Piątek, 15 listopada 2024 r. 
REKLAMA

Piłka nożna. Na dywanik do komitetu PZPR

Data publikacji: 13 sierpnia 2018 r. 18:34
Ostatnia aktualizacja: 14 sierpnia 2018 r. 13:22
Piłka nożna. Na dywanik do komitetu PZPR
 

Piłkarze Pogoni Szczecin za nieco ponad miesiąc zmierzą się w 1/32 finału piłkarskiego Pucharu Polski z GKS Katowice, z którym w ubiegłym wieku toczyli wiele niezapomnianych pojedynków.

GKS Katowice swoje największe piłkarskie sukcesy święcił w drugiej połowie lat 80 i pierwszej lat 90 ubiegłego wieku. Wzajemne relacje z Pogonią były szczególnie pikantne w latach 80. Dostarczały wielkich emocji, ale w większości przypadków to Pogoń była górą.

Po raz pierwszy obie drużyny spotkały się w sezonie 1966/67. Sezon wcześniej Pogoń spadła do drugiej ligi, a GKS po raz pierwszy w historii awansował do ekstraklasy. W drugiej połowie lat 60 miał kilku niezłych piłkarzy, którzy gwarantowali średni, pierwszoligowy poziom.

– To nie była drużyna, ciesząca się na śląsku zbyt dużymi względami – ocenia Eugeniusz Ksol, który na przełomie lat 60 i 70 był trenerem Pogoni. – Grali na milicyjnym stadionie, skąd dopiero później przenieśli się na Bukową. To nie kojarzyło się zbyt dobrze. Ludzie ze śląska kibicowali innym drużynom- Górnikowi, Ruchowi, Polonii, Szombierkom.

Jednym z wyróżniających się piłkarzy GKS był Piotr Czaja, świetny bramkarz, który w reprezentacji debiutował na szczecińskim stadionie w meczu towarzyskim z Irakiem.

– To był bramkarz, któremu nie można było gola strzelić – przypomina Eugeniusz Ksol.

1005 minut bez straty gola

Szczeciński trener objął drużynę Pogoni w styczniu 1970 roku po Stefanie Żywotko i miał ją utrzymać w ekstraklasie. W trzeciej kolejce od końca szczecinianie podejmowali GKS z Czają w bramce, który właśnie śrubował rekord meczów bez strzelonej bramki. Ostatecznie zaliczył aż 1005 minut z rzędu bez straconej bramki na boiskach ekstraklasy.

Również szczecinianie nie potrafili pokonać Czai. Zremisowali bezbramkowo przez co zrównali się punktami z przedostatnią w tabli Odrą Opole. W dwóch ostatnich kolejkach musieli wygrać, uczynili to i z trudem utrzymali się w gronie najlepszych.

– GKS to był wtedy nie tylko Czaja – wspomina Andrzej Rynkiewicz, znajdujący się w szerokiej kadrze portowców. – Świetnym lewoskrzydłowym był Gerard Rother.

Rother, to była legenda GKS, jej kapitan i strzelec gola na słynnym Camp Nou w Barcelonie. GKS mierzył się ze słynną Barcą w rozgrywkach o puchar Miast Targowych.

Pamiętny mecz obie drużyny stoczyły w przedostatniej kolejce spotkań sezonu 1970/71. Pogoń rozgrywała świetny sezon, miała szanse na medalową lokatę, ale musiała wygrać z GKS, który zajmował ostatnie miejsce i urządzało go tylko zwycięstwo.

– Wtedy po raz pierwszy miałem do czynienia z Marianem Dziurowiczem – wspomina Eugeniusz Ksol. – To był jeszcze młody działacz piłkarski, który przyjechał do mnie do domu i obiecał dodatkową premię za brak zaangażowania. Oczywiście odmówiłem, ale sprawa w środowisku nabrała rozgłosu i zrobiło się gorąco.

Awantura pod szatnią

Pogoń do meczu z GKS przystąpiła zmobilizowana, ale do przerwy przegrywała 1:2. W przerwie w szatni portowców doszło do prawdziwej awantury. Pod drzwi dotarli również kibice, którzy piłkarzy nie chcieli wypuścić z szatni. Ostatecznie piłkarze wyszli na boisko i zagrali na tyle skutecznie, że wygrali 3:2.

– Co ja się wtedy strachu najadłem … – wspomina E. Ksol.

Na następny dzień Ksol z Lucjanem Kosobuckim dostali wezwanie do Komitetu Centralnego partii.

– Musieliśmy się tłumaczyć z całego zajścia – mówi E. Ksol. – Dobrze, że wygraliśmy.

Próba przekupstwa nie udała się, GKS został zdegradowany do drugiej ligi, a oba zespoły spotkały się ponownie w sezonie 1978/79. Pogoń u siebie wygrała aż 3:0, odnosząc najwyższe zwycięstwo w dotychczasowej historii wspólnych kontaktów. Nie pomogło to jednak portowcom w utrzymaniu się.

W sezonie 1980/81 szczecinianie awansowali do pierwszej ligi po dwóch latach gry na zapleczu ekstraklasy, ale właśnie w meczu z GKS mogli ten awans zaprzepaścić. Wiosną, gdy zaczynały się ważyć losy pierwszego miejsca, Pogoń podejmowała katowiczan i przegrała 0:1 po golu Stanisława Grzywaczewskiego.

Już wtedy w zespole GKS występowali tacy piłkarze, jak: Jan Furtok, Jerzy Wijas, czy Piotr Piekarczyk – ikony katowickiego klubu z lat 80 ubiegłego wieku.

Silna ręka Dziurowicza

Obie drużyny na boiskach ekstraklasy spotkały się ponownie w sezonie 1982/83. Już wtedy klubem z ul. Bukowej silną ręką rządził Marian Dziurowicz.

– To był człowiek oddany katowickiemu klubowi, zrobiłby dla niego wszystko – wspomina Dziurowicza Andrzej Rynkiewicz.

Rzeczywiście, kilka spotkań z udziałem Pogoni i GKS zostało zapamiętanych w sposób szczególny. W latach 80 GKS przegrywał z nami z kretesem i nic nie mógł na to poradzić. Pogoń wygrywała z GKS 6:0, 4:0, 7:2.

– Pamiętam te horrory – mówi po latach Piotr Piekarczyk, wtedy obrońca i kapitan GKS. – Wypatrywaliśmy ten wasz zabytkowy zegar i tylko odliczaliśmy końcowe minuty.

Pogoń w tych meczach strzelała gole głównie w drugich połowach. Szczególnie zapamiętany zostanie mecz zakończony wynikiem 7:2. Zarówno Pogoń, jak i GKS zaliczały się wiosną 1987 roku do czołowych drużyn. Nikt nie spodziewał się jednostronnego widowiska. Tak jednak się stało.

Trzy gole strzelił Kazimierz Sokołowski, a dwa Marek Leśniak. Wszyscy piłkarze Pogoni trafili do jedenastki kolejki. Zgodnie bowiem uznano, że zagrali futbol niemal magiczny, wybijając katowiczanom z głowy marzenia o korzystnym wyniku. ©℗

Wojciech PARADA

Fot. Marek Biczyk

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

Piłka Nożna
2018-08-14 13:04:20
Eugeniusz Ksol wspomnieniem o Marianie Dziurowiczu wsadził rekę do mrowiska. Ile razy wyjeżdżali działacze MKS na Śląsk, do zawodników Górnika, Polonii z podobną propozycją. Historię rozgrywek trzeba zmienić bo wiele spotkań było sfałszowanych, a jak do "pomocy" przystąpili sędziowie to my trenerzy nie wiedzieliśmy kto jest naszym przeciwnikiem.
guciu
2018-08-14 11:12:30
Leszek Piekarczyk przyszedł z Zbigniewem Stelmasiakiem i Jerzym Kopą trener z Lecha Poznań a Piotr Piekarczyk GKS Katowice i jego trener póżniej, przeciwko Benfice Lizbona piękne mecze w europejskich pucharach na początku lat 90.
Piekarczyk
2018-08-14 08:30:02
Piotra i Leszka łączy nazwisko, Piekarczyk :)
Znawca
2018-08-13 22:31:00
Leszek Piekarczyk to grał w Pogoni Panie redaktorze
Fan
2018-08-13 21:29:36
Czy to jest jakiś tekst z książki 70 historii na 70 -lecie Pogoni ??
Polek
2018-08-13 21:28:49
Pamiętam doskonale Piotra Piekarczyka, do dzisiaj, z resztą, trenera śląskich klubów. Leszek Piekarczyk nigdy w GKS-ie nie grał.Pełna ignorancja autora!
:)
2018-08-13 19:06:22
Do czyjej jedenastki kolejki? Chyba pana Parady. Wtedy jedenastki kolejki robił katowicki Sport. I tam było 10 piłkarzy Pogoni plus niejaki Kudyba z Motoru ktory strzelił dwa gole chyba Lechowi

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA