To nie jest dobry czas dla Pogoni Szczecin, a w głównej mierze dla jej prezesa Jarosława Mroczka, który obarczany jest winą za fatalny wynik sportowy w rundzie wiosennej, słabe zarządzanie drużyną, transferami, wzmocnieniami. Spotyka się z ostrą krytyką z wielu stron.
Pogoń jest prywatnym przedsiębiorstwem, ale też dziedzictwem wielu pokoleń szczecinian. Obecny prezes Pogoni jest pierwszym szefem klubu, od kiedy w polskim futbolu klubowym pojawiły się naprawdę duże pieniądze i to z wielu źródeł: z praw telewizyjnych, które w obecnym sezonie są rekordowe, oraz dzięki współpracy z podmiotami samorządowymi i rządowymi: gminie Szczecin i Grupie Azoty, a także dzięki dużym zewnętrznym transferom.
65-letni prezes zwołał konferencje prasową, żeby zaprzeczyć i zaprotestować insynuacjom i oskarżeniom. Te insynuacje kierowane są względem jego osoby i dotyczą jego osobistych korzyści, związanych z pełnieniem kluczowej funkcji w klubie.
- Wraz z innymi udziałowcami spółki EPA nie prowadzimy klubu piłkarskiego dla własnych korzyści – powiedział na konferencji prasowej Jarosław Mroczek. - Nie robimy tego dla zysku.
EPA w Pogoni od ponad 10 lat
Prezesowi wtórował wiceprezes Tomasz Adamczyk, który naświetlił cały proces finansowania klubu od czasów, gdy ten jeszcze występował w pierwszej lidze. Firma EPA w roku 2009 pozyskała pierwsze akcje, dwa lata później była już największym udziałowcem w klubie, natomiast od roku 2015 posiada 91,5 procent udziałów.
- Inwestycja firmy EPA w klub na przestrzeni wszystkich lat wyniosła 28 mln złotych – powiedział Tomasz Adamczyk. - Klub jest stabilny finansowo i jego egzystencja nie jest zagrożona. W przeszłości zdarzało się, że mieliśmy duże problemy z terminowymi wypłatami dla piłkarzy, a także z terminowym rozliczeniem z Urzędem Skarbowym. Obecnie takie sytuacje nie mają miejsca. To między innymi dzięki transferom zewnętrznym, które od trzech lat znacznie pomagają nam w domknięciu budżetu.
Wiceprezes Tomasz Adamczyk podczas szczegółowej prezentacji dotyczącej finansowania klubu Pogoni Szczecin zwrócił uwagę, że w początkowym okresie ich działalności koszty znacznie przekraczały przychody i trzeba było do klubu dokładać. Tak było, gdy klub grał jeszcze w pierwszej lidze, pozbawiony był przychodów z tytułu praw telewizyjnych, które z każdym rokiem bardzo mocno wzrastają.
Dopiero po awansie do ekstraklasy Pogoń związała się umową sponsorską z Grupą Azoty. Miasto Szczecin wspierało klub od czasów, gdy ten grał jeszcze w czwartej lidze. Minęło jednak kilka lat gry na poziomie ekstraklasy zanim klub stał się bardziej stabilny pod względem finansowym.
- Koszty działalności klubu wzrosły, ponieważ wzmacnialiśmy się dobrymi piłkarzami, których utrzymanie sporo kosztowało – kontynuował Tomasz Adamczyk. - Pozyskiwaliśmy tych piłkarzy, bo naszym celem był awans sportowy do ekstraklasy. Ponosiliśmy duże koszty działalności bez wysokich przychodów. Pożyczki od firmy EPA niwelowały te straty.
Najwyższe pożyczki sześć lat temu
W sezonie 2013/14 te pożyczki były na najwyższym poziomie. Dopiero w dwóch ostatnich sezonach w wyniku dokonanych zewnętrznych transferów bilans kosztów i przychodów został mniej więcej wyrównany. Klub notował w tych sezonach nawet zysk operacyjny. Zdaniem Tomasza Adamczyka obecnie mamy do czynienia z dobrym okresem dla klubu, w jakim ten w latach ubiegłych nie znajdował się.
- Wpływy z tytułu transferów w ostatnich trzech latach wyniosły 40 mln złotych, ale tylko 32 mln złotych trafiły na konto klubu – mówił Tomasz Adamczyk. - Stało się tak z powodu licznych kosztów operacyjnych, jakie klub poniósł w wyniku dokonanych transferów. Nie chodzi już tylko o prowizje dla menadżerów, ale też inne opłaty, między innymi do związku piłkarskiego. Ponadto nie wszystkie kwoty realizowane są z momentem podpisania umowy. Czas rozliczeń rozłożony jest czasem na trzy lata. Przykładowo do roku 2021 rozłożona jest płatność za transfer Sebastiana Walukiewicza, natomiast do roku 2022 za Adama Buksę.
W przestrzeni publicznej krążą spójne kwoty. Według portalu transfermarkt.de Pogoń sprzedała Adama Bukse za 4,3 mln euro, Sebastiana Walukiewicza za 4 mln euro, a Jakuba Piotrowskiego za 2 mln euro. Za mniejsze pieniądze wytransferowani zostali: Adam Gyurcso, Cornel Rapa, czy obecnie Srdjan Spiridonovic. Łącznie ponad 12 mln euro.
- Nie jestem w stanie potwierdzić kwot transferowych, jakie krążą w przestrzeni publicznej – powiedział Jarosław Mroczek. - To są dane poufne. Przykładowo przy transferze Adama Buksy mamy zapisy o bonusach, które mogą być zrealizowane, ale nie muszą. Możemy zatem zarobić na transferze więcej, ale nie wszystko już teraz zależy od nas.
Klub nie decyduje o losie piłkarza
Prezes Jarosław Mroczek uważa, że klub jest tylko pewnym elementem, trybikiem w całej transferowej machinie. Nie zawsze klub ma decydujące zdanie na temat dalszej kariery piłkarza, bywa na jego drodze jedynie przystankiem.
- W przypadku Walukiewicza mieliśmy do czynienia z sytuacją, że to jego menadżer nawiązał współpracę z dużą włoską agencją i to on prowadził jego karierę. My tylko mogliśmy zawodnikowi pomóc pod względem sportowym, przygotować go na grę na wyższym poziomie i zrobiliśmy to – ocenił J. Mroczek.
Prezes Pogoni zwołał konferencję prasową, żeby przedstawić dokładnie sposób finansowania klubu i zaprotestować przeciwko niezasłużonej jego zdaniem krytyce, jaka go dotyka w przestrzeni publicznej w internecie. Jednocześnie zapewnił, że klub pod względem finansowym nie jest zagrożony, ale istnieje pewien pułap kosztów drużyny, który nie zostanie przekroczony.
- Koszty drużyny nie będą powiększone – ocenił prezes. - Jeżeli chcemy piłkarzy zdecydowanie lepszych, to musimy szukać dodatkowych źródeł przychodów, a na razie takimi nie dysponujemy. Na pewno zyskamy na oddaniu do użytku trybun nowego stadionu o pojemności 8 tysięcy. To nie będzie jednak na tyle znacząca kwota, żeby diametralnie zmienić finansową politykę klubu. Na obecnym etapie nie jesteśmy w stanie zwiększyć naszego finansowego zaangażowania w klub. Nasza pozycja pod tym względem w ekstraklasie to szóste, siódme miejsce i mniej więcej na podobnym miejscu znajdujemy się w ligowej tabeli od kilku sezonów. Bez nowych źródeł nie należy się spodziewać znaczącego wzrostu finansowania. Pewnego poziomu nie przekroczymy. Obecnie w kraju są dwa kluby, które ten poziom mocno zawyżają. Są to: Legia i Lech i też mimo tego nie potrafią w sposób znaczący pokazać swojej wyższości na boisku. W ostatnim czasie negatywne emocje są nie do zaakceptowania, w takiej atmosferze nie da się pracować, natomiast oskarżenia są absurdalne. Pożyczki udzielane przez firmę EPA zaczną się zmniejszać, jeżeli znacznie wzrosną przychody. Wątpię, by kiedykolwiek zostały spłacone. ©℗ Wojciech Parada
Fot. R. Pakieser