Poniedziałkowa bardzo wysoka porażka z Piastem Gliwice dość mocno ostudziła zapędy i nastroje kibiców Pogoni Szczecin, którzy po ostatniej serii zwycięstw widzieli już naszą drużynę na podium rozgrywek i w europejskich pucharach.
Te szanse wciąż istnieją. Jeżeli drużyna wyciągnie wnioski z poniedziałkowego spotkania, jeżeli poszczególni gracze będą się rozwijać, jeżeli klub nie osłabi zespołu, sprzedając zimą jednego lub dwóch czołowych graczy, to wciąż możemy snuć nadzieje o wyjątkowym dla klubu sezonie.
Biorąc pod uwagę postęp, jaki zespół poczynił za kadencji Kosty Runjaica, to należy się spodziewać, że drużyna wciąż będzie się rozwijała, a przykre wpadki jak ta w Gliwicach od czasu do czasu będą się przytrafiać.
Przed pojedynkiem z Piastem należało brać pod uwagę przerwanie fantastycznej passy zwycięstw. Trudno jednak było spodziewać się tak dotkliwej porażki, tak wyraźnej przewagi przeciwnika wygrywającego mecz z tak dużą łatwością, swobodą.
Piast wygrał łatwo
Piast zbyt mocno się nie namęczył, by odnieść zwycięstwo, nie musiał rozpaczliwie bronić wyniku, a mecz bardzo szybko został rozstrzygnięty na jego korzyść. Wygrana gospodarzy była łatwa i ten fakt jest najbardziej upokarzający, Pogoń nie postawiła wysoko poprzeczki.
Pogoń w sobotę będzie miała najlepszą z możliwych okazji do rewanżu. Zmierzy się z najsłabszą drużyną w ekstraklasie Zagłębiem Sosnowiec. To beniaminek ekstraklasy, który w pierwszym meczu tych drużyn wygrał zdecydowanie aż 3:0. Do dziś to jest zaledwie jedna z dwóch wygranych Zagłębia w całym sezonie.
Tamten mecz nie przebiegał jednak pod zdecydowane dyktando gospodarzy, wynik absolutnie nie odzwierciedlał przebiegu meczu, boiskowych wydarzeń. Tak czasem bywa, że zespół kreujący grę, starający się zdominować przeciwnika przegrywa mecz i to w sposób dobitny.
Pogoń zmierzy się w sobotę z przeciwnikiem grającym obecnie na poziomie I-ligowym. Jeżeli szczecinianie nie zdołają tego spotkania wygrać, oznaczać to będzie, że mocno już odczuwają trudy sezonu i są nim wyraźnie zmęczeni.
Pogoń późno weszła w sezon
Musimy jednak pamiętać, że Pogoń bardzo późno weszła w sezon. Na dobrym poziomie sportowym, motorycznym, wydolnościowym zaczęła dopiero grać trzy miesiące temu, wcześniej wyraźnie nie była na to gotowa. Powinna zatem być przygotowana pod każdym względem do gry na wysokim poziomie do końca grudnia.
To jest bardzo ważny czas, właśnie w tym miesiącu zawsze kształtuje się charakter zespołu i jego cele. Przed rokiem Pogoń właśnie w grudniu wygrała swój pierwszy mecz na własnym boisku z Arką Gdynia, kilka dni wcześniej zwyciężyła w meczu z Lechią Gdańsk, to był przełomowy mecz całego sezonu.
Gdyby nie został przez portowców wygrany, to najprawdopodobniej zespół już by się nie podniósł. Jedna wygrana okazała się bardzo silnym impulsem, spowodowała, że zespół uwierzył w siebie i z drużyny praktycznie skazanej na degradację stał się bardzo silnym kandydatem do utrzymania się w lidze mimo wciąż znaczącej straty punktowej.
Właśnie w grudniu trzy lata temu Pogoń miała serię pięciu zwycięstw. Dzięki temu zakończyła rok na czwartym miejscu, z planami i ambicjami zajęcia czołowej lokaty na koniec sezonu. W efekcie zespół zakończył sezon na szóstym miejscu, najlepszym od 15 lat, ale w klubie uznano to za wynik mało satysfakcjonujący, bo grudzień poprzedniego roku dawał podstawy do gry o cele zdecydowanie wyższe.
Powrót Drygasa
Pogoń będzie chciała zmazać plamę z Gliwic i będzie jej o to o tyle łatwiej, że do składu wróci Drygas. Jego brak w Gliwicach był bardzo odczuwalny. Nasza druga linia nie stanowiła monolitu, została zdominowana przez gliwiczan, zawiedli gracze doświadczeni: Majewski i Guarrotxena. Obu w sobotnim meczu może nawet zabraknąć w wyjściowej jedenastce.
Trener Kosta Runjaic po meczu w Gliwicach był szczególnie oburzony mową ciała swoich zawodników. To znaczy, że nie odczytał z twarzy swoich zawodników chęci walki, odbudowy, determinacji. To są elementy niezbędne, ich braku szkoleniowiec nie toleruje.
Przekonało się o tym wcześniej kilku piłkarzy, których już w klubie nie ma. Jeżeli szkoleniowiec odkryje, że w kolejnym spotkaniu jeden czy dwóch piłkarzy przechodzi obok meczu lub toczy go według własnych reguł, to nie będzie miał skrupułów i w przerwie zimowej zrezygnuje z niego bez względu na jego obecną pozycję w zespole. Tak było wcześniej w przypadku Gyurcso, Rapy, Korta, Cincadze, Rasmussena czy Formelli.
Jedna porażka, nawet tak bardzo wysoka i dotkliwa, nie może niweczyć dorobku, jaki zespół wypracował w trzech ostatnich miesiącach, ale musi być sygnałem ostrzegawczym, że nie wolno traktować swoich obowiązków ulgowo. Pogoń doznała najwyższej porażki w sezonie, nie strzeliła bramki po raz pierwszy od sierpnia, nie stworzyła nawet zbyt wielu okazji bramkowych. To się nie może powtórzyć.
W sobotę grać będzie z przeciwnikiem, który wygrał zaledwie dwa razy, stracił najwięcej goli – średnio traci ich ponad dwa na jeden mecz. To jest zespół, który jeszcze nie wygrał na wyjeździe, w dziewięciu spotkaniach poza Sosnowcem zdobył zaledwie osiem goli. Strata punktów z takim przeciwnikiem będzie dla Pogoni porażką większego kalibru niż wpadka w Gliwicach.
Pogoń z Zagłębiem zagra bez pauzującego za czerwona kartkę Załuski i kontuzjowanych: Niepsuja, Dwaliego, Nunesa, Fojuta, Frączczaka, Żyry, Buksy. Ten ostatni nie zagra już do końca roku.
W bramce Zagłębia zobaczymy natomiast Dawida Kudłę, który w latach 2013-17 był piłkarzem Pogoni, rywalizował o miejsce w składzie z Radosławem Janukiewiczem i Jakubem Słowikiem. ©℗
Wojciech PARADA
Fot. R. Pakieser