemce. Takie mecze zawsze trzeba wkalkulować, jako ewentualne porażki, tym bardziej, że Legia w historii wzajemnych kontaktów była zawsze wyjątkowo bezlitosna dla szczecińskiego klubu.
Skoro drużynie trudno o dobry wynik, to trzeba takie mecze potraktować, jako impuls do innych piłkarskich zdarzeń. W Warszawie w wyjściowym składzie zaprezentowało się aż trzech brązowych medalistów mistrzostw Polski juniorów (Rudol, Matynia, Kort), w roli zmienników pojawili się dwaj kolejni: Listkowski i Kowalczyk - jeszcze juniorzy.
Chciałoby się, żeby nie był to jednorazowy przypadek, ale stała tendencja. Pogoń nie ma w najbliższym czasie szans na walkę o najwyższe cele. Nie ma stadionu, odpowiedniego budżetu, musi mieć inne priorytety. Może być krajowym liderem w kwestii promocji młodych piłkarzy.
W Warszawie przekonaliśmy się, że Matynia nie jest słabszym piłkarzem od Nunesa, Kort na boisku prezentował się lepiej od Drygasa, a Listkowski przejawia większą ochotę do gry od Ciftciego i Frączczaka. Promocja trzech piłkarzy: Matyni, Korta i Listkowskiego może stać się w obecnym sezonie jedynym sposobem na uratowanie sezonu i powiedzenie na jego koniec, że wiele dobrego udało się jednak zrobić.
Czekają na zaufanie
Jeżeli każdy z wymienionych wychowanków akademii potraktowany zostanie poważnie, obdarzy się ich zaufaniem, to na pewno odwdzięczą się liczbami nie gorszymi od liderów w zespole, którzy dotąd mieli nieporównywalnie lepsze notowania: Nunesa, Drygasa i Frączczaka.
Hubert Matynia zagrał po raz pierwszy w wyjściowym składzie od blisko dwóch lat i wypadł nadspodziewanie dobrze. Brano pod uwagę fakt, że zabraknie mu ogrania, ogarnie go trema, strach. Niczego takiego nie dostrzegliśmy. Piłkarzowi jedynie w końcówce zabrakło trochę sił, ale wcześniej nie dawał się oszukiwać grającym po jego stronie: Jędrzejczykowi z Guillerme.
W przypadku Matyni mamy do czynienia z jeszcze jedną sytuacją. Niespodziewanie piłkarz ten stanął przed ogromną szansą zakwalifikowania się do młodzieżowej reprezentacji Polski na finałowy turniej mistrzostw Europy rozgrywany w Polsce.
Trener Marcin Dorna nie ma w drużynie praktycznie lewego obrońcy. Podczas ostatniego meczu towarzyskiego z Czechami kontuzji doznał Jarosiński, a na lewą obronę desygnowany został nominalny pomocnik Moneta. Marcin Dorna ma dobrą opinię na temat Matyni, powoływał go do reprezentacji rok temu, kiedy piłkarz praktycznie dopiero rozpoczął treningi po ciężkiej kontuzji.
Szansa na Euro
Jeżeli Matynia otrzymywać będzie w drużynie Moskala szanse do końca sezonu i wypadnie w kolejnych spotkaniach nie gorzej, niż w Warszawie, to można być niemal pewnym, że otrzyma również powołanie na historyczny turniej i to z dużymi szansami na grę w wyjściowym składzie.
Na takich turniejach pojawiają się skauci z całej Europy i też niewykluczone, że piłkarz może swoją osobą zainteresować jakiś zagraniczny klub. Pogoń musi takie rzeczy brać pod uwagę. Popyt na 21-letnich lewych obrońców jest bardzo duży nie tylko w Polsce, ale też w całej Europie.
Na dziś trener Moskal ma na lewej obronie alternatywę: albo zagra 31-letni Ricardo Nunes, obcokrajowiec, solidny rzemieślnik, albo wychowanek akademii, młodszy od konkurenta o blisko 10 lat, z dużymi szansami na występ w młodzieżowych mistrzostwach Europy. Wybór wydaje się prosty.
Gdyby trener Moskal nie trzymał przez większą część sezonu w głębokich rezerwach Dawida Korta, to być może również i ten piłkarz znalazłby się w kręgu zainteresowań trenera Dorny. To jest na pewno piłkarz o sporych mankamentach, jednak jego styl gry, ciąg na bramkę, uderzenie, dobre podanie, ułożona noga sprawiają, że wywiera na obserwatorach znakomite wrażenie.
Cztery gole Korta
Pogoń nie stawia na swojego wychowanka, choć ten w ubiegłym roku będąc głównie rezerwowym zdobył cztery gole. Kort występuje na newralgicznej pozycji ofensywnego pomocnika, jest widoczny, jedno jego otwierające podanie może zatuszować stratę, zły wybór, lub inną negatywną reakcję.
Rywalizujący z nim o miejsce w składzie Kamil Drygas w dwóch ostatnich meczach nie zanotował praktycznie żadnych liczb w ofensywie. Nie oddał strzału, nie wykonał celnego podania w pole karne, miał tylko jeden kontakt z piłką w polu karnym rywala. Jeżeli Pogoń myśli o promocji piłkarzy, to takiego gracza, z takimi liczbami nie wypromuje na pewno. Wypromuje natomiast piłkarza regularnie uczestniczącego w akcjach ofensywnych, strzelającego ładne gole, wykonującego stałe fragmenty gry.
Dziś oczywiście trudno spekulować, ale gdyby Kort choćby w tegorocznych meczach grał tak dużo, jak Drygas i wykonywał stałe fragmenty gry zamiast Gyurcso, lub Nunesa, to mógłby mieć na koncie po dwa gole i dwie asysty.
Rafał Murawski w poprzednim sezonie miał zdecydowanie więcej asyst, bo wykonywał stałe fragmenty gry, dziś robią to za niego inni: Gyurcso i Nunes. Tak samo dobrze może to robić Kort, ma równie dobrze ułożoną nogę, żeby ze stojącej piłki posłać dobre dośrodkowanie.
Asysta na wagę wygranej
Kolejny przypadek, to Marcin Listkowski. 19-letni junior został w obecnym sezonie sprowadzony do roli dublera z dalekiej pozycji i przynajmniej w tym roku całkiem niezasłużenie. Listkowski w rundzie wiosennej zaliczył asystę, czego nie udało się napastnikom mającym u trenera Moskala niemal patent na grę: Adamowi Frączczakowi i Nadirowi Ciftciemu.
Listkowski zaliczył asystę w jedynym zwycięskim meczu spośród dwunastu ostatnio rozegranych (11 ligowych i jedno pucharowe z Lechem, nie wliczamy spotkania z Puszczą, bo to rywal o dwie klasy rozgrywkowe niżej). Gdyby Listkowski nie zachował się tak jako powinien w meczu z Piastem przy stanie 0:1, to dziś być może Pogoń byłaby drużyną, która po raz ostatni wygrała w połowie listopada ubiegłego roku. To w głównej mierze dzięki Listkowskiemu stało się inaczej.
19-latek później już nie dostawał tak wielu szans, zawodzili etatowi napastnicy: Frączczak i Ciftci, a Listkowski wciąż przez trenera Moskala traktowany był niepoważnie, jak młokos, który powinien się cieszyć, że znalazł się choćby na ławce rezerwowych.
Liczby Listkowskiego i Ciftciego
Kapitan reprezentacji Polski juniorów w tym roku zaliczył 49 minut, a Ciftci 312. Listkowski zaliczył asystę, a Ciftci nie, Listkowski wykonał jedno otwierające podanie, a Ciftci nie, Listkowski wykonał dwa celne podania w pole karne, a Ciftci jedno. Ponadto Ciftci i Frączczak oddali zaledwie po dwa celne strzały na bramkę przeciwnika. Mimo tak rażących statystyk, obaj wciąż mają wyższe notowania, niż jeden z najzdolniejszych polskich juniorów.
Sytuacja taka utrzymuje się mimo tego, że Ciftci za dwa miesiące będzie już poza Szczecinem, a Frączczak w tym roku kończy 30 lat i na pewno na tych dwóch piłkarzach Pogoń już nie zarobi, a na Listkowskim może tak się stać z dużą dozą prawdopodobieństwa.
Przed Pogonią pozostało 10 spotkań i jest duża szansa, że ten sezon nie zostanie potraktowany, jako porażka. Nie zawsze wynik sportowy musi być priorytetowy. Jeżeli nie udaje się go osiągnąć, to trzeba spojrzeć bardziej perspektywicznie. Tym bardziej, że wynik sportowy przez to wcale nie musi być gorszy. ©℗
Wojciech PARADA