Piątkowy mecz Pogoni Szczecin z Koroną Kielce śmiało można określić braterskim pojedynkiem Peskoviców. Boris jest trenerem bramkarzy w Pogoni Szczecin, byłym golkiperem szczecińskiego klubu, natomiast młodszy z braci Michal broni barw najbliższego rywala portowców.
- Na pewno w Szczecinie nie będzie tak samo jak w Lubinie, bo nie zdarzają się dwa takie same mecze – powiedział młodszy z braci Peskoviców. - Będziemy walczyć i chcemy pokazać się z jak najlepszej strony, aby przywieźć punkty.
Michal ostatni sezon spędził w azerskim Neftczi Baku, ale nie pograł sobie zbyt wiele. Rozegrał zaledwie dwa spotkania. Po roku przerwy powrócił do polskiej ekstraklasy, choć o swoich ostatnich występach chciałby jak najszybciej zapomnieć. W ostatnich pięciu meczach w Polsce puścił aż 14 goli, czyli średnio prawie trzy na jedno spotkanie.
- Na pewno słabo rozpocząć sezon tak, jak my go rozpoczęliśmy – kontynuuje bramkarz Korony. - Pierwsza bramka była przypadkowa, bo piłka odbiła się od naszego zawodnika. Druga zaś to rzut karny. Zagłębie rozegrało bardzo dobry początek i potem już było ciężko.
Dla bramkarza Korony to trzecia potyczka przeciwko Pogoni. Niespełna dwa lata temu grając w barwach Podbeskidzia wygrał w Szczecinie 2:1, a cztery lata temu przegrał przy ul. Twardowskiego z Ruchem 0:1.
- Przy czwartej bramce w Lubinie był rzut rożny. Mogłem temu zapobiec i nie odbijać piłki. Jakbyśmy doszli na 3:1, to byłoby co innego – ocenia sytuacją z Lubina Michal Peskovic. - Nie zostaje nam nic innego jak wyciągnąć wnioski, zrobić długą analizę. Każdy wie, jak mamy grać, a jak graliśmy. Musimy spełniać to, czego wymaga od nas trener i wtedy takiego wyniku już nie będzie. Wiadomo, że obrona zaczyna się od napastnika. Broni cały zespół, nie tylko bramkarz i obrońcy - nie ma wątpliwości golkiper.
Szczecinianie w piątkowym pojedynku również będą podrażnieni.
- Oni też przegrali mecz, może nie będą chcieli od razu się na nas rzucić. Musimy się trzymać założeń i je w pełni zrealizować. - zakończył młody Pesković. (par)
Fot. R. Pakieser