Jarota Jarocin - Flota Świnoujście 3:1 (1:0); 1:0 Bartoszak (3), 2:0 Bartoszak (55), 3:0 Skokowski (63), 3:1 Iskra (70).
Początek III-ligowego spotkania w Jarocinie należał do gospodarzy, a rosła i doświadczona drużyna Jaroty zastosowała agresywny, ostry pressing, dzięki czemu już w 3 minucie objęła prowadzenie, choć gol był nieco przypadkowy. Bartoszak strzelał zza pola karnego, a zasłonięty bramkarz Floty nie zdążył z interwencją.
W dalszej części pierwszej połowy wyspiarze ze Świnoujścia mieli dobre momenty, ale nie zdołali wyrównać i na przerwę miejscowi schodzili ze skromnym, ale zasłużonym prowadzeniem. Wkrótce po zmianie stron zespół z Jarocina podwyższył prowadzenie, także w nieco przypadkowych okolicznościach, bo w zamieszaniu po rzucie wolnym.
Jeszcze dziwniejszy był trzeci gol, bo po rzucie rożnym strzałem... plecami. Honorowe trafienie zespół z wyspy Uznam uzyskał po długim wrzucie Staniszewskiego i strzałem wślizgiem Iskry, a ostatnie pół godziny gry, to była miażdżąca przewaga Floty. Świnoujska ekipa strzeliła kontaktową bramkę, której jednak sędzia nie uznał, odgwizdując spalonego (była to już drugi nieuznany w sobotę gol Floty z powodu problematycznego - zdaniem świnoujskich działaczy - ofsajdu, a autorami niezaliczonych bramek byli: Stasiak i Kopeć).
Ekipa wyspiarzy miała też pretensje do arbitra, że po brutalnym ataku na Tarasewicza wyprostowanymi i uniesionymi nogami, winowajca otrzymał jedynie żółtą kartkę. Dodajmy jeszcze, że dwukrotnie zawodnicy Jaroty wybijali piłkę z linii bramkowej, m.in. po strzale Iskry. ©℗ (mij)
Fot. Piotr Dworakowski