Korona Kielce - Pogoń Szczecin 0:1 (0:1) 0:1 Kowalczyk (17).
Żółte kartki: Zalazar, Papadopulos, Żubrowski (Korona).
Sędzia: Tomasz Kwiatkowski (Warszawa).
Widzów 6 019.
Korona: Sokół - Tzimopoulos, Marquez, Kovacevic - Gardawski, Żubrowski, Zalazar (57, Pucko), Pacinda (68, Żyro), Dziwniel - Duranovic (57, Cebula), Papadopulos.
Pogoń: Stipica - Bartkowski, Triantafyllopoulos, Zech (8, Łasicki), Nunes - Stec (62, Hostikka), Podstawski, Kozulj, Listkowski, Kowalczyk - Buksa (86, Benyamina).
Pogoń wygrała czwarty raz w piątym meczu obecnego sezonu i umocniła się na pozycji wicelidera. Wygrała w Kielcach z miejscową Koroną po raz pierwszy od 13 lat. Różnica jest jednak taka, że 13 lat temu grała Pogoń utworzona głównie z piłkarzy brazylijskich, zespół pozbawiony był przyszłości, a tym razem jest zupełnie inaczej.
Trener Kosta Runjaic stworzył drużynę odpowiedzialną, grającą nowocześnie, ofensywnie, wybieganą, zdeterminowaną, nastawioną na zdobywanie goli i wygrywanie meczów. To jest zespół perspektywiczny, mogący grać jeszcze lepiej i skuteczniej.
Korona grała nieco inaczej, jak Wisła, czy Arka, z którymi Pogoń mocno męczyła się w meczach rozgrywanych w Szczecinie. Gospodarze w pierwszym kwadransie chcieli zdominować szczecinian, grali wysokim pressingiem, odcinali ofensywnych piłkarzy Pogoni od podań.
Kielczanie przy tym grali bardzo intensywnie, czasem wręcz brutalnie. Na boisku z powodu ostrych wejść dłużej leżeli na boisku: Bartkowski, Listkowski, Podstawski i Buksa. Portowcy absolutnie się tym nie zrażali. W miarę upływu czasu przejmowali inicjatywę, grali szybko, pomysłowo, zdobywali teren w środkowej części boiska i potrafili wykorzystywać wolną przestrzeń.
Przed przerwą aż cztery razy na bramkę Korony próbował strzelać Kozulj, ale tylko raz zrobił to celnie. Wyręczył go w zdobywaniu ładnych goli Kowalczyk. Nasz kapitan rozegrał najlepszy mecz w sezonie, świetnie zachował się przy otwierającym podaniu Bartkowskiego i zdobył filmowego gola. Jak się później okazało, była to jedyna bramka meczu, która zapewniła Pogoni zwycięstwo i kolejne trzy punkty.
Szczecinianie po pięciu meczach mają ich na koncie już trzynaście. To ich najlepszy start po pięciu meczach w całej historii. Nigdy Pogoń nie zaczęła sezonu od pięciu wygranych z rzędu. To znakomity prognostyk przed dalszą częścią sezonu, choć umiar i wstrzemięźliwość należy zachować.
Podopieczni trenera Runjaica po przerwie nie grali już tak odważnie, jak w pierwszej połowie. Kontrolowali mecz, wypychali miejscowych jak najdalej od swojej bramki, przerywali ich coraz bardziej nieskoordynowane ataki jeszcze w strefie środkowej boiska.
Pogoń po przerwie panowała na boisku, wykazała się dużą kulturą gry, postępowała odpowiedzialnie i umiejętnie wybijała Koronę z rytmu. Świetnie spisywała się nasza defensywa, która nie dopuszczała do groźnych sytuacji. Jest to o tyle budujące, że już od piątej minuty na boisku brakowało kontuzjowanego Zecha, którego zastąpił Łasicki i spisał się znakomicie.
W grze obronnej Pogoni nie odczuwało się żadnej niepewności, wręcz przeciwnie, nasza defensywa wyglądała lepiej, niż w poprzednich spotkaniach, o czym może świadczyć fakt, że Stipica nie miał jednak tak wielu okazji do wykazania się, jak we wcześniejszych meczach.
To była już czwarta wygrana portowców w obecnym sezonie, ale pierwsza, o której da się powiedzieć, że nie podlegała dyskusji. Mimo dość skromnych rozmiarów. W poprzednich zwycięskich meczach Pogoni dopisywało nam szczęście, w Kielcach nie było potrzebne, Pogoń świetnie radziła sobie bez niego.
Można śmiało określić, że za dobrymi wynikami idzie coraz lepsza gra i co cieszy, bardzo duży wpływ na drużyną mają nasi 21-letni wychowankowie: Kowalczyk i Listkowski, a zespół nie posypał się po stracie kluczowych graczy: Drygasa, Guarrotxeny i Zecha. Wręcz przeciwnie, nabiera pewności i większej jakości. ©℗ Wojciech Parada