Poniedziałek, 29 lipca 2024 r. 
REKLAMA

Piłka nożna. Opowieść kibica (ROZMOWA)

Data publikacji: 02 listopada 2017 r. 19:41
Ostatnia aktualizacja: 04 listopada 2017 r. 14:19
Piłka nożna. Opowieść kibica (ROZMOWA)
 

Rozmowa z Grzegorzem Kozakiem, jednym z byłych nieformalnych przywódców kibiców szczecińskiej Pogoni, a obecnie aktywnym działaczem Związku Żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych

Grzegorz Kozak przez wiele lat uważany był za jednego z przywódców ruchu kibicowskiego Pogoni Szczecin, później, w okresie największych problemów naszego klubu, został jego działaczem, podejmując się niezwykle trudnego działania, zapoczątkowując drogę doprowadzenia piłkarskiej drużyny z IV-ligowej otchłani z powrotem do ekstraklasy. Obecnie nadal kibicuje Dumie Pomorza (mało kto wie, ale to on był pomysłodawcą tej nazwy przy okazji sporządzania dużej flagi w połowie lat 90.), ale swoją społeczną aktywność skoncentrował na działalności patriotycznej, zostając prezesem Okręgu Szczecińskiego ZŻ NSZ oraz wiceprezesem Zarządu Głównego tej organizacji.

– Pamięta pan pierwszą wizytę na stadionie przy Twardowskiego?

– Było to w 1980 roku na bezbramkowym meczu z Moto Jelczem Oława, gdy Pogoń spadała z ekstraklasy, a na trybunach była zaledwie garstka kibiców. Mecz rozgrywany był wieczorem w świetle jupiterów, co mnie jako młodego chłopaka zauroczyło i zakochałem się w Pogoni. Stadion zacząłem odwiedzać coraz częściej, a także rozpocząłem treningi w morskim klubie pod okiem trenera Grygorcewicza, ale jednak bardziej od gry podobało mi się dopingowanie.

– Kibicowanie wiąże się też z wyjazdami na mecze…

– Pierwszy raz wyjechałem na spotkanie z Widzewem do Łodzi na wiosnę w 1984 roku, które przegraliśmy 1:2. Do dziś pamiętam stadionowe spięcie z łódzkimi kibicami, ale nie Widzewa, tylko ŁKS-u, którzy koniecznie chcieli z nami „porozmawiać”. W tamtych latach nie było wydzielonych i ogrodzonych sektorów dla kibiców gości, więc „rozmowy” były kontaktowe. Wtedy na mecze jeździło się bez eskorty milicji. Jeśli grupa, jak wówczas w Łodzi, liczyła 60-80 osób, to można było się bronić, ale często wyjeżdżało się w skromniejszej obsadzie, zajmując w wagonie zaledwie kilka przedziałów lub w skrajnych przypadkach nawet jeden. Wtedy adrenalina była gwarantowana.

– W pewnym momencie Pogoń postanowiła sformalizować waszą grupę.

– Utworzony został oficjalny Klub Kibica, a Pogoń wydelegowała specjalnego pracownika, który miał się z nami kontaktować. W baraku przy pływalni, tuż przy ulicy Twardowskiego, otrzymaliśmy pokój do własnej dyspozycji. Wystawiono nam też legitymacje, a moja miała jeden z początkowych numerów. Bardziej profesjonalnie były też od tego czasu organizowane wyjazdy; nie tylko pociągami, ale także autobusami i busami.

– Często pan wyjeżdżał?

– W latach 1984-86 byłem na około 20-25 wyjazdach. W sezonie 1986/87 byłem na wszystkich meczach wyjazdowych. Pogoń była wówczas w ścisłej czołówce ruchu kibicowskiego, zajmując miejsce w pierwszej trójce i tocząc zażarte boje o prymat z Lechią Gdańsk czy Śląskiem Wrocław. Takie ekipy jak Lech Poznań, Widzew i wiele innych uznanych marek były dla nas tylko tłem. Nasi kibice w zorganizowanych grupach wyjeżdżali też na koncerty muzyczne, a ponadto podejmowali wątki niepodległościowe, skandując regularnie na wyjazdach: „Solidarność!”, gdyż było wśród nas wielu stoczniowców i portowców. Często byliśmy za to pałowani przez milicję. Ale najwięcej zamieszek i starć z ZOMO było po wprowadzeniu stanu wojennego, czyli w latach 1981-83. Do dziś pamiętam słynne pochody po meczach w Szczecinie, podczas których próbowaliśmy przejść środkiem centralnych ulic spod stadionu pod gmach Komitetu Wojewódzkiego PZPR i szczecińskich redakcji, „Kuriera” oraz „Głosu”. Wielokrotnie byliśmy jednak rozpędzani już wcześniej; najczęściej przy alei Wojska Polskiego. Milicja bardzo się bała tych naszych akcji. Robiono z nas chuliganów i rzeczywiście, jak to bywa z młodzieżą, były czasem rozmaite wybryki. Ale było też wiele nadzwyczaj poważnych dyskusji o polityce. Organizowano też marsze typowo niepodległościowe; na początek w rocznicę Konstytucji 3 maja. Później spotkała mnie przymusowa przerwa w kibicowaniu z powodu zasadniczej służby wojskowej.

– Po powrocie do cywila można było znowu zawiesić granatowo-bordowy szalik na szyi.

– Tak właśnie się stało, a od sezonu 1994/95 byłem już nie tylko szalikowcem, ale także wraz z kilkoma innymi osobami, między innymi Markiem Pawlakiem, organizatorem życia kibicowskiego. Dobrze współpracowało nam się z dyrektorem klubu Andrzejem Rynkiewiczem i byliśmy prekursorami wielu inicjatyw. Mieliśmy największą w Polsce sektorówkę, wydawaliśmy gazetki „Pogoń Fans”, a w Pleciudze wyprodukowaliśmy Gryfusa. Na wyjazdy zaczęliśmy wynajmować specjalne pociągi. Żyliśmy bardzo intensywnie, a napędzało nas przywiązanie do barw klubowych. Wśród polskich ultrasów w latach 90. byliśmy jednymi z lepszych. Szczególnie elektryzowały nas mecze z Lechem Poznań, Legią Warszawa czy Lechią Gdańsk. Kibice dawali wówczas z siebie wszystko, ale piłkarze także!

– Nadszedł czas, by z kibica przeistoczyć się w klubowego działacza.

– Zostałem działaczem nie rezygnując z kibicowania, a do 2007 roku angażowałem się we wszystkie kibicowskie wątki. Działalność w klubie rozpoczynałem od pomagania w organizacji obchodów rocznicowych, ale wspierałem Pogoń na wielu płaszczyznach organizacyjnych, w tym przy pozyskiwaniu sponsorów. Niestety, nadszedł też czas, że trzeba było ratować nasz klub. Za czasów Lesa Gondora urządzaliśmy manifestacje i powstała Pogoń Walcząca. Natomiast po rządach Antoniego Ptaka brałem czynny udział w odbudowie, będąc wiceprezesem Pogoni Szczecin Nowa, której prezesem był Dariusz Adamczuk. Później na naszej bazie i stowarzyszenia MKS Pogoń, powstała spółka akcyjna, prowadzona przez „gastronomików”: Grzegorza Smolnego i Artura Kałużnego, w której zostałem pełnomocnikiem zarządu do spraw marketingu. W tym właśnie czasie powstała klubowa sala tradycji, a ja pomagałem przy jej urządzeniu. Moja działalność skończyła się jednak nagle, po przesileniu na linii: klub–kibice–sponsor, jakie wywołała próba pojawienia się w Pogoni biznesmena Zbigniewa Drzymały i negocjacje na ten temat. Zrezygnowałem wtedy z zajmowanego stanowiska, mimo że nie uczestniczyłem w tych rozmowach, bo uważałem, że będąc pracownikiem klubu muszę być lojalny wobec niego, ale jednocześnie także wobec środowiska, z którym spędziłem kawał mojego życia. Jednak wywodząc się z ruchu kibicowskiego, oberwałem osobiście za ten stan rzeczy. To była dobra lekcja na przyszłość. Przez te lata wiele się jednak nauczyłem i zrozumiałem, jak ważne jest serducho, wiara w sens pracy i oddani współpracownicy, bo w pojedynkę niczego się nie osiągnie. Doceniłem też patriotyzm lokalny, czyli przywiązanie do klubu i miasta, które niejako automatycznie, z czasem sukcesywnie przekształca się w patriotyzm narodowy.

– Widać to na pańskim przykładzie po mocnym zaangażowaniu w działalność patriotyczną.

– Zaangażowałem się w taką, bo interesowała mnie historia II wojny światowej, a gdy zacząłem ją zgłębiać, zafascynowała mnie historia podziemia niepodległościowego. Zacząłem jeździć na wykłady historyków, między innymi Leszka Żebrowskiego. Szczególnie interesowało mnie wszystko związane z Narodowymi Siłami Zbrojnymi, organizacją działającą w czasie II wojny światowej i później. Zacząłem szukać śladów NSZ w Szczecinie i po kilku latach dotarłem do Świętej Pamięci Antoniego Rogowskiego, Prezesa Okręgu Szczecińskiego Związku Żołnierzy NSZ. Zaangażowałem się w pracę organizując wiele wydarzeń, a Okręg Szczeciński stał się jednym z najprężniejszych w Polsce. W roku 2013 w grodzie Gryfa zostałem prezesem reaktywowanego okręgu, a później dzięki zaufaniu władz centralnych, a szczególnie weteranów podziemia narodowego, wybrano mnie na wiceprezesa Zarządu Głównego. Byłem także głównym pomysłodawcą Porozumienia Środowisk Patriotycznych, gdzie znalazła się także grupa kibiców Pogoni, które między innymi 11 listopada organizuje w Szczecinie Marsze Niepodległości. Jak się w coś angażuję, daję z siebie 100 procent, więc nie mogę godzić obecnej działalności z inną, ale oczywiście Pogoń w sercu mam wyrytą na zawsze, śledzę na bieżąco sytuację, chodzę na mecze w Szczecinie, a nawet raz na jakiś czas wyruszam na wyjazdową eskapadę. Chciałbym przy tej okazji bardzo podziękować swojej żonie, jak i dzieciom, bo bez ich zrozumienia i wsparcia moja praca organizacyjna dla Pogoni, jak i ZŻ NSZ byłaby niemożliwa.

– Ostatnie miejsce naszych piłkarzy w tabeli ekstraklasy musi bardzo boleć…

– Pogoń to zasłużony klub, nawiązujący nazwą do tradycji Pogoni lwowskiej, siódmy w tabeli wszechczasów piłkarskiej ekstraklasy, więc bezsprzecznie zasługuje na szacunek, zarówno piłkarzy będących ostatnim elementem układanki i odpowiadających za wyniki, jak i zarządzających! W tych trudnych chwilach kibice nie mogą się odwrócić od drużyny; pamiętajmy, że „Szczecin jest naszym miastem, Pogoń naszym życiem!”. Piłkarze i działacze odchodzą; prawdziwi kibice zostają na zawsze. Wierzę, że najgorszy okres mamy za sobą, bo 70-lecie klubu chciałbym świętować w dobrym nastroju i przy rozpoczęciu prac budowlanych nowego stadionu, na który nasz klub, jak i Szczecin, zasługują.

– Dziękujemy za rozmowę. ©℗ (mij)

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

ER
2017-11-04 13:56:28
i pomyśleć że kibol ma etos. Broń nas Panie Boże przed takimi patriotami! Stadionowy bandziorek robiący wokół siebie PR.
PO-zdrawiam
2017-11-04 09:42:09
Teraz gdy "jest na czasie", że wszystko co ma wyraz: wyklęty lub niezłomny "kupuje władza" (prezes) to "nasz dzielny kozak" od razu poczuł, gdzie może się pożywić. O AK i akowcach lepiej nie wspominać, bo prezes ich nie lubi. A poza tym chwalipięta i mitoman.
Henryk W.
2017-11-03 19:49:17
Facet chce zabłysnąć w mediach zdobyć odrobinę popularności, więc się reklamuje jak może. Fantazjuje Kozak i opowiada zasłyszane, często zmyślone gadki przy piwku po meczu.
o
2017-11-03 17:47:50
można mieć różne pasje w życiu ale najważniejsze jest aby ona nie przesłaniała sensu życia.umiar jest właściwy a hasło Pogoń naszym życiem! to choroba
Piotr Wójcicki
2017-11-03 16:53:18
Z Leszka Żebrowskiego taki historyk jak z Pudzianowskiego aktor.
Kibice patrioci - nasza duma.
2017-11-03 16:44:42
Kibice i patrioci to ludzie godni szacunku. Oni kochają swój klub i kraj. Jak pomyślę sobie , ilu prosowieckich lewaków broni pomnika sowieckich morderców w centrum Szczecina to trudno zapanować nad sobą. To czas ważnych decyzji dla mieszkańców . Lewactwo czy patriotyzm ?
@@lukas
2017-11-03 16:28:37
Chrabąszcz ale te smęty to se każdy świeżak może na online wymacać wiec się tak nie myskaj jaki ty ważny buras...
@lukas
2017-11-03 13:48:29
lukas, skoro jesteś z tamtych lat, to zapewne wiesz kto to był Dzidek i co się z nim stało? ps. niech się pryszczata gimbaza nie wtrynia w temat bo i tak nie kumacie tematu !
Zygmunt
2017-11-03 10:55:11
Kozak,ciebie musiało zdrowo porąbać.Kiedy,no pytam się grzecznie,kiedy Moto Jelcz Oława Grał w ekstraklasie.Jesteś osioł a nie kozak.
do /do ehhh/
2017-11-03 09:40:12
Internetowych trolii to poszukaj wśród milośników PiSu. Zbliżają się wybory,to może załapiesz się na "wirtualny etat" od Szefernakera :) Kibice Pogoni od zawsze kojarzeni byli z metalami. Proskinheadowi byli: Lechia,Sląsk, ŁKS, czy Cracowia, więc niech bohater wywiadu nie zaklina histori ...
M
2017-11-03 09:20:26
"patrioci" z trybun od wywieszania flagi z walusiem. Także tego...
do: ehhh..
2017-11-03 08:36:06
Pytanie brzmiało, czy pamięta pierwszą wizytę, więc odpowiada, że było to w 1980. Rodzice zabierają na mecze nawet 5-latków, więc w czym problem. Każdy ma inne hobby - jedni chodzą na mecze, a inni są internetowymi trollami totalnej opozycji.
mir
2017-11-03 08:01:03
Bados,Max,Blady,Pawlak,Blacha,Kardynal...Fajne wspomnienia:)
Waldy
2017-11-03 04:09:42
Jakie jest przeslanie tego wywiadu? Facet cos bredzi o palowaniu przez ZOMO a wiadomo ze kibole chcieli sie wyszumiec to i oberwali wplatuje jakis walek patriotyczny miesza polityke z kibicowaniem co jest w modzie i tyle jeden z wielu typowych kiboli patriotow oszolomow.
ląduj dziadu!
2017-11-02 23:11:58
zwykły kibol! "prawdziwy patriota"! Taki element popiera nieudaczników pisowskich!
ehhh..
2017-11-02 22:50:51
..synek, w 1980 to ty miałeś 10lat!!! Co za pierdoły opowiadasz.. wspomnienia starszych kolegów? czy jak? Ja skończyłem kibicować w 1984 roku. Najlepszy komentarz to chyba ten od 1993-2013 - jednym zdaniem to "weź koło i walnij w czoło", tyle tobie kolega przekazał. Oprócz "wspomnień" o stanie wojennym ..dwunastolatka, najlepszy fragment to ten: "bardziej od gry podobało mi się dopingowanie"
lukas
2017-11-02 21:24:22
to byla nasza najmocniejsza ekipa. Western w Zdrojach po meczu z Ruchem, wyjazdy do Poznania jak do siebie. Miałem szczęscie mieć sąsiada który zaliczał wszstkie wyjazdy w tamtych latach i chętnie opowiadał szczegóły. Opowieści tych słuchałem z wielkim zaciekawieniem / wówczas liderem był Bados z Podjuch
1993-2013
2017-11-02 20:05:44
jak mnie w... mieszanie kibicowania z polityka i historia. na sile robi sie z niszowego hobby cos wznioslego. skad wiem? 20 lat zmarnowanego zycia na wyjazdach i przezywanie ustawianych meczy. ja i wielu wyroslo juz z tego i tym bardziej zenujace ze stare chlopy jak ty grzesiek dalej w tym tkwicie zamiast zajac sie rodzina. forza pogon...

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA