Piątek, 22 listopada 2024 r. 
REKLAMA

Piłka nożna. Jak sędzia pozbawił portowców wygranej z Wisłą

Data publikacji: 16 lipca 2016 r. 10:19
Ostatnia aktualizacja: 16 lipca 2016 r. 13:26
Piłka nożna. Jak sędzia pozbawił portowców wygranej z Wisłą
 

Sezon 2004/05 wydawał się dla Pogoni stracony. Drużyna zaprzepaściła szanse na zajęcie miejsca gwarantującego grę w europejskich pucharach, zimowe transfery okazały się w większości nietrafione, trener Bohumil Panik uporządkował drużynę pod względem taktycznym, ale styl gry zespołu był nie do zaakceptowania.

Antoni Ptak nie czekał do zakończenia sezonu. W przeddzień pierwszego ćwierćfinałowego meczu o puchar Polski z Wisłą Kraków w Szczecinie dokonał zmiany na stanowisku trenera. Czeskiego szkoleniowca zastąpił Bogusław Pietrzak. To był trener, który przebywał w Szczecinie już od blisko 1,5 roku, a Antoni Ptak wciąż szukał dla niego odpowiedniego zadania.

Właściciel Pogoni lubił mieć zawsze w zanadrzu drugiego szkoleniowca i w dowolnej chwili dokonać zmiany na stanowisku trenera. Liczył, że Bohumil Panik będzie trenerem na lata, ale tu też się pomylił.

Pietrzak za Panika

Bogusław Pietrzak w Pogoni był odpowiedzialny za pracę z drużyną rezerw. To wtedy poznał mnóstwo młodzieży w naszym regionie, nawiązał liczne kontakty, które przydały się w jego pracy, kiedy trafił do Ruchu Chorzów. Liczne koneksje sprawiły, że to właśnie w Szczecinie i okolicach szukał talentów, którym później proponował grę w chorzowskim klubie.

Nowy szkoleniowiec przed pierwszym meczem ćwierćfinałowym z Wisłą Kraków zapowiadał, że nastawi drużynę na grę bardziej ofensywną, niż to miało miejsce do tej pory. Moment wybrał sobie bardzo trudny. Wisła była wówczas bezwzględnym hegemonem na krajowym podwórku. Rozgrywki ligowe zakończyła na pierwszym miejscu z 11-punktową przewagą nad drugim w tabeli Groclinem Grodzisk. Zdobycie pucharu Polski też wydawało się formalnością.

Pogoń jednak już w pierwszym meczu mocno się przeciwnikowi postawiła. To właśnie Pogoń miała wtedy przewagę, ale świetnie w bramce spisywał się 33-letni wówczas Radosław Majdan. Wychowanek Pogoni właśnie w Wiśle osiągał największe klubowe sukcesy. Grał w tym klubie przez 2,5 roku, dwa razy zostawał mistrzem Polski, dwa razy bez skutku zabiegał o awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów.

Stolarczyk w Wiśle

W ćwierćfinałowym dwumeczu Wisły z Pogonią grał też inny wieloletni były piłkarz Pogoni Szczecin Maciej Stolarczyk. Do Wisły trafił mając już 30 lat i spędził w krakowskim klubie aż pięć lat. W tym czasie aż trzy razy zdobywał mistrzostwo Polski, grał w pamiętnych meczach pucharu UEFA z Parmą, Schalke 04 i Lazio Rzym, trafił do reprezentacji, występował w eliminacjach do mistrzostw Europy, miał w Wiśle silną pozycję i dobre notowania.

W pierwszym ćwierćfinałowym meczu pucharu Polski rozgrywanym w Szczecinie Pogoń nie wygrała tylko dlatego, bo świetnie w bramce spisywał się właśnie Majdan. W rewanżu to jednak były bramkarz Pogoni Szczecin mógł przyczynić się do odpadnięcia Wisły z rozgrywek.

Na 10 minut przed zakończeniem meczu sędzia Robert Werder powinien podyktować dla Pogoni ewidentny rzut karny. Edi Andradina przejął w polu karnym zbyt lekkie podanie Marcina Baszczyńskiego do Radosława Majdana, a bramkarz Wisły bezpardonowo sfaulował Brazylijczyka. Arbiter pozostał niewzruszony.

Zorganizowana defensywa

Pogoń była w tamtym meczu znakomicie zorganizowana w defensywie, nie dopuszczała przeciwnika do żadnych klarownych sytuacji. Gdyby sędzia zachował się tak, jak powinien, to mało prawdopodobne, by Wisła zdołała w ciągu ostatnich 10 minut strzelić dwa gole dające jej awans, skoro nie umiała tego dokonać w ciągu 170 minut.

Frustracja piłkarzy Pogoni była tak wielka, że nie udało się im utrzymać koncentracji. Na 5 minut przed końcem Tomasz Kłos zdobył zwycięską dla Wisły bramkę, która zadecydowała również o awansie do półfinału pucharu Polski. Pogoń miała jeszcze szansę na wyrównanie, ale strzał Grzegorza Matlaka został wybroniony przez Majdana.

Pogoń straciła niepowtarzalną szansę na wyeliminowanie drużyny naszpikowanej reprezentantami kraju. Jej taktyka była prosta i świetnie realizowana. Zespół grał niemal perfekcyjnie w defensywie, nie kwapił się do ataków, czekał na odpowiednią okazję i doczekał się. Nikt nie mógł jednak przewidzieć, że w realizacji celu przeszkodzi jej ewidentnie arbiter.

Wściekłość Ptaka

Antoni Ptak był po meczu wściekły i nie przebierał w słowach. Oskarżył całe sędziowskie środowisko włącznie z prezesem PZPN Michałem Listkiewiczem i szefem kolegium sędziów Januszem Hańderkiem.

Sprawa nabrała sporego rozgłosu. Na tyle dużego, że PZPN zalecił zbadać sprawę przez prokuraturę. Brak decyzji przy podyktowaniu ewidentnego rzutu karnego dla Pogoni, to była bowiem nie jedyna pomyłka tego sędziego. Wściekłość Pogoni była na tyle duża, że Robert Werder nie sędziował już później w żadnym meczu rozgrywanym w Szczecinie. Kilka lat później sędzia został skazany za ustawianie meczów, ale co do spotkania w Krakowie to mówił, że była to tylko brzemienna w skutkach pomyłka.

Reakcja Antoniego Ptaka była jednak znamienna. Jego oburzenie było autentyczne i naturalne. Dziś wiemy, że przecież jego klub również korumpował sędziów i to na skalę gigantyczną. Wygląda zatem na to, że Antoni Ptak albo nie wiedział, co za jego plecami wyprawia jego syn i kilku czołowych piłkarzy, albo wiedział, a następnie się oburzał, że coś podobnego dzieje się przeciwko niemu. Hipokryzja do kwadratu. ©℗ Wojciech Parada

Fot. R. Pakieser

 

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

guciu
2016-07-16 13:03:47
Nie powinno się panikować choć zdażały się już numery nieraz w meczach przecież z GKS Katowice czy GKS Bełchatów czy ponoć z Motor Lublin, gdy sędzia przeciw Pogoni Szczecin był.Do góry głowy Pogoń Szczecin dzisiaj gra.

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA