Rozmowa z piłkarzem Pogoni Mariuszem Malcem
Obrońca Pogoni Mariusz Malec miał dobre zakończenie poprzedniego sezonu. W dwóch ostatnich spotkaniach miał najlepsze wskaźniki indeksowe. W jego życiu sporo się ostatnio zmieniło, nie tylko pod względem sportowym. W poniedziałek został szczęśliwym tatą, urodziła mu się córeczka.
– Jak ocenia pan swoją postawę w niedawno zakończonym, przerywanym pandemicznym sezonie?
– Końcówkę miałem udaną dzięki mobilizacji, a dobrze jest udanie zakończyć sezon, bo to dodaje sił na przygotowania do kolejnych rozgrywek i jest bardzo pozytywnym impulsem. Szkoda, że gdy w poprzednim sezonie wskoczyłem do składu, to po meczu z Rakowem Częstochowa nastąpiła koronawirusowa przerwa. Po wznowieniu rozgrywek, gdy się w końcu rozkręciłem, to już był koniec sezonu. Teraz wypada mieć nadzieję na dobrą formę od początku pucharowych i ligowych zmagań.
– Zdołał pan właściwie wypocząć podczas bardzo krótkiego urlopu?
– To trudne pytanie, gdyż moja sytuacja w domu była mocno napięta. Z moją narzeczoną Wiolą oczekiwaliśmy dziecka. Planowany termin urodzin minął ponad tydzień temu, więc rodziło to oczywiście stresy. Podczas urlopu byłem blisko z narzeczoną i mogłem ją wspierać. Fajnie jest być z rodziną! Starałem się z urlopu wyciągnąć wszystko co najlepsze na maksa. Prawdziwy odpoczynek, tak zwany reset, jest jednak tylko wtedy, gdy można się odłączyć od wszystkiego, a w tym roku w moim przypadku było z tym ciężko…
– Po urlopie rozpoczęły się normalne treningi i wkrótce przyszła pora na wyjazd na obóz do ośrodka Remes w Opalenicy. Jakie wrażenia przywiózł pan ze zgrupowania?
– Przyznać się muszę, że w Opalenicy myślami byłem poza obozem. Trening treningiem, ale jak wracałem do pokoju po zajęciach, to od razu telefonowałem do narzeczonej i długo rozmawialiśmy. Mi było dużo łatwiej, bo nie ja miałem rodzić, a jeśli chodzi o psychiczne obciążenia, to odskocznią od niepokojów był trening. Natomiast Wiola, będąc w domu, miała tylko stres, więc musiałem ją wspierać i starałem się jak mogłem. Zaraz po powrocie z obozu w niedzielę zawiozłem narzeczoną do szpitala, a w poniedziałek zostaliśmy szczęśliwymi rodzicami.
– W swojej karierze był pan na wielu zgrupowaniach. To ostatnie było wyjątkowo krótkie, a na jakie jeszcze inne różnice zwrócił pan uwagę w porównaniu z wcześniejszymi obozami?
– To była zupełnie inna rzeczywistość, bo na całe przygotowania nie mieliśmy nawet miesiąca, w którym trenerzy mogliby wszystko dokładnie rozplanować, lecz jedynie dwa tygodnie. Obciążeń treningowych może nie mieliśmy teraz bardzo mocnych, ale dla odmiany trenowaliśmy bardzo często i odczuwamy ten obóz w kościach. Mam nadzieję, że będziemy bardzo dobrze przygotowani do rozgrywek.
– Czy jeden sparing w okresie przygotowawczym to nie za mało?
– Było za mało czasu, by przeprowadzić więcej gier kontrolnych. Myślę, że wszystko zostało optymalnie zaplanowane. Główny nacisk trzeba było położyć na to, by trenować i moim zdaniem nie warto byłoby grać co trzy dni, lecz lepiej jeden raz, a konkretnie. Zmierzyliśmy się z ekstraklasowym rywalem Zagłębiem Lubin i był to wartościowy sparing, a my jesteśmy zadowoleni z jednobramkowej wygranej.
– Wkrótce prawdopodobnie rozpoczniecie zmagania o stawkę, bo już w niedzielę zaplanowany jest mecz I rundy Pucharu Polski w Nowym Targu z tamtejszym Podhalem, który to klub kojarzony jest bardziej z hokejem, a rywale występują w III lidze. Jak traktujecie swojego przeciwnika?
– W pucharowej rywalizacji łatwo wskazać faworytów, ale w praktyce różnie bywa. Nie można wykluczyć, że będzie to ciężki mecz o ile dojdzie do skutku. Gra na sztucznej murawie też jest pewną zagadką. Realnie jednak wszystko oceniając, rywale prezentują niższy poziom piłkarski, a my mamy jakość. Najważniejsze, by szybko strzelić pierwszą bramkę. Gdy dołożymy drugą i trzecią, to może ostatecznie być bardzo wysoki wynik, a my będziemy mogli zacząć myśleć o lidze.
– Nie wszystkie mecze dochodzą do skutku, jak choćby zaplanowany na minioną niedzielę Superpuchar Legii Warszawa z Cracovią. Testy na koronawirusa w niektórych klubach ekstraklasy już dały wyniki pozytywne, w tym również w Pogoni i Podhalu. To raczej nowa i mało komfortowa sytuacja?
– W życiu bywa różnie, ale staramy się by w zespole była odpowiednia świadomość, uważamy, dbamy o siebie, nie ryzykujemy, przestrzegamy norm, zakazów i nakazów sanitarnych. Wiemy przecież, co się dzieje na świecie i każdy uważa na siebie, gdyż jesteśmy jedną drużyną.
– Dziękujemy za rozmowę. ©℗
(mij)