Piłkarze Pogoni Szczecin wygrali w minioną sobotę szósty z rzędu mecz na własnym boisku. Takiej serii nie notowali od ponad 30 lat. Wiosną 1987 wygrali na własnym boisku siedem razy. To wtedy odbyły się pamiętne spotkania z Legią Warszawa (4:3) czy z GKS Katowice (7:2), jedne z najlepszych na szczecińskim stadionie w dziejach klubu.
Tamten sezon zakończył się wicemistrzostwem Polski. Obecny na razie daje jedynie dużą nadzieję na wynik, jakiego oczekuje się w Szczecinie od wielu lat. Pogoń najlepsze serie miała głównie w sezonach, w których notowała historyczne wyniki na koniec sezonu. To zrozumiałe.
Najlepszą serię zanotowała w sezonie 1983/84. Wygrała wówczas osiem z rzędu meczów na własnym boisku, w tym wszystkie rozegrane w rundzie jesiennej, a mierzyła się wtedy w Szczecinie z późniejszym mistrzem i wicemistrzem Polski: Lechem Poznań i Widzewem Łódź.
Sobotnie zwycięstwo nad najsłabszą drużyną w ekstraklasie – Zagłębiem Sosnowiec spowodowało, że Pogoń po 18 meczach obecnego sezonu ma w dorobku 28 punktów. Od roku 2012, czyli awansu szczecińskiej drużyny do ekstraklasy po pięciu chudych latach nie było jeszcze sezonu, w którym drużyna legitymowałaby się po 18 seriach spotkań tak okazałym dorobkiem.
Lepiej od Wdowczyka i Michniewicza
To jest o jeden punkt więcej niż w analogicznym czasie trzy lata temu i pięć lat temu. Sezony 2013/14 i 2015/16 były w ostatniej, siedmioletniej historii klubu sezonami najbardziej udanymi, w których zespół na mecie rozgrywek plasował się najwyżej w tabeli, bez kłopotów awansował do pierwszej ósemki, miał nawet szanse na włączenie się do walki o europejskie puchary, ale decydujące mecze w fazie mistrzowskiej wykluczyły taką ewentualność.
Pogoń wygrała osiem z dziesięciu ostatnich meczów, w obecnym roku kalendarzowym plasuje się na trzecim miejscu za Legią i Jagiellonią, gra ze skutecznością 1,65 punktu na mecz. Z taką średnią przeważnie kończy się sezon na podium, ale nie jest łatwo taką średnią utrzymać.
Pogoń w obecnym roku kalendarzowym wygrała u siebie najwięcej spotkań – aż 12 na 18 rozegranych notując średnią zdobytych punktów na poziomie 2,2, zdobyła najwięcej goli – aż 35, czyli prawie dwa gole na jedno spotkanie. Pogoń w spotkaniach przy ul. Twardowskiego zanotowała najkorzystniejszy stosunek bramek zdobytych i straconych – plus 16.
Liczby są imponujące, pokazują wartość drużyny, jej siłę, ale nie wolno wpadać w samozachwyt i nadmierną euforię. Pogoń po ostatniej przerwie na reprezentację prezentuje futbol nieco mniej efektowny, na trzy mecze wygrała dwa, oba z dużym trudem.
Beniaminkowie w kryzysie
Rozgrywane były z beniaminkami ekstraklasy, znajdującymi się w dużym kryzysie, mającymi mnóstwo kłopotów, niewygrywającymi meczów, a mimo to rywale sprawili rewelacyjnie spisującej się Pogoni, zbierającej zewsząd pochwały, bardzo dużo problemów. Zdecydowanie zbyt dużo.
Przegrany mecz z Piastem rozegrany został w kiepskim stylu. Na pewno trzy ostatnie mecze rozgrywane już w okresie zimowym nie dały kibicom tak dużej satysfakcji jak poprzednie spotkania. Panuje raczej przekonanie, że sześć punktów w trzech meczach to dobry i satysfakcjonujący wynik, jednak okoliczności trzech meczów, w których Pogoń zdobyła łącznie tylko trzy gole, pokazują wiele słabych punktów, mankamentów.
Te trzy mecze pokazały, że Pogoń nie jest jeszcze dominantem w polskiej ekstraklasie, do tego miana wiele jej brakuje, czasem spotkania z teoretycznie słabszymi drużynami musi wywalczyć, wybiegać, wyszarpać. Potrafiła tego dokonać, to też dobrze świadczy o drużynie, że w gorszych okresach, które ma każda drużyna, potrafi mimo wszystko zdobywać punkty i nie tylko utrzymywać się w górnej połowie tabeli, ale niwelować straty do najlepszych.
Dziś Pogoń zajmuje szóste miejsce, czyli lokatę odpowiadającą realnym możliwościom klubu. Do podium traci cztery punkty i znajduje się w znakomitym położeniu, żeby na wiosnę powalczyć o coś więcej niż tylko bezpieczny środek tabeli. By tak się stało, potrzebuje większej regularności, no i lepszego zdrowia dużej grupy kontuzjowanych graczy.
Bez strat bramkowych
Wspomniane spotkania z Miedzią i Zagłębiem wygrane zostały bez strat bramkowych, choć problemy kadrowe szczególnie w liniach defensywnych były spore. W sobotnim meczu średnia wieku bloku obronnego plus bramkarz wynosiła 21,6 lat. Na pięciu piłkarzy tworzących ten blok, aż czterech to byli zmiennicy, a jedynym podstawowym graczem był najmłodszy z nich Walukiewicz.
Dublerzy nie zawiedli, spełnili zadanie, zachowali czyste konto, natomiast na pewno sporo zastrzeżeń można mieć do jakości organizowania ataku pozycyjnego. Pogoń w przekroju całego sezonu w tym elemencie imponowała, w meczu z Zagłębiem nie miała w składzie kontuzjowanego Buksy, jednak pozostali podstawowi gracze przednich formacji byli do dyspozycji i na pewno powinni z większą swobodą stwarzać sytuacje bramkowe.
Tego brakowało i to samo mówią liczby. Pogoń w dwóch ostatnich meczach zdobyła zaledwie jednego gola. Przegrany mecz z Piastem był pierwszym po trzech miesiącach, w którym Pogoń nie zdobyła gola, natomiast spotkanie z Zagłębiem pierwszym od ponad dwóch miesięcy, kiedy Pogoń nie zdobyła u siebie przynajmniej dwóch goli.
Dwa mecze z rzędu z zaledwie jednym zdobytym golem i to w okolicznościach mocno kontrowersyjnych, to wynik równie kiepski jak na początku sezonu, kiedy Pogoń również miała duży problem ze strzelaniem bramek. W pierwszych trzech meczach nie zdobyła żadnej, a pierwszą z wykreowanej akcji, czyli nie po stałym fragmencie gry, dopiero w ósmym spotkaniu, przed pierwszą przerwą na reprezentację, już we wrześniu, prawie dwa miesiące po inauguracji sezonu.
Jeden mecz bez gola
Pogoń w obecnym sezonie na dziesięć spotkań rozegranych przed własną publicznością tylko w jednym nie zdobyła gola. Było to jeszcze w lipcu, czyli pięć miesięcy temu. Szczecinianie zatem w meczu z Zagłębiem nie dokonali niczego szczególnego poza tym, do czego już zdążyli nas przyzwyczaić. Wygrali mecz, dopisali trzy punkty, ale skuteczności ani łatwości w kreowaniu ataku pozycyjnego już zabrakło.
Pogoń w trzech meczach po ostatniej przerwie na reprezentację miała zdecydowanie słabsze pierwsze połowy meczu, notowała od wszystkich wspomnianych rywali gorsze statystyki w pierwszych 45 minutach i mogła w każdym z tych spotkań po pierwszej połowie przegrywać. Drużyna za każdym razem źle wchodziła w mecz, była zdekoncentrowana, szwankowała organizacja gry obronnej całego zespołu, rywale zbyt łatwo dochodzili do pozycji strzeleckich.
Piast to wykorzystał, bo w porównaniu z Miedzią i Zagłębiem jest to zespół zdecydowanie lepszy. Objął dwubramkowe prowadzenie już przed przerwą i dzięki temu wygrał mecz. Miedź i Zagłębie już tyle jakości i skuteczności nie zademonstrowały, ale w konfrontacji z mającą coraz lepszą opinię Pogonią powinny zagrażać zdecydowanie mniej.
Pogoń notuje kilka znakomitych serii, jest najlepszą drużyną w ekstraklasie od 1 września, zdobyła od tamtej pory najwięcej punktów, wygrała najwięcej meczów. Z drużyny plasującej się na dnie tabeli stała się jednym z kandydatów do podium, ale trzy ostatnie mecze pokazały, że nastąpił regres formy. Oby krótkotrwały i niemający swoich następstw w punktowych stratach w dwóch ostatnich spotkaniach roku.
Kilku piłkarzy, szczególnie ofensywnych, znajduje się w gorszej dyspozycji, kilka absencji czołowych graczy, głównie odpowiadających za kreowanie gry w ofensywie, okazało się zbyt trudnych do zastąpienia. Więcej oczekujemy od obcokrajowców, muszą indywidualnymi akcjami stwarzać przewagę.
Ostatnie dwa mecze w roku mogą wskazać cele portowców na przyszły rok. Jeżeli mecze z drużynami z dolnych rejonów tabeli: Cracovią i Śląskiem wypadną korzystnie, to te cele mogą być wysokie.
Portowcy muszą jednak poprawić grę, bo ta w ostatnich trzech spotkaniach wyglądała gorzej. Zapatrzenie się na klubowe rekordy w dłuższej perspektywie może okazać się zgubne. Nie wolno stracić czujności, bo jest duża szansa na zrobienie czegoś historycznego. ©℗
Wojciech PARADA
Fot. R. Pakieser