Wtorek, 24 grudnia 2024 r. 
REKLAMA

Piłka nożna. Debiutant strzelał, żona dopingowała rywali

Data publikacji: 17 lutego 2021 r. 20:32
Ostatnia aktualizacja: 18 lutego 2021 r. 15:59
Piłka nożna. Debiutant strzelał, żona dopingowała rywali
Fot. archiwum  

W piątek o godz. 20.30 lider PKO BP Ekstraklasy Pogoń Szczecin zmierzy się w Krakowie z tamtejszą Wisłą, a w meczu tym ze względu na kartki nie będą mogli zagrać Damian Dąbrowski i Sebastian Kowalczyk. Po kontuzjach do treningów powrócili już: Adam Frączczak, Kacper Kozłowski, Santeri Hostikka i Hubert Matynia. Problemy zdrowotne eliminują z gry jedynie Marcela Wędrychowskiego i Huberta Turskiego. Od środy z portowcami trenuje nowo pozyskany Rafał Kurzawa i kibice zastanawiają się, czy trener Kosta Runjaic wstawi go do składu.

Niedawno 70. urodziny obchodził były piłkarz Pogoni Benon Szostakowski, który w morskim klubie debiutował w 1976 r. właśnie w wyjazdowym meczu z Wisłą Kraków zremisowanym 1:1 i strzelił bramkę, więc postanowiliśmy poprosić go o rozmowę.

- Jak rozpoczęła się pana piłkarska przygoda?

- Zacząłem trenować w juniorach Pogoni w 1964 roku i marzyłem wtedy, by zagrać w pierwszym zespole na głównym stadionie. Na czas służby wojskowej trafiłem do Elany Toruń, a później przez trzy lata grałem w Cracovii, skąd trafiłem do Stali Stocznia także na trzy sezony i w 1975 roku zostałem wicekrólem strzelców zaplecza ekstraklasy. Byłem już bliski przeprowadzki na Górny Śląsk, rozmawiając z Polonią Bytom, ale ostatecznie już prawie podpisywałem umowę z Górnikiem Zabrze, gdy dostałem propozycję z tych nie do odrzucenia z Pogoni, którą trenował wówczas Bogusław Hajdas. Trafiłem na Twardowskiego na pięć lat, ale pierwszy sezon był najlepszy. Grali wtedy w morskim klubie naprawdę świetni piłkarze, jak Wojciech Frączczak i Ryszard But, którzy powoli wprowadzali do bramki Marka Szczecha, a w polu występowali między innymi Zenon Kasztelan, Zbigniew Kozłowski, Zbigniew Czepan, Henryk Wawrowski, Ryszard Malinowski, Leszek Wolski i z młodzieży Janusz Turowski, Jarosław Biernat oraz Dariusz Krupa, a także wielu innych. Z Pogonią zaznałem goryczy degradacji, ale później z trenerem Jerzym Kopą świętowaliśmy awans.

- Pamięta pan debiutancki mecz z Wisłą w Krakowie?

- Bardzo dobrze, bo zremisowaliśmy 1:1 i to ja byłem autorem bramki, a dla gospodarzy gola strzelił Marek Kusto. Oprócz mnie debiutował w tym spotkaniu także Andrzej Bartłomowicz i byliśmy pod sporą presją, bo mieliśmy zastąpić dwie gwiazdy, które latem odeszły do innych klubów. Miałem wypełnić lukę po Mirosławie Justku, który przeszedł do Lecha Poznań, a kolega miał zastąpić Czesława Boguszewicza, który wybrał Arkę Gdynia. Na trybunach na Reymonta była moja żona, która będąc piłkarką ręczną Wandy Nowa Huta, dopingowała wtedy naszym przeciwnikom, bo kibicowała Wiśle. Później jednak razem ze mną przyjechała do Szczecina i przeszła do Pogoni, więc szczecińscy kibice mogli przez pewien czas oglądać w akcji Danutę Szostakowską.

- Po pięciu latach postanowił pan wyjechać za granicę...

- Wybrałem się do Austrii i występowałem w II-ligowej półamatorskiej drużynie Ceox Simmering, w której zostałem królem strzelców i pomogłem w awansie do ekstraklasy. Oprócz gry i treningów, normalnie też wtedy pracowałem. Mimo, że sponsorował nas farmaceutyczny gigant Bayer, jako amatorzy nie mieliśmy szans w najwyższej klasie rozgrywkowej i spadliśmy, a ja otrzymałem szansę gry w Admirze Wiedeń. Później, już pod koniec kariery, trafiłem do austriackiej III ligi, do klubu trenowanego przez Bogdana Masztalera. Do tej drużyny ściągnąłem Leszka Wolskiego, któremu jednak było tam znacznie trudniej niż mi, bo zespół prezentował toporny, siłowy futbol, polegający na długiej piłce do przodu i walce, a techniką nie można się tam było wykazać, lecz bieganiem.

- Po powrocie do kraju znowu trafił pan na Twardowskiego...

- Ale w innej roli, bo przez trzy lata byłem kierownikiem drużyny i zdobyliśmy wtedy wicemistrzostwo Polski, ale moja funkcja to był naprawdę ciężki kawałek chleba i zrezygnowałem. Ograniczyłem się więc do występów w zespole oldbojów Pogoni, ale z uwagi na świetną atmosferę, grałem też w oldbojach Stali Stocznia. Siadło mi jednak kolano i już nie gram, a uczestniczę teraz już tylko w pomeczowych imprezach. Pracuję jeszcze trochę w sportowej Szkole Podstawowej numer 69 przy ulicy Zamoyskiego, a ponadto pomagam w wychowywaniu wnuków.

- Co sądzi pan o piątkowym meczu Pogoni z Wisłą?

- Pogoń wygra! Widać, że w drużynie jest kolektyw i dobra atmosfera, a trener wie jak rozmawiać z zawodnikami. W bramce świetny jest Dante Stipica, a w środku ogromną pracę wykonuje Kamil Drygas i mamy też sporo utalentowanej młodzieży.

- Dziękujemy za rozmowę. ©℗ (mij)

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

guciu
2021-02-18 15:46:49
Zawsze w Pogoni brawo.

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA