Sobota, 20 kwietnia 2024 r. 
REKLAMA

Piłka nożna. Kamil Drygas - pomocnik uniwersalny (ROZMOWA)

Data publikacji: 22 lipca 2016 r. 12:49
Ostatnia aktualizacja: 22 lipca 2016 r. 12:50
Piłka nożna. Kamil Drygas - pomocnik uniwersalny (ROZMOWA)
 

Rozmowa z Kamilem Drygasem - piłkarzem Pogoni Szczecin

25-letni Kamil Drygas w piątkowy wieczór po raz pierwszy zaprezentuje się przed własną publicznością. Debiut przed tygodniem nie wypadł okazale. Pogoń przegrała w Krakowie, a nowy pomocnik portowców na pewno nie zaliczy występów do udanych. Szczególnie źle zachował się przy pierwszej straconej bramce, kiedy pozwolił Patrykowi Małeckiemu na długi rajd przez niemal całe boisko.

- Korona Kielce wydaje się wymarzonym rywalem, by odnieść premierowe zwycięstwo w nowym sezonie. Zgadza się pan z tym ?

- Wszyscy mają w pamięci słabą grę Korony w niedzielnym meczu z Zagłębiem w Lubinie, jednak zbyt długo gram już w piłkę, żeby wyciągać z tego zbyt daleko idące wnioski. Nie trzeba być wielkim znawcą, żeby wiedzieć, że mecz meczowi nie jest równy, a szczególnie początek sezonu nie zawsze bywa miarodajny i nie w pełni odzwierciedla możliwości zespołu. W szatni uczulaliśmy się wzajemnie, żeby do spotkania podejść maksymalnie skoncentrowanym i myślę, że nie będzie problemów z odpowiednią motywacją.

- Zgodzi się pan jednak z opinią, że Korona jest głównym kandydatem do spadku. Z takimi drużynami wygrywać, to niemal obowiązek.

- Wcale nie uważam, żeby Korona miała być głównym kandydatem do spadku. Za nami dopiero pierwsze mecze i jeszcze za wcześnie na jakieś wnioski. Korona już w poprzednim sezonie skazywana była na spadek, a mimo to przez dużą część sezonu grała rewelacyjnie. My oczywiście postaramy się, żeby ich punktowy dorobek ciągle był zerowy, ale na pewno gotowi jesteśmy na trudną przeprawę. Nawet jeżeli Korona nie zdoła się utrzymać, to raczej nie jest możliwe, że nie zdobędzie żadnego punktu, że nie wygra meczu. Trzeba być gotowym na to, by nie nastąpiło to w meczu z nami.

- W meczu z Wisłą w roli ofensywnego pomocnika grał Murawski, ale trener Moskal stwierdził, że nie musi tak być w kolejnym meczu. Jest pan gotowy do gry bliżej napastnika ?

- Jeżeli zajdzie taka potrzeba, to na pewno podejmę wyzwanie, jednak podobnie jak Rafał ja również wolę grę z głębi pola. Nikt sobie jednak pozycji wybierać nie będzie, wszyscy musimy się podporządkować.

- W Zawiszy w poprzednim sezonie często grał pan na dziesiątce i wychodziło to całkiem nieźle o czym świadczy 13 zdobytych goli.

- Sytuacja była trochę inna. Byłem jednym z nielicznych piłkarzy, którzy po spadku pozostał w Bydgoszczy. Trener chciał, żebym pełnił rolę ofensywnego pomocnika, bo liczył na moje doświadczenie. Ja oczywiście nie byłem zadowolony, ze muszę grać na zapleczu ekstraklasy, ale dziś z perspektywy czasu twierdzę, że ten sezon na pewno mnie wiele nauczył i na pewno zyskałem sporo nowych doświadczeń.

- Jakby pan siebie scharakteryzował ? Więcej w panu walorów ofensywnych, czy defensywnych ?

- Wydaje mi się, że tak pół na pół. Dlatego uważam, że optymalną dla mnie pozycją jest ósemka. Lubię być aktywny w grze defensywnej, ale chcę też uczestniczyć w konstruowaniu ataków.

- Wszyscy wiemy, że już w ubiegłym roku był pan bliski transferu do Pogoni, ale to nie była pierwsza próba pozyskania pana przez Pogoń.

- Po raz pierwszy Pogoń zainteresowała się mną, gdy przechodziłem z Lecha do Zawiszy. W Lechu była wtedy ogromna konkurencja w środkowej formacji, więc chciałem odejść, żeby się rozwijać i nie tracić czasu na ławkę rezerwowych. Wtedy to były jednak tylko zapytania, konkretnych rozmów nie prowadziliśmy, od początku najbardziej na moim pozyskaniu zależało Zawiszy.

- W ubiegłym roku było jednak już bardzo blisko.

- Oj tak. To był dla mnie ciężki okres. Spadliśmy z Zawiszą z ekstraklasy, choć wiosnę mieliśmy naprawdę całkiem dobrą. Po spadku okazało się, że niemal wszyscy czołowi piłkarze odchodzą. Ja miałem ważny kontrakt, więc nie wszystko zależało ode mnie. Nie jestem takim typem człowieka, że stroi fochy, pozoruje kontuzje i ewidentnie daje do zrozumienia, że chce odejść za wszelką cenę. Chciałem, ale w normalnych okolicznościach. Pogoń była zdeterminowana, a prezes Osuch też wydawał się być pogodzony. Wszystko zmieniło się jednego dnia i tak naprawdę nie wiem z jakiego powodu. Prezes mnie nie puścił, bo uznał, że ze mną w składzie drużyna ma szansę powalczyć o awans. W lidze szło nam całkiem nieźle, ale tylko do pewnego momentu i awansować się nie udało.

- Zawisza mógł na panu zarobić około 600 tys zł, bo tyle oferowała Pogoń. Ostatecznie przyszedł pan za darmo.

- Nie wiem ile Pogoń oferowała za moje przyjście. Gdy okazało się, że jednak z transferu nic nie wyjdzie, to postanowiłem skupić się na piłce. Po zakończeniu rundy jesiennej Pogoń odezwała się znowu i wtedy już nie było żadnych przeszkód.

- Podpisał pan kontrakt od lipca, ale wiosną grał jeszcze w Zawiszy. Motywacji nie brakowało ?

- Starałem się grać jak najlepiej, ale wiadomo, że w takiej sytuacji, kiedy drużyna traci szanse na awans i wie się, że to już koniec przygody z tym klubem, to motywacja nie jest już tak silna.

- Czy prócz Pogoni były jeszcze jakieś oferty ?

- Były, ale Pogoń była pierwsza, negocjowała już ze mną wcześniej, a mi bardzo podobała się perspektywa gry w Szczecinie. Nie wahałem się.

- Nie wszyscy wiedzą, że w pierwszej drużynie Lecha wcześniej grał pan w eliminacjach Ligi Mistrzów, niż w ekstraklasie.

- Tak było w istocie. To było sześć lat temu. Drużyna była dość mocno przemeblowana. Odszedł przecież Robert Lewandowski, ale na moją ewentualną grę nie miało to wpływu, bo to przecież nie moja pozycja. Zagrałem od pierwszej minuty w meczu ze Spartą Praga obok takich piłkarzy, jak: Peszko, Injac, Stilic, Kriwiec, Wichniarek. Później były mecze już w grupie Ligi Europejskiej: Salzburgiem, Manchesterm City. Wspaniała przygoda i znakomite rozpoczęcie dorosłej przygody z futbolem.

- Tremy nie było ?

- Była i to ogromna. Miałem jednak to szczęście, że w Lechu była nas całkiem spora grupa rówieśników. Prócz mnie Kamiński, Bereszyński, Golla, Możdżeń. Wspieraliśmy się wzajemnie.

- Po odejściu trenera Zielińskiego nie cieszył się już pan tak dużym zaufaniem u kolejnych szkoleniowców. Dlaczego ?

- Za trenera Bakero leczyłem kontuzje, natomiast gdy przyszedł trener Rumak, to przegrywałem rywalizację. Doszedł do drużyny między innymi Rafał Murawski, był Trałka, Injac, Stilic. Zabrakło dla mnie miejsca.

- Z Murawskim ponownie spotkał się pan w Szczecinie, ale z Gollą się pan trochę minął.

- Z Rafałem to duża przyjemność grać, natomiast spośród naszej paczki z Lecha, to każdy z nas powędrował w różne strony. Takie życie piłkarza.

- Dziękuję za rozmowę. ©℗ Wojciech Parada

 

REKLAMA
REKLAMA

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA