Niedziela, 17 listopada 2024 r. 
REKLAMA

Piłka nożna. Rehabilitacja Hutnika w Kleczewie

Data publikacji: 18 sierpnia 2019 r. 15:58
Ostatnia aktualizacja: 18 sierpnia 2019 r. 15:58
Piłka nożna. Rehabilitacja Hutnika w Kleczewie
 

Dobrym startem w piłkarskiej IV lidze imponują Błękitni II Stargard, gromiąc przed tygodniem na wyjeździe Hutnika Szczecin, a teraz wysoko pokonując Spartę Węgorzyno 5:0. Świetnie spisują się też Ina Goleniów i Rasel Dygowo.

Najbardziej sympatyków IV-ligowego futbolu zelektryzował jednak mecz w Kamieniu Pomorskim pomiędzy miejscowym Gryfem i Flotą Świnoujście. Powodem był fakt, że na stadion nie wpuszczono kibiców żadnej z drużyn. A szkoda, bo emocji było co niemiara: sporo bramek, czerwone kartki i rozstrzygnięcie w doliczonym czasie gry.

Powodem gry przy pustych trybunach była decyzja burmistrza Kamienia Pomorskiego, który obawiał się powtórzenia zamieszek, do jakich doszło podczas wcześniejszego spotkania Gryfa z Vinetą Wolin.

Kibiców nie wpuszczono na stadion, ale spora grupka miejscowych zebrała się wzdłuż płotu i śpiewami obrażała zespół ze Świnoujścia. Do śpiewających podjechał dość szybko policyjny radiowóz, a później drugi i repertuar piosenek zmienił się na bardziej kulturalny...

Na boisku zaś już od pierwszych minut zaznaczyła się przewaga dawnego I-ligowca ze Świnoujścia. W 19 minucie pozyskany przed sezonem ze Sparty Węgorzyno Grzegorz Tarasewicz strzelił w poprzeczkę, a trzy minuty później Dawid Adamski dał wyspiarzom prowadzenie. Na 2:0 wkrótce po przerwie podwyższył Tarasewicz.

Po kwadransie drugiej połowy kontaktowego gola zdobył zaś Szymon Włodarek. Impet gospodarzy został jednak przyhamowany, gdy w 76 minucie, po faulu na Tarasewiczu, czerwoną kartkę ujrzał Bartosz Sasin z Gryfa. Wkrótce jednak siły się wyrównały, bo po drugiej żółtej kartce, boisko musiał opuścić nowy nabytek Floty, pozyskany latem ze szczecińskiej Iskierki - Ukrainiec Maksym Oliinyk.

Emocje sięgnęły zaś zenitu w końcówce, gdy w trzeciej minucie doliczonego czasu grający trenera Gryfa Szymon Smerdel podał do Norberta Neumanna, a ten zdobył bramkę na wagę remisu.

Sporo podtekstów miał też mecz w Kluczewie pomiędzy Kluczevią Stargard i Hutnikiem Szczecin, który przed sezonem nie ukrywał wysokich aspiracji walki o czołowe lokaty, a na inaugurację został rozgromiony przez rezerwy Błękitnych Stargard. W drugiej kolejce w pojedynku z innym stargardzkim zespołem hutnicy zmazali jednak inauguracyjną plamę i dlatego o tym spotkaniu napiszemy nieco szerzej.

Gospodarze, w pierwszym meczu przed własną publicznością, także mieli na celowniku pierwsze ligowe punkty. Takie nastawienie po obu stronach gwarantowało emocjonujący pojedynek. Początek meczu był nerwowy, a gra toczyła się głównie w środku pola. Żadna z drużyn nie mogła narzucić swoich warunków, a strzały Radosława Misztala po stronie Hutnika i Grzegorz Magnuskiego po przeciwnej stronie były niecelne.

Moment przełomowy nastąpił po kwadransie, kiedy sprawy w swoje ręce wziął kapitan Hutnika Paweł Miązek. Lewy obrońca gości zdecydował się na rajd z piłką, wdarł się w pole karne i w sytuacji sam na sam otworzył wynik spotkania. Po zdobyciu pierwszego gola w sezonie podopieczni Krzysztofa Kubackiego nabrali ochoty na więcej. Mateusz Bednarski obronił jednak groźny strzał z dystansu Kamila Adamczyka.

Kilka minut później pomocnik Hutnika cieszył się już z bramki. Ogromną pracę z prawej strony pola karnego wykonał Charles Uchenna Nwaogu, który wygrał pojedynek z obrońcami i wyłożył piłkę do Adamczyka, a temu pozostało tylko dostawić nogę. Po stracie kolejnego gola groźniej zaatakowali gospodarze. Witalij Prokop w sytuacji sam na sam ubiegł jednak przeciwnika, przecinając tor lotu piłki.

Po chwili futbolówka dośrodkowana z prawego skrzydła zmierzała prosto do bramki Hutnika, ale dobrze ustawiony Witold Klym wybił ją z linii bramkowej. Przed przerwą skuteczny kontratak przeprowadzili goście, którzy za sprawą Dominika Dziąbka wywalczyli rzut karny.

Wychowanek Hutnika ruszył prawym skrzydłem i mimo pierwszej próby faulu utrzymał się na nogach, ale za drugim razem przewrócił się, a sędzia podyktował jedenastkę. Do piłki podszedł Łukasz Aleksandrowicz i zdobył swojego pierwszego gola w pomarańczowo-czarnych barwach. 

Na początku drugiej części spotkania zaatakowali gospodarze. G. Magnuski poradził sobie z obrońcami Hutnika i wystawił piłkę do Radosława Surmy, a ten z całej siły uderzył na bramkę gości, ale Prokop zdołał jednak sparować piłkę na rzut rożny.

Szczecinianie przetrzymali pierwsze ataki rywala i odpowiedzieli kolejną bramką. Na listę strzelców wpisał się Nwaogu, który pokonał Mateusza Bednarskiego efektownym lobem. Po upływie 70 minuty piłkarze Kluczevii zadali rywalowi dwa ciosy, które pozwoliły im uwierzyć w korzystny rezultat. Najpierw Dawid Banach wykorzystał sytuację sam na sam, a następnie po podyktowaniu jedenastki, do bramki z rzutu karnego trafił Kamil Bartoszyński.

Odpowiedź pomarańczowo-czarnych była piorunująca, gdyż już minutę po stracie gola, Hutnik cieszył się z piątego gola. Prokop posłał piłkę spod własnej bramki, aż w pole karne rywala, a tam Radosław Misztal uprzedził wychodzącego do piłki bramkarza gospodarzy i skierował ją do siatki. Wynik mógł jeszcze podwyższyć Bartłomiej Białek, po którego strzale, wszyscy obserwowali długo toczącą się piłkę, ale ta ostatecznie minęła słupek.

W 65 minucie doszło do ważnego wydarzenia w historii Hutnika. Toa Sugahara zaliczając oficjalny debiut, stał się pierwszym japońskim piłkarzem w dziejach klubu. Ofensywny pomocnik chciał zaznaczyć swoją obecność na boisku golem, lecz dwie próby strzału z dystansu zostały zblokowane przez obrońców kluczewian, którzy ostatecznie przegrali 2:5 (0:3). ©℗ (mij)

REKLAMA
REKLAMA

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA