Pogoń Szczecin – Korona Kielce 1:1 (1:1)
Bramki: 1:0 Kort (20), 1:1 Pylypczuk (43).
Żółte kartki: Drygas (Pogoń), oraz Kallaste, Aankour, Sekulski, Rymaniak (wszyscy Korona).
Sędziował Krzysztof Jakubik (Siedlce).
Widzów: 6 234.
Pogoń: Słowik - Frączczak, Czerwiński, Fojut, Nunes – Drygas (68, Matras), Murawski - Gyurcsó, Kort (79, Akahoshi), Delew (65, Rudol) - Zwoliński.
Korona: Peškovič - Rymaniak, Dejmek, Diaw, Kallaste - Gabovs (87, Zając), Grzelak, Możdżeń (64, Cebula), Aankour, Pyłypczuk - Sekulski (61, Przybyła).
Fatalnie wypadła inauguracja przed własną publicznością dla piłkarzy Pogoni Szczecin. Nie potrafili pokonać najsłabszej drużyny z pierwszej kolejki spotkań - Korony Kielce. Mało tego, szczecinianie na nic więcej, niż na jeden punkt nie zasłużyli.
O ile w pierwszej połowie starali się jeszcze przeciwnika zdominować, wymieniali wiele podań, stwarzali sytuacje, mieli przewagę, to już w drugiej wypadli kompromitująco. Nie stanowili żadnego zagrożenia, ich akcje były czytelne, przeprowadzane w wolnym tempie, bez ryzyka i elementu zaskoczenia.
Przed sezonem słyszeliśmy, że możemy się spodziewać Pogoni znacznie odważniejszej, bardziej efektownej. W drugiej połowie spotkania z Koroną nie było nawet zalążku takiej drużyny. Szczecinianie nie stwarzali sytuacji, przeprowadzali akcje w jednostajnym tempie, brakowało przyspieszenia.
Jest gorzej
Pogoń w porównaniu z poprzednim sezonem na razie pod żadnym względem nie wygląda lepiej, a pod wieloma zdecydowanie gorzej. Przede wszystkim pozwala przeciwnikowi na nazbyt wiele we własnej strefie obronnej.
Goście przed przerwą stworzyli przynajmniej cztery znakomite okazje. Trafiali w słupek, w poprzeczkę, znów szkolne błędy popełniał Słowik, czym jeszcze mocniej podkreślał panujący chaos w defensywie miejscowych.
Źle wyglądali nasi obrońcy, ale nie tylko oni. Słaba była cała organizacja gry defensywnej. Najlepszym na to przykładem była akcja, po której Pogoń straciła gola. Wystarczyło jedno podanie w środkową strefę do Aankoura, ten bez żadnej presji ze strony portowców obrócił się i wykonał prostopadłe podanie do Pylypczuka, który mimo asysty Nunesa z łatwością wbiegł w pole karne i zdobył gola.
Goście zagrażali też po stałych fragmentach gry (poprzeczka Diawa) i prostopadłych podaniach w pole karne (słupek Sekulskiego i wybroniony strzał tego piłkarza przez Słowika).
Ani widowiskowo, ani efektownie
Przed rozpoczęciem sezonu słyszeliśmy deklaracje, że Pogoń będzie grać bardziej widowiskowo. W drugiej połowie nie mogliśmy dostrzec utrzymującej się przy piłce drużyny. Nie widzieliśmy zespołu mającego pomysł na rozmontowanie defensywy gości. Niczego takiego nie było w konfrontacji z murowanym kandydatem do spadku.
Owszem, w pierwszych 20 minutach Pogoń miała cztery dobre okazje, ale wynikały one głównie z fatalnych nieporozumień gości, a nie z przemyślanych ataków miejscowych. Goście w miarę upływu czasu przejmowali kontrolę na boisku i z łatwością odpierali nieskoordynowane ataki miejscowych, które z każdą minutą stawały się coraz bardziej nieporadne.
Pogoń była niecierpliwa, sprawiała wrażenie, że nie ma żadnego pomysłu, ale co najgorsze, to nie zauważyliśmy, by była z tego powodu jakoś szczególnie zaniepokojona.
Nie było jakiejś szczególnej determinacji, szybkiego ataku na rywala już na jego połowie. Owszem, takie sytuacje też się zdarzały, ale najczęściej kończyły się faulami, przepychankami i następnie gestykulacjami wyrażającymi rezygnację i dezaprobatę.
Pierwsze dwa mecze pokazały też, że Pogoń na razie nie ma korzyści z przeprowadzonych transferów. Delev i Drygas byli w piątkowy wieczór pierwszymi piłkarzami do zmiany, a pole manewru na ławce rezerwowych wydaje się dość skromne. Większość piłkarzy wydaje się być zdecydowanie pod formą. ©℗ Wojciech Parada
Fot. R. Pakieser