Pogoń zakontraktowała w zimowym okienku transferowym jak dotąd trzech piłkarzy. Są to: 27-letni bramkarz Łukasz Budziłek, 21-letni skrzydłowy Dawid Błanik i 22-letni napastnik Adam Buksa.
Sytuacja Pogoni w tabeli jest trudna. Zespół zajmuje ostatnie miejsce w tabeli, jest poważnie zagrożony degradacją, w takich okolicznościach dalsza egzystencja klubu stanęłaby pod dużym znakiem zapytania. Wygląda jednak na to, że klub nie zamierza z tego powodu szastać pieniędzmi, których w nadmiarze nie ma.
Transfery takich piłkarzy, jak Budziłek czy Błanik pokazują, że klub nieco zmodyfikował własną politykę transferową. Zaczął poważniej traktować zawodników wybijających się w I lidze, występujących w ostatnim czasie regularnie, wyróżniający się w swoich zespołach, mających potencjał i chęć rozwijania się w klubie, który daje im szansę piłkarskiego postępu. Trochę inaczej wygląda sytuacja z Buksą. To piłkarz mający kłopoty w poprzednich klubach, silniejszych, mocniejszych kadrowo, z większymi aspiracjami.
Zawsze transfer do klubu ze słabszym potencjałem organizacyjnym, sportowym i finansowym powoduje pewne ryzyko, czy dany piłkarz znajdzie w sobie odpowiednią motywację. Pogoń w poprzednim roku na takich graczach zawiodła się najmocniej. Gyurcso, Formella, Załuska czy Hołota nie znaleźli w sobie aż takich pokładów motywacji, żeby się rozwijać i pomóc wejść drużynie na wyższy poziom.
To byli piłkarze, którzy zdobywali tytuły mistrzowskie, występowali w europejskich pucharach, w reprezentacji, w zagranicznych klubach, ale problem polegał na tym, że Pogoń ich zatrudniła po tych wydarzeniach, a nie zanim osiągnęli swoją optymalną formę. Przypadek Buksy jest nieco inny. To jest piłkarz dopiero na początku swojej piłkarskiej drogi, dopiero chcący wejść na pewien pułap i taki klub jak Pogoń ma mu w tym pomóc.
Bez zagranicznego zaciągu
Do dziś klub nie pozyskał ani jednego piłkarza z lig zagranicznych i jest to pierwsza taka sytuacja od wielu lat. Nie ma pewności, czy Budziłek, Błanik czy Buksa zostaną odkryciami rundy wiosennej, ale trafiając do klubu z wyższej klasy rozgrywkowej (Budziłek, Błanik) trafią na kolejne wyzwania, otrzymają nowe bodźce, postawią sobie kolejne cele, które dotąd leżały tylko w sferze ich marzeń.
Takim piłkarzem przed trzema laty był Jakub Czerwiński i Pogoń na tym skorzystała. Piłkarz zagrał w szczecińskim klubie jeden sezon i został sprzedany za pół miliona euro. Piłkarz nawet otwarcie powiedział, że Pogoń jest przystankiem w jego karierze, że liczy na kolejne wyzwania.
Ze strony kibiców spotkała go za to krytyka, ale całkiem niesłusznie. Lepiej, jak Pogoń otoczy się piłkarzami, którzy mają ambicje, niż takimi, dla których Pogoń oznaczać będzie ostatnim klubem w karierze. Ci pierwsi prócz dobrej gry w Pogoni będą bowiem mieli dodatkową motywację, dodatkowe ambicje.
Jeżeli Budziłek, Błanik, Buksa zostaną za dwa lata sprzedani, to oznaczać to będzie, że w Pogoni sprawdzili się, pomogli, weszli na wyższy poziom, a klub na pewno na tym skorzysta sportowo, a następnie finansowo. Nie należy zatem oczekiwać od młodych piłkarzy górnolotnych deklaracji.
Przy kolejnych transferach ważny jest też wiek piłkarza. Błanik i Buksa mają po 21 lat. Polskie kluby wciąż mają problem z zarabianiem pieniędzy, z wyszkoleniem, lub wypromowaniem piłkarzy. Mają ten problem dlatego, bo stawiają na piłkarzy wiekowych, gwarantujących doraźny sukces, ale też nie taki, który gwarantowałby egzystencję na długie lata.
Młodzieżowcy w cenie
Młodzieżowa reprezentacja Polski była w ubiegłym roku najsłabszą drużyną w finałowym turnieju rozgrywanym w Polsce, ale to z tej drużyny do klubów zagranicznych trafili tacy piłkarze, jak: Bednarek, Kędziora, Jaroszyński, Murawski, Szymiński.
Już wcześniej angaż znalazło kilku innych: Drągowski, Stryjek, Linetty, Dawidowicz, Bielik, Łasicki, Kapustka, Stępiński. W sumie to ponad połowa szerokiej kadry, a mówimy w większości o piłkarzach na zachodzie Europy anonimowych, dopiero walczących o miejsce w składzie zagranicznych klubów.
Do zagranicznego transferu przymierzani są kolejni: Jach, Frankowski, Piątek. Wkrótce na polskich boiskach nie będzie już w ogóle dobrych piłkarzy z roczników 1994-96.
W szerokiej kadrze był też Buksa. Pogoń zatem liczy na to, że skoro do zagranicznych klubów można było sprzedać Szymińskiego, Murawskiego, czy Jaroszyńskiego, a do transferu szykowani są kolejni, to tym bardziej będzie to można zrobić z Buksą, który jest piłkarzem ofensywnym, wciąż dobrze rokującym. Pod warunkiem, że stworzy się mu możliwości rozwoju, a Pogoń zamierza takim piłkarzom w tym pomagać.
Jeżeli Pogoń chce zarabiać na swoich piłkarzach, tak jak Lech na Bednarku, Kędziorze, czy Kownackim pół roku temu, to musi szukać i namawiać do gry w swoim klubie takich piłkarzy, jak: Buksa, czy Błanik, musi promować takich graczy, jak: Piotrowski, czy Listkowski, szykować w Akademii na ich miejsce kolejnych (Walukiewicz, Żurawski, Benedyczak) i coraz bardziej uważnie penetrować rynek I i II ligi. Tylko wtedy może funkcjonować na zdrowych zasadach bez ciągłego spoglądania na miejskie lub państwowe dotacje.
Nie czas na eksperymenty
Dziś Pogoń jest w o tyle trudnej sytuacji, że raczej musi wystrzegać się eksperymentów, bo grozi to degradacją i poważnymi konsekwencjami. Sytuacja taka jednak nie została spowodowana nadmiarem młodych i niedoświadczonych piłkarzy w składzie, ale raczej stawianiem na graczy mających problem z motywacją i koncentracją, błędną oceną piłkarskiego potencjału pozyskiwanych piłkarzy.
Dziś polskiego klubu nie stać na skuteczną rywalizację w Europie, a Pogoni wciąż jest daleko by rywalizować o czołowe miejsca w Polsce. Skoro klub nie potrafi zarabiać grając z najlepszymi w Europie, to musi znaleźć inny sposób na zarabianie pieniędzy.
Zagraniczny klub nie wahał się wydać 6 mln funtów na 21-letniego młodzieżowego reprezentanta Polski Jana Bednarka, ale już nie ma chętnych na zapłacenie 2,5 mln euro na 30-letniego ćwierćfinalistę dorosłych mistrzostw Europy Michała Pazdana.
Przede wszystkim młodość
Polski klub, w tym Pogoń nie jest w stanie zatrzymać żadnego rokującego gracza, ale nie jest też w stanie wypromować każdego. Taki gracz nie musi być nawet wyjątkowo zdolny. Musi być jednak młody. Pogoń na dziś nie ma pewności, czy drużynę wzmocni Błanik, lub Buksa, ale nie miałby też tej pewności przy zatrudnianiu na przykład Marcina Robaka.
Jest natomiast pewność, że Robaka już nie sprzeda, taki piłkarz byłby w klubie tylko kosztem. W przypadku Błanika, lub Buksy wciąż jest nadzieja, że uda się z takich piłkarzy mieć korzyść sportową, a następnie też finansową. Trzeba jednak umiejętnie ocenić potencjał piłkarza. Nie wystarczy, że jest młody.
Oczywiste jest, że z takimi piłkarzami, jak: Budziłek, Błanik czy Buksa Pogoń nie zacznie być liczącą się siłą w kraju, ale może do takiego miana aspirować. Jej miejsce jest na poziomie 6-8 miejsca. Tak wynika z potencjału sportowego, organizacyjnego i finansowego. Każde miejsce poniżej normy traktowane musi być, jako rozczarowanie, każde powyżej jako sukces.
Pomyłki i zaniedbania
Jeżeli Pogoń dziś plasuje się na ostatnim miejscu, to znaczy, że zbyt wiele spraw zostało zaniedbanych, ale nie powinno też oznaczać, że klub podczas przerwy zimowej zacznie się zadłużać, sprowadzać wiekowych piłkarzy, lub takich pokroju Ciftciego w poprzednim roku.
Pogoń bardzo zawiodła się na zagranicznych piłkarzach. Gyurcso, Cincadze, Ciftci mieli być wzmocnieniem, dwaj pierwsi mieli być z dużym zyskiem sprzedani. Dziś sytuacja jest taka, że Pogoń w ostatnich latach potrafiła zarabiać na utalentowanych juniorach: Kamilu Wojtkowskim i Mateuszu Maćkowiaku, ale już nie na rozreklamowanych zagranicznych gwiazdorach.
Okazało się, że wyrwani po raz pierwszy ze swojego kraju: Gyurcso i Cincadze nie mają odpowiedniej mentalności, wyrwali się z gorszej ligi, z dominujących tam klubów, w Polsce musieli się bardziej starać i zabrakło im charakteru, choć żadnego z nich nie można mierzyć tą samą miarą. Koszt ich utrzymania był wysoki, rozczarowanie ogromne. Przykłady Budziłka, Błanika i Buksy pokazują, że w tych transferach jest sens, ale pewności też nie ma żadnej. ©℗
Wojciech PARADA
Fot. R. Pakieser