Łukasz Zwoliński, Sebastian Rudol, Dawid Kort i Marcin Listkowski znaleźli się w minioną sobotę poza kadrą meczową w spotkaniu Pogoni z Termaliką Nieciecza. Cała czwórka wystąpiła w niedzielę w zespole rezerw, a Zwoliński i Kort zdobyli nawet gole.
Brak miejsca choćby na ławce rezerwowych to nie tylko klęska tych czterech piłkarzy. To też porażka Akademii. Zwoliński, Rudol i Kort, to brązowi medaliści mistrzostw Polski juniorów, Listkowski jest wicemistrzem Polski, z piłkarzami tymi wiązano ogromne nadzieje, mieli być wizytówką Akademii, a znaleźli się w głębokich rezerwach klubu zamykającego ligową tabelę.
Zwoliński i Rudol znajdują się w szerokiej kadrze Pogoni bardzo długo. Byli w szerokiej kadrze już wtedy, gdy zespół walczył jeszcze w I lidze. Zwoliński debiutował wtedy w oficjalnym meczu w pierwszej drużynie jeszcze za kadencji Marcina Sasala. Rudol tylko dlatego takiej szansy nie dostał, bo otrzymywał zbyt wiele powołań do reprezentacji Polski juniorów młodszych i nie uczestniczył regularnie w przygotowaniach z pierwszym zespołem Pogoni.
Debiuty u Wdowczyka
Rudol i Kort debiutowali w pierwszej drużynie za kadencji Dariusza Wdowczyka gdy ten dopiero rozpoczynał swoją pracę w Pogoni. Ten pierwszy jest w drużynie cały czas, ten drugi dwa razy odchodził na wypożyczenia, ale cały czas pozostawał pod obserwacją, był monitorowany.
Listkowski jest w pierwszej drużynie od ponad dwóch lat, dwa sezony temu był podstawowym zawodnikiem, choć miał zaledwie 17 lat. Nie tylko zdołał w młodym wieku zadebiutować w ekstraklasie, ale udało mu się też wywalczyć miejsce w podstawowym składzie drużyny, zaliczającej się wtedy do czołowych ekip w kraju.
Rudol i Zwoliński rozegrali w ekstraklasie już ponad 100 spotkań. Łącznie mają ich na koncie 210. Listkowski i Kort tych meczów mają wspólnie równe 100. Cała czwórka rozegrała zatem w najwyższej klasie rozgrywkowej łącznie dokładnie 310 spotkań. To bardzo poważny kapitał.
Na dziś sytuacja jest taka, że żaden z nich nie spełnia oczekiwań, każdy znajduje się bardzo daleko od wyjściowej jedenastki. Czwórka piłkarzy wypromowanych przez klub po osiągnięciu wymaganego doświadczenia na boiskach ekstraklasy nie potrafi przekroczyć pewnego pułapu przeciętności i marazmu, nie potrafią przejąć władzy w drużynie, brakuje im może talentu, odpowiedniego przygotowania, lub pokory.
Początek z innego pułapu
Cała czwórka rozpoczynała obecny sezon z zupełnie innego pułapu. Każdy z nich był podstawowym zawodnikiem, Kort nawet w jednym meczu kapitanem, dziś nie ma ich nawet na ławce rezerwowych. Rudol zagrał w pierwszych czterech meczach sezonu, w jednym z nich zdobył nawet bramkę, ale od 5 sierpnia nie rozegrał już na boiskach ekstraklasy nawet minuty.
Na dziś ma więcej występów w III-ligowych rezerwach, niż w ekstraklasie. Drużyna przez 9 kolejnych meczów radziła sobie bez niego, a mecz z Termaliką nie był pierwszym, w którym piłkarza zabrakło nawet na ławce rezerwowych.
Rudol zadebiutował w Pogoni w wieku 18 lat, ale dopiero od dnia swoich 19 urodzin, czyli blisko cztery lata temu, stał się piłkarzem podstawowym, absolutnie kluczowym i niezbędnym. Tak długa seria bez gier na boiskach ekstraklasy nie przytrafiła się mu nigdy. Wiosną nie zagrał w pięciu kolejnych spotkaniach, w obecnym sezonie ta seria wydłużyła się do dziewięciu spotkań. Jego pozycja w drużynie słabnie.
Zwoliński podstawowym piłkarzem Pogoni stał się od sezonu 2014/15. Miał wtedy 21 lat, za sobą bardzo udane wypożyczenie do I-ligowego Górnika Łęczna. Od tamtej pory zdarzały mu się mecze, w których nie grywał w wyjściowym składzie, w ostatnim czasie było ich nawet całkiem sporo. Niedzielny mecz z Termaliką był jednak pierwszym odkąd piłkarz jest wiodącą postacią w drużynie, kiedy zabrakło go nawet w meczowej osiemnastce z powodów tylko i wyłącznie sportowych.
Pierwszy raz poza osiemnastką
Były mecze, kiedy zasiadał na trybunach, ale wtedy powody były inne: pauza za żółte kartki, albo kontuzja. Dziś mamy do czynienia z sytuacją, że 24-letni wychowanek klubu z ponad 100 meczami w ekstraklasie nie jest nawet rezerwowym w ostatniej drużynie ekstraklasy, która postrzegana jest jako zespół pozbawiony napastnika. Dla Łukasza Zwolińskiego nie może być zatem gorszej rekomendacji.
Dawid Kort podstawowym graczem stał się wiosną. To jego dobra forma doprowadziła zespół do pierwszej ósemki, piłkarz dobrze spisywał się też na początku sezonu. Od kilku tygodni stał się jednak ofiarą katastrofalnych wyników drużyny, to jemu wypomina się brak jakości w ofensywnych poczynaniach zespołu.
Poniekąd słusznie, piłkarz grał ostatnimi czasy poniżej oczekiwań, jednak pozostawienie praktycznie jedynego ofensywnego pomocnika w drużynie poza kadrą meczową na jeden z najważniejszych meczów w sezonie, to była decyzja mocno zaskakująca i kontrowersyjna.
Listkowski dwa lata temu wykorzystał daną mu szansę przez trenera Michniewicza i wygrał rywalizację na skrzydle z takimi piłkarzami, jak Małecki, Murayama, czy Przybecki. Dziś jest cieniem tamtego piłkarza, a powinien przecież poczynić kolejny, dość znaczny postęp. Na to w klubie wszyscy liczyli. Stało się inaczej, podobnie jak z pozostałą trójką piłkarzy. Żaden z nich nie rozwinął się tak, jak od nich oczekiwano.
Podwyżka i obniżka formy
Na uwagę zasługuje jeszcze jedna kwestia. Każdy z czterech wychowanków rozpoczynał swój bardzo widoczny sportowy regres po tym, jak do publicznej wiadomości podawano informację o przedłużeniu kontraktów. Gdyby było to w jednym, czy dwóch przypadkach, to zdarzenie można uznać za przypadkowe. Jeżeli jednak sytuacja dotyczy całej czwórki, to można już mówić o pewnej prawidłowości.
Łukasz Zwoliński swój najlepszy czas miał w roku 2015. Od kwietnia do września tamtego roku rozegrał 19 spotkań i zdobył w nich 11 goli. Klub nie przejął się odejściem Marcina Robaka wcale, liczył na Zwolińskiego na tyle mocno, że odrzucił ofertę tureckiego Burspasporu.
Później piłkarz miał kontuzję, a w przerwie zimowej sezonu 2015/16 podpisał nową, lukratywną umowę. Po tym rozegrał w ekstraklasie 57 spotkań i zdobył 4 gole. Takiej katastrofy nikt nie mógł przewidzieć. Zdolny i bramkostrzelny napastnik przemienił się w piłkarza bez strzeleckiego potencjału.
Gdy niespełna dwa sezony temu po udanej rundzie jesiennej, Marcin Listkowski w wieku 18 lat podpisał profesjonalną 5-letnią umowę, to wszyscy przyklasnęli. Spodziewano się kolejnych postępów młodego piłkarza, ale nic takiego nie nastąpiło.
Najlepsza runda bez profesjonalnej umowy
Jesienią 2015 roku jeszcze nie mając profesjonalnej umowy w ręku, Listkowski zagrał w 14 meczach, w tym w 9 w wyjściowym składzie, w kolejnej rundzie już po podpisaniu 5-letniego kontraktu tych meczów miał na koncie 10 i tylko 3 w podstawowym składzie, a jesienią ubiegłego roku zaledwie 3 i tylko jeden w wyjściowym składzie. Do bardziej regularnej gry powrócił wiosną tego roku i był to powrót udany, ale obecnej jesieni poza pierwszymi dwoma meczami sezonu, potem już tylko w jednym grał w wyjściowym składzie.
Sebastian Rudol swoją najlepszą rundę rozgrywał jesienią ubiegłego roku. Na stałe zajął miejsce na środku obrony po Jakubie Czerwińskim i sprawiał bardzo korzystne wrażenie. W grudniu ubiegłego roku klub poinformował o przedłużeniu umowy z piłkarzem i ten wiosną stracił miejsce w składzie, spisywał się słabo, wypadł z kadry młodzieżowej, nie zakwalifikował się do szerokiej kadry na finałowy turniej, a w obecnym sezonie po pierwszych czterech meczach został całkowicie odsunięty od składu, choć inni środkowi obrońcy spisują się równie słabo.
Dawid Kort był objawieniem rundy wiosennej, obecny sezon też rozpoczął od mocnego uderzenia. Po ukazaniu się w sierpniu informacji o nowym kontrakcie piłkarz przestał grać na poziomie, do którego wszystkich przyzwyczaił.
Jeszcze dwa lata temu cała czwórka wychowanków: Zwoliński, Rudol, Kort i Listkowski stanowiła nadzieje na dobry dla klubu zarobek, byli ambasadorami szczecińskiej Akademii, jej najlepszymi produktami, wizytówkami. Po osiągnięciu dojrzałego piłkarskiego wieku (poza Listkowskim, który wciąż jest młodzieżowcem) przestali się rozwijać, nie spełniają oczekiwań. ©℗ Wojciech PARADA
Fot. R. Pakieser