Środa, 01 maja 2024 r. 
REKLAMA

Piłka nożna. Były trener Pogoni w Lidze Europy

Data publikacji: 17 lipca 2017 r. 22:25
Ostatnia aktualizacja: 17 lipca 2017 r. 22:25
Piłka nożna. Były trener Pogoni w Lidze Europy
 

61-letni obecnie Bohumil Panik w połowie poprzedniej dekady dwukrotnie był trenerem występującej w ekstraklasie Pogoni Szczecin. Szczeciński zespół prowadził 
w 33 meczach ligowych, wypracował średnią zdobytych punktów na poziomie 1,27 – wyższą niż tacy szkoleniowcy, jak: Kazimierz Moskal, Stefan Żywotko czy Edmund Zientara. Spośród trenerów Pogoni prowadzących drużynę przynajmniej w 30 meczach o mistrzostwo ekstraklasy, Panik plasuje się na 
11. pozycji (na 21 sklasyfikowanych).

Trudno jego pobyt zaliczyć do udanych, prowadzone przez niego drużyny nie osiągnęły sukcesu i nie imponowały stylem gry. Czeski szkoleniowiec był niemalże niewolnikiem taktycznych niuansów i miłośnikiem gry defensywnej. Pogoń nie przegrywała meczów, ale też nie wzbudzała zachwytów. Trochę jak trener Czesław Michniewicz.

Obecnie czeski szkoleniowiec jest trenerem drużyny występującej w najwyższej klasie rozgrywkowej w Czechach FC Zlin. Jego zespół w poprzednim sezonie wywalczył puchar Czech i bez konieczności grania w eliminacjach zagra w fazie grupowej Ligi Europy.

Puchary po 47 latach

To pierwszy awans klubu z 80-tysięcznego miasta do europejskich pucharów od 47 lat. Dokonał tego trener, który nie pozostawił w Polsce dobrej po sobie opinii. Dokonał tego w kraju, którego liga pod względem sportowym bije naszą na głowę. W rankingu UEFA liga czeska klasyfikowana jest na 12. miejscu, a polska na 18.

Oznacza to, że Czesi mogą wystawić do europejskich pucharów pięć drużyn, a Polacy cztery. Oznacza to też, że w kwalifikacjach do Ligi Mistrzów zagrają dwa zespoły czeskie i tylko jeden polski. W obecnym sezonie w kwalifikacjach Ligi Mistrzów w grupie mistrzowskiej wystąpi Slavia Praga, która w decydującym o awansie do fazy grupowej meczu może spotkać się z Legią Warszawa. Drugi zespół z Czech – Viktoria Pilzno zaprezentuje się w grupie niemistrzowskiej i o awans będzie zdecydowanie trudniej, bo w decydującej fazie Viktoria może trafić na takie zespoły, jak: Napoli, Liverpool, Ajax czy Sevilla.

FC Zlin wywalczył puchar Czech, ale również w rozgrywkach ligowych spisywał się korzystnie. Zakończył sezon na szóstym miejscu. Lokata byłaby wyższa, gdyby nie całkiem nieudana runda wiosenna. Trener Panik wraz ze swoją drużyną za cel postawili sobie wywalczenie krajowego pucharu, natomiast rozgrywki ligowe wiosną potraktowali zdecydowanie ulgowo.

Faworyci na rozkładzie

Drużyna świetnie natomiast prezentowała się jesienią. Wygrywała z faworytami rozgrywek: Mladą Boleslav, Viktorią Pilzno, Slovanem Liberec i Spartą Praga, czyli najlepszymi czeskimi drużynami w poprzednim sezonie. Tę ostatnią wyeliminowała z pucharu Czech.

O sile piłki klubowej naszych południowych sąsiadów niech świadczy fakt, że w poprzednim sezonie do trzeciej rundy kwalifikacji europejskich pucharów dotarł komplet pięciu drużyn (Viktoria, Slovan, Sparta, Slavia, Mlada Boleslav), podczas gdy w Polsce były to tylko Legia i Zagłębie.

W czwartej rundzie kwalifikacji Czesi mieli natomiast cztery zespoły (Viktoria, Slovan, Sparta, Slavia), a Polacy jedną. Czesi w poprzedniej edycji fazy grupowej Ligi Europy mieli trzy drużyny: Viktorię, Slovana, Spartę. Ta ostatnia wygrała nawet swoją grupę pozostawiając w pokonanym polu między innymi Southampton i Inter Mediolan. Wszystkie trzy czeskie ekipy Panik ze swoim zespołem miał na rozkładzie podczas poprzedniego sezonu.

Panik przejął drużynę ze Zlina w przerwie zimowej sezonu 2014/15. Zespół plasował się wówczas na siódmym miejscu, a zakończył rozgrywki na czwartym. Zespół pod wodzą Panika w 15 spotkaniach zdobył aż 32 punkty, wygrał aż 10 spotkań, w tym sześć po kolei.

Różne sezony

Sezon 2015/16 nie był udany, zespół był przemeblowany, zajął dopiero 13. miejsce i z trudem się utrzymał w lidze. Nikt w klubie nie podejmował jednak nerwowych ruchów. Poprzedni sezon był już w wykonaniu FC Zlin znakomity, zespół nie tylko po raz pierwszy od 47 lat zakwalifikował się do europejskich pucharów, ale też zarobił na sprzedaży piłkarzy.

W ciągu roku sprzedano trzech zawodników za łączną kwotę 1,7 mln euro. Klub pod wodzą byłego trenera Pogoni Szczecin nie tylko zatem osiągnął świetny wynik sportowy, ale również jeszcze lepszy finansowy. FC Zlin nie należy bowiem do krezusów ligi czeskiej – znacznie biedniejszej, ale lepszej pod względem sportowym od polskiej.

Warto też wiedzieć, że zespół FC Zlin oparty był głównie na własnych wychowankach. Także Bohumil Panik jest wychowankiem tego klubu. W poprzednim sezonie aż 43,4 procent piłkarzy stanowili wychowankowie. Spośród drużyn pierwszej szóstki to absolutnie najwięcej.

W kadrze zespołu sporo było też obcokrajowców, którzy mieli blisko 40-procentowy udział w meczach. Oznacza to, że skład FC Zlin oparty jest na wychowankach, uzupełniany obcokrajowcami, natomiast niemal wcale nie inwestuje się w piłkarzy krajowych wywodzących się spoza klubu.

Pierwszy był Mandziara

Bohumil Panik jest drugim byłym szkoleniowcem Pogoni, któremu udało się wywalczyć krajowy puchar w innym kraju europejskim. Wcześniej dokonał tego Aleksander Mandziara – ojciec obecnego prezesa Lechii Gdańsk, Adama.

Aleksander Mandziara był szkoleniowcem portowców w sezonie 1977/78, natomiast w latach 80. z powodzeniem pracował w klubach szwajcarskich i niemieckich. Ze szwajcarskim Young Boys Berno wywalczył krajowy puchar nawet dwukrotnie – w latach 1986 i ’87, natomiast w roku 1986 doprowadził klub też do mistrzostwa kraju.

Bohumil Panik będąc trenerem Pogoni wielokrotnie zaskakiwał swoimi personalnymi decyzjami. To był szkoleniowiec przykładający olbrzymią wagę do taktyki, monitoringu piłkarzy, wpływu medycyny na formę zawodników. To wszystko oczywiście było bardzo ważne, szkoleniowiec swoją dbałością o szczegóły i detale imponował ówczesnemu właścicielowi Antoniemu Ptakowi.

Przesadzał jednak w drugą stronę. Dochodziło do paranoicznych sytuacji, że Panik wystawiał w wyjściowym składzie piłkarza, a po półgodzinie zdejmował go z boiska, bo z przeprowadzonych badań wynikało, że zawodnik ma siłę tylko na pół godziny gry. Nie liczyło się wtedy, jak piłkarz sobie radzi na boisku, jaki jest wynik drużyny. Panik miał w głowie zakodowaną jedną myśl. Tavarez Mineiro, bo o niego akurat chodziło, nie jest w stanie wytrzymać na boisku więcej niż pół godziny.

Bzik na punkcie taktyki

Bohumil Panik miał bzika na punkcie taktyki. Do znudzenia powtarzał na treningach schematy poruszania się w strefach. W defensywie zdawało to egzamin znakomicie, ale w ofensywie było zdecydowanie gorzej.

Czeski szkoleniowiec miał własne, często niemające odzwierciedlenia w rzeczywistości wizje. Potrafił zaprosić do pokoju trenerskiego, otwierał wtedy laptopa i rozgrywał na nim swój mecz. Był otwarty na najnowsze technologie, żył futbolem od rana do wieczora, ale brakowało mu wyczucia, kontaktu z rzeczywistością, nie radził sobie w sytuacjach niespodziewanych, zaskakujących, a takich w piłce nożnej jest mnóstwo. W teorii wyglądało to zawsze znakomicie, ale w praktyce nie przynosiło to ani wyników, ani radości z oglądania.

Czeski szkoleniowiec był uparty i pewny tego co robi. Za swój osobisty sukces uważał, że doszło do transferu Bartosza Bosackiego z Lecha Poznań do niemieckiego FC Nuernberg. Zdaniem Bohumila Panika, który był wtedy trenerem Lecha, to on nauczył Bosackiego odpowiednich zachowań w defensywie i tylko dzięki temu piłkarz wylądował w Bundeslidze i radził sobie w niej początkowo znakomicie.

Panik po dwóch porażkach Pogoni na inaugurację sezonu roku 2005, w kolejnych 10 spotkaniach uwzględniając też mecze o puchar Polski nie przegrał ani razu, ale wygrał zaledwie trzy razy. Gra jego drużyny przeżarta była taktyczną odpowiedzialnością o zabezpieczenie własnej bramki.

Choć zespół nie przegrywał, to nawet Antoni Ptak w pewnym momencie stwierdził, że nie o to w tym wszystkim chodzi. Był zmęczony stylem gry preferowanym przez Pogoń, nadmierną dbałością o defensywę i taktyką polegającą na uruchamianiu długimi piłkami środkowego napastnika. Miał w drużynie piłkarzy kreatywnych: Ediego, Milara, Grzelaka, Kaźmierczaka, Batatę, ale gry radosnej, ładnej dla oka, ofensywnej było jak na lekarstwo. ©℗ 

Wojciech PARADA

REKLAMA
REKLAMA

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA