W piłkarskiej PKO BP Ekstraklasie Pogoń Szczecin zrehabilitowała się za odpadnięcie z Pucharu Polski i odniosła pierwsze w tym sezonie wyjazdowe zwycięstwo, wygrywając 1:0 pod Wawelem z Wisłą Kraków, a gola na wagę kompletu punktów zdobył były zawodnik Białej Gwiazdy Jean Carlos, po centrze eks-wiślaka Jakuba Bartkowskiego i kiksowym podaniu obecnego krakowianina Konrada Gruszkowskiego.
Piłkarska PKO BP Ekstraklasa: WISŁA Kraków - POGOŃ Szczecin 0:1 (0:1); 0:1 Jean Carlos Silva (15).
WISŁA: Paweł Kieszek - Konrad Gruszkowski (77 Dawid Szot), Michal Frydrych, Serafin Szota, Matej Hanousek - Yaw Yeboah, Gieorgij Żukow, Michal Skvarka (83 Hubert Sobol), Aschraf El Mahdioui, Mateusz Młyński (46 Dor Hugi) - Felicio Brown Forbes (46 Jan Kliment)
POGOŃ: Dante Stipica - Paweł Stolarski, Konstantinos Triantafyllopoulos, Benedikt Zech, Jakub Bartkowski - Jean Carlos (72 Luka Zahovič), Damian Dąbrowski, Sebastian Kowalczyk, Kacper Kozłowski (65 Kacper Smoliński, 78 Maciej Żurawski), Kamil Grosicki (65 Rafał Kurzawa) - Piotr Parzyszek (65 Michał Kucharczyk)
Żółte kartki: Forbes, Savić – Bartkowski, Kucharczyk. Sędziował: Szymon Marciniak (Płock).
Na początku meczu Forbes strzelił gola dla Wisły z wyraźnego spalonego, choć sędzia główny mimo sygnalizacji asystenta czekał jeszcze na analizę VAR-u. W 15 minucie Gruszkowski chciał wybić dośrodkowanie Bartkowskiego i... wyłożył piłkę Carlosowi Silvie, który pewnie pokonał bramkarza rywali i jak się później okazało, był to jedyny gol tego pojedynku. Do przerwy ładnie strzelali jeszcze Grosicki i Stolarski, a portowcy skutecznie łapali krakowian na spalone, a w ataku marnowali rzuty rożne, krótko je rozgrywając zamiast dośrodkowań (w II połowie robili podobnie).
Po przerwie Wisła zaatakowała i oddała pierwsze strzały, ale Pogoń szybko odzyskała kontrolę nad meczem. Niestety, na kwadrans przed końcem Smoliński odniósł kontuzję wyglądającą bardzo groźnie i na noszach opuścił boisko. W końcówce krakowianie ponownie zaatakowali i niewiele brakowało, by Pogoń w końcówce zremisowała kolejny pojedynek, w którym prowadziła, ale na szczęście w 88 minucie Stipica intuicyjnie obronił główkę z 3 metrów Frydrycha. W nerwowych ostatnich minutach można było odnieść wrażenie, że szczecinianom jakby nieco zaczęło brakować sił... ©℗
(mij)