W wieczornym sobotnim spotkaniu 17. kolejki piłkarskiej PKO BP Ekstraklasy zajmująca pozycję lidera Pogoń Szczecin bezbramkowo zremisowała na swoim boisku z Piastem Gliwice, a więc gospodarzom nie udało się zrewanżować za środową porażkę 1:2 z Piastem w 1/8 finału Pucharu Polski.
PKO BP Ekstraklasa: POGOŃ Szczecin - PIAST Gliwice 0:0
POGOŃ: Dante Stipica - Jakub Bartkowski, Kóstas Triantafyllópoulos, Benedikt Zech, Luís Mata - Michał Kucharczyk, Kamil Drygas (83 Kacper Kozłowski), Damian Dąbrowski (63 Tomás Podstawski), Kacper Smoliński (78 Adrian Benedyczak), Sebastian Kowalczyk (63 Alexander Gorgon) - Luka Zahovič (83 Paweł Stolarski)
PIAST: František Plach - Martin Konczkowski, Piotr Malarczyk, Jakub Czerwiński, Jakub Holúbek - Arkadiusz Pyrka, Michał Chrapek, Tomáš Huk, Patryk Lipski (84 Tiago Alves), Kristopher Vida (81 Gerard Badía) - Michał Żyro
Żółte kartki: Dąbrowski, Kowalczyk, Drygas - Chrapek, Huk, Pyrka. Sędziował: Łukasz Szczech (Warszawa).
Sobotni mecz toczył się formalnie bez udziału publiczności, ale spora, kilkudziesięcioosobowa grupa najwierniejszych fanów Pogoni, kibicowała swej drużynie zza płotu od strony ul. Karłowicza i Uniwersytetu Szczecińskiego. Dopingowali niemal bez przerwy przez całe spotkanie i to tak głośno, jakby siedzieli na trybunach. „Lidera mamy, na mistrza Polski czekamy!" i „Piłka nożna dla kibiców!" - to tylko niektóre, z bogatego repertuaru ich przyśpiewek.
Spotkanie było rewanżem za środowy mecz obu drużyn w PP, ale skończyło się bez bramek, choć oba zespoły chciały wygrać, o czym świadczą choćby zmiany dokonywane przez szkoleniowców. W końcówce Kosta Runjaic wpuścił drugiego napastnika Benedyczaka oraz rekonwalescenta Kozłowskiego. Natomiast były selekcjoner reprezentacji Polski Waldemar Fornalik także dokonywał roszad wzmacniających formację ofensywną. W obu klubach zdecydowanie silniejsze były jednak linie defensywne, więc skończyło się bez goli zasłużonym podziałem punktów. Pojedynek toczył się w strasznym mrozie, a z każdą minutą poziom tzw. odczuwalnego zimna był większy. Z tego powodu zawodnicy mieli problemy z koordynacją ruchową i było wiele zderzeń (także głowami) oraz strat piłek. Po raz kolejny nasuwa się więc pytanie, czy połowa lutego to najlepszy czas do gry w piłkę? A dodajmy, że w tym roku najwyższa liga wystartowała już w styczniu.
Początek meczu należał do portowców i już w 5 minucie Zahovič znalazł się w dobrej pozycji, ale został zablokowany. Po chwili po rzucie rożnym główkę Drygasa Plach wybił nad poprzeczkę. W 23 minucie pierwszą dobrą okazję mieli goście, ale Vidę zablokował Bartkowski. W 27 minucie Triantafyllópoulos strzelił z dystansu wprost w bramkarza. W 31 minucie po kombinacyjnej akcji i ostatnim podaniu Kowalczyka, Zahović znalazł się w sytuacji sam na sam z Placem, ale bramkarz wygrał ten pojedynek broniąc intuicyjnie... biodrem. W 42 minucie gliwicki golkiper z najwyższym trudem sparował strzał Bartkowskiego na rzut rożny.
Pierwszy kwadrans po przerwie należał do Piasta i już w 47 minucie były piłkarz Pogoni Żyro miał szansę, ale nie doszedł do piłki. Po chwili kolejną akcję rywali dalekim wyjściem powstrzymał Stipica, a w 58 minucie Żyro strzelił tuż obok słupka. W odpowiedzi strzałem bliskim bramki popisał się też Dąbrowski. Dodajmy, że żółta kartka, jaką ten zawodnik w sobotę otrzymał, wyklucza go z gry w najbliższym spotkaniu z Wisłą w Krakowie. W 64 minucie w sytuacji sam na sam znalazł się Żyro, ale nie wykorzystał okazji, a ponadto był spalony. Później oglądaliśmy dwa groźne strzały Drygasa; pierwszy obroniony na rzut rożny, a drugi minimalnie niecelny. W 73 minucie Stipica obronił bardzo groźny strzał z dalszej odległości, którego autorem był Holubek. Spore emocje były jeszcze w doliczonym czasie gry, a w pierwszej nadliczbowej minucie fatalny błąd Zecha, naprawił Stipica, broniąc strzał najaktywniejszego na boisku i najbliższego bramki - Żyry. W jednej z ostatnich akcji, silny strzał Kucharczyka zrykoszetował od gliwiczan i skończyło się jedynie na rzucie rożnym, choć piłka opuściła boisko tuż koło słupka. ©℗
(mij)