Dariusz Żuraw po czterech miesiącach ponownie objął stery pierwszej drużyny Lecha Poznań. Nie zamierza dokonywać rewolucji, ale chce wprowadzić swój styl pracy i bardziej partnerskie relacje z piłkarzami. Już w środę poprowadzi zespół przeciwko Pogoni Szczecin.
W Poznaniu dawno nie było tak burzliwego sezonu. Władze Lecha w ciągu pięciu miesięcy zwolniły dwóch szkoleniowców - Ivana Djurdjevicia i Adama Nawałkę, a po raz drugi misję prowadzenia zespołu otrzymał Dariusz Żuraw, pracujący dotąd w trzecioligowych rezerwach. W listopadzie pod jego wodzą "Kolejorz" rozegrał dwa spotkania - zremisował z Jagiellonią Białystok 2:2 i pokonał u siebie Wisłę Płock 2:1. Teraz będzie szkoleniowcem co najmniej do końca sezonu.
- Na pewno przychodzę trochę w innej roli. Wówczas wiedziałem, że będę trenerem na jeden, dwa, góra trzy mecze, gdyż klub prowadził rozmowy z innymi szkoleniowcami. Teraz poprowadzę drużynę w 10 meczach. Trudno dziś powiedzieć, co będzie później, wszystko zależy od tego, jak skończymy sezon. Na razie celem numer jeden jest awans do górnej ósemki. Jestem optymistą i wierzę, że to się uda - powiedział na konferencji Żuraw.
Nie ukrywa, że chce piłkarzy traktować bardziej po partnersku, gdyż "taki ma styl pracy". Nie zamierza dokonywać jakiejś rewolucji kadrowej i też nikogo nie będzie odsyłał do rezerw.
- To jest taki kierunek, którym podążam od dłuższego czasu. Są momenty, kiedy trzeba reagować i pewne rzeczy zmieniać. Tak do tej pracowałem i to przynosiło efekty. Jeśli były jakieś potknięcia, starałem się to korygować. Nie chcę nic poprawiać po trenerze Nawałce, jakby nie było obejmuję zespół po byłym selekcjonerze reprezentacji. Po prostu chcę pewne rzeczy zrobić po swojemu. Dlatego też nikogo nie zamierzam odsyłać do rezerw. Nie wyobrażam sobie, bym na dzień dobry wszedł do szatni i powiedział ty i ty idziecie do rezerw. Ja muszę z nimi porozmawiać i potrenować - wyjaśnił.
Szkoleniowiec podkreślił, że miejsce zajmowane przez "Kolejorza" w tabeli (9. lokata), jest zdecydowanie poniżej oczekiwań władz i kibiców.
- Nie da się ukryć, że wchodzę do zespołu, który nie prezentuje się tak, jakbyśmy wszyscy oczekiwali. Z reguły zmiana trenera następuje, gdy drużynie nie idzie. Potencjał Lecha jest wyższy, niż miejsce, które zajmuje w tabeli. Niestety, czasu na pracę jest bardzo mało, mamy tylko dwa treningi przed Pogonią, a krótko potem czeka nas wyjazd do Gdańska - tłumaczył.
Sporo zamieszania towarzyszy też zapowiadanej rewolucji kadrowej, która w Lechu ma nastąpić po zakończeniu obecnego sezonu. Niektórzy zawodnicy już się dowiedzieli, jaka ich czeka przyszłość. Żuraw zapewnia, że o tym, kto pojawi się na boisku będzie decydować dyspozycja, a nie sprawy kontraktowe.
- Klub rozmawia z piłkarzami, ale nie jest tak, że iluś tam jest już skreślonych. Też grałem w piłkę, też zmieniałem barwy klubowe. Chciałbym, żebyśmy się szanowali, aby każdy podszedł do tego profesjonalnie i do końca sezonu dał tyle, ile może. Każdy też pracuje dla siebie. Jeśli nawet się rozstaniemy, ważne żebyśmy sobie podali rękę, bo przecież możemy się za jakiś czas spotkać w innym klubie" - przyznał.
Jak dodał, chce też dokonać drobnych korekt w taktyce.
- Musimy skupić się przede wszystkim na atakowaniu. Chciałbym naszą grę przesunąć trochę wyżej, żeby napastnik, ofensywny pomocnik i skrzydłowi grali wyżej i szybciej starali się odbierać piłkę. Tak, żeby po odbiorze, nie było tak dużego dystansu do bramki przeciwnika. Asekuracja ataku, gra w obronie jest też bardzo ważna. Jest wiele aspektów, na które trzeba zwrócić uwagę, ale my już jutro mamy mecz - zaznaczył.
Lechici do meczu z Pogonią przystąpią bez Tomasza Cywki, Juliusza Letniowskiego i Joao Amarala. Cała trójka wraca do zdrowia po kontuzjach. Z kolei szczecinianie wystąpią osłabieni brakiem Kamila Drygasa i Zvonimira Kozulja.
Spotkanie Lecha z Pogonią rozegrane zostanie w środę o godz. 18. W pierwszej rundzie "Portowcy" wygrali u siebie 3:0. (pap)
Fot. R. Pakieser