Wtorek, 26 listopada 2024 r. 
REKLAMA

Piłka nożna. 8 wychowanków z 4 roczników

Data publikacji: 15 listopada 2017 r. 17:03
Ostatnia aktualizacja: 16 listopada 2017 r. 20:37
Piłka nożna. 8 wychowanków z 4 roczników
 

Celem nadrzędnym każdej piłkarskiej Akademii jest wyszkolenie piłkarza na potrzeby pierwszej drużyny. Im więcej piłkarzy wywodzących się z drużyn juniorów zagra później w dorosłym zespole, tym lepiej. Młodzieżowe sukcesy, reprezentacyjne powołania, to tylko element uzupełniający.

Niemal cały piłkarski świat szkoli własnych piłkarzy po to, by ich później z zyskiem sprzedać. Żeby ich sprzedać, to potrzeba wyszkolić klasowego gracza, mającego realny wpływ na konkretne działania zespołu. Klub nie sprzeda dobrze piłkarza ledwie ocierającego się o pierwszą drużynę, nagminnie ugniatającego ławkę rezerwowych.

Pogoń jest klubem, który do szkolenia młodzieży przykłada wagę szczególną. Opieka nad najbardziej utalentowaną młodzieżą jest coraz bardziej troskliwa, profesjonalna i na coraz wyższym poziomie. Dziś efektów pracy wykonanej w latach poprzednich jednak nie widać wcale lub w bardzo małym zakresie.

Od kilku lat czekamy aż nasi wychowankowie, o których mówi się bardzo dobrze, zaczną w znacznie większym stopniu decydować o obliczu pierwszej drużyny. Nie dzieje się tak. Mało tego, wpływ wychowanków na działania pierwszej drużyny jest na coraz niższym poziomie.

Cztery roczniki

Pogoń w roku 2012 wywalczyła brązowy medal mistrzostw Polski juniorów, powtórzyła osiągnięcie dwa lata później. W latach 2012-15 w drużynach juniorskich grali piłkarze z roczników 1993-96. Dziś nie są już młodzieżowcami, parasol ochronny przestał obowiązywać, muszą pokazać piłkarskiej Polsce, czego się nauczyli, co wynieśli i jakimi są piłkarzami.

Wnioski nie są zadowalające. Na szczeblu centralnym (ekstraklasa, I liga, II liga) występuje zaledwie ośmiu wychowanków, z których pięciu gra w ekstraklasie. Spośród tej piątki czterech reprezentuje barwy Pogoni, a z tej czwórki tylko jeden zaliczył powyżej 50 procent minut możliwych do rozegrania w drużynie zamykającej ligową tabelę.

W kadrze pierwszego zespołu Pogoni jest obecnie czterech piłkarzy z roczników 1993-96, którzy zagrali w tym sezonie w meczach ekstraklasy. Z tych czterech piłkarzy Patryk Paczuk wystąpił tylko raz, zaliczył 11 minut, co daje mu 1 procent możliwych minut do rozegrania.

Cała czwórka (Kort, Rudol, Zwoliński, Paczuk) to brązowi medaliści mistrzostw Polski juniorów, absolutnie czołowi zawodnicy tamtych drużyn. Żaden z nich nie jest obecnie w Pogoni piłkarzem podstawowym. Tylko jeden (Kort) zaliczył dotąd powyżej 50 procent możliwych minut do rozegrania.

Gorsze notowania Rudola i Zwolińskiego

Rudol i Zwoliński grają podczas obecnej jesieni mniej, niż jesienią ubiegłego roku, kiedy też już nie byli młodzieżowcami. Rudol poprzedniej jesieni zaliczył 82 procent możliwych minut, podczas gdy obecnie ma ten procent na poziomie 33.

Zwoliński w poprzednim sezonie zaliczył 40 procent rozegranych minut, a obecnie ma ich tyle samo, co Rudol. Pozycja tych piłkarzy w drużynie słabnie, nie rozwijają się, cieszą się u trenera coraz mniejszym zaufaniem, ale każdy z nich ma długą umowę do wypełnienia.

Jedynie Kort poprawił swoją pozycję w drużynie względem poprzedniego sezonu. Rok temu miał niecałe 20 procent możliwych minut do rozegrania, dziś jest to prawie 60 procent, ale w ostatnim czasie piłkarz znajdował się nawet poza kadrą meczową. Podobnie jak Rudol.

W poprzednim sezonie w gronie piłkarzy Pogoni byli też: Mateusz Lewandowski i Robert Obst. Dziś obaj reprezentują inne kluby. Lewandowski gra w innym klubie z ekstraklasy – Lechii Gdańsk, w której zaliczył 34 procent możliwych minut do rozegrania. W poprzednim roku w barwach Pogoni ten procent miał na poziomie 48. Zmiana barw klubowych nie podniosła pozycji w drużynie piłkarza.

Na wypożyczeniu w Suwałkach

Obst został wypożyczony do Wigier Suwałki i zaliczył dotąd 53 procent rozegranych minut. W ostatnich meczach coraz częściej ma jednak problem z grą w wyjściowym składzie. W poprzednim roku praktycznie nie grał w pierwszej drużynie Pogoni, zaliczył zaledwie 7 procent możliwych minut. Zmiana klubu okazała się zatem korzystna.

Jesienią ubiegłego roku zaledwie 1 procent możliwych minut rozegrał Hubert Matynia, jesienią tego roku nie pojawił się na boisku na choćby minutę. Zagrał tylko w meczu Pucharu Polski z Bytovią. Rok temu Matynia zaliczył jesienią w drużynie rezerw jedną asystę, dziś w sześciu meczach na poziomie III ligi ma na koncie dwa gole. Od bardzo dawna nie potrafi się jednak przebić do pierwszej drużyny. Jest żelaznym rezerwowym.

Wychowankowie Akademii miewają trudno w swoim macierzystym klubie. Nie zawsze są doceniani, znane są ich słabe strony, wady, niedociągnięcia, traktowani są często jako zapchajdziury, ale poza Pogonią nie dostrzegliśmy, żeby wychowankowie Akademii zdołali przekonać do siebie choćby kluby z I czy II ligi.

Przywilej młodzieżowca

Młody piłkarz po skończeniu wieku juniora jeszcze przez dwa lata jest młodzieżowcem. To jest dla niego czas, kiedy może okrzepnąć, nabrać doświadczenia, przekonać do siebie inne kluby, trenerów. Takim piłkarzom jest o tyle łatwiej, że w I i II lidze jest przymus wystawiania młodzieżowców do składu. Po skończeniu wieku młodzieżowca liczą się już tylko umiejętności, forma i wtedy następuje bolesna weryfikacja.

Ta weryfikacja dla szczecińskiej młodzieży okazuje się bezlitosna. Minionej jesieni prócz wspomnianego Obsta było jeszcze tylko dwóch piłkarzy z roczników 1993-96, który grali w klubie z I lub II ligi: Rafał Gutowski w Błękitnych Stargard i Sebastian Murawski z Wisły Puławy. Obaj z powodzeniem radzą sobie w klubach konkretnie z II ligi.

Obaj na tym poziomie występowali już rok temu (Murawski nawet w I lidze). Nie można zatem powiedzieć, by poczynili krok do przodu. Obaj raczej tkwią w tym samym miejscu, a porównując taki stan rzeczy z wieloma ich rówieśnikami z drużyny juniorów Pogoni widzimy, że nie jest to wcale takie łatwe.

77 procent Gutowskiego

24-letni Rafał Gutowski zdołał utrzymać się w drużynie Błękitnych Stargard po skończeniu wieku młodzieżowca i w ciągu 4,5 roku zagrał już w tej drużynie 122 mecze, zdobywając 13 goli i zaliczając 4 asysty. W minionej rundzie rozegrał 77 procent możliwych minut.

Spośród wszystkich wychowanków Pogoni z roczników 93-96 jest jedynym, który ma na koncie powyżej 60 procent rozegranych minut na poziomie ekstraklasy, I ligi lub II ligi. Dzieje się tak już drugi rok z rzędu. Murawski w Wiśle Puławy zaliczył 57 procent możliwych minut do rozegrania.

Ciekawy jest przypadek Michała Koja. To rówieśnik Lewandowskiego, Zwolińskiego i Gutowskiego, ale do Pogoni trafił jako anonimowy gracz już po skończeniu wieku juniora i w zespole rezerw przygotowywany był do gry w ekstraklasie.

Koj w Pogoni na poziomie ekstraklasy zagrał w zaledwie sześciu meczach, wiosną 2015 roku przegrywał rywalizację w Pogoni z młodszymi wychowankami: Rudolem i Murawskim. Po odejściu z Pogoni zagrał w ekstraklasie blisko 60 spotkań, a byłoby ich znacznie więcej, gdyby nie groźna kontuzja, której się nabawił przed rokiem.

Koj skuteczniejszy od Zwolińskiego

Koj w ekstraklasie zdobył w ciągu 2,5 roku 7 goli, choć jest obrońcą. W obecnej rundzie zdobył więcej goli, niż grający w Pogoni napastnik Zwoliński i zaliczył tyle samo asyst co ofensywny pomocnik Kort.

Koj jest podstawowym graczem w drużynie lidera na półmetku sezonu zasadniczego z 97-procentowym wynikiem zaliczonych minut, absolutnie nie osiągalnych przez jakiegokolwiek wychowanka Pogoni w jakimkolwiek klubie ekstraklasy, lub nawet I ligi.

Koj jest piłkarzem, który startował do swojej dorosłej kariery w Pogoni, ale nie przechodził przez proces szkolenia w Akademii, a spośród wszystkich analizowanych piłkarzy może jako jedyny powiedzieć dziś, że wykorzystuje swój potencjał optymalnie i jest w pełni zadowolony ze swojej pozycji w drużynie i osiąganych wyników.

Pogoń z roczników 1993-96 (cztery roczniki) wyselekcjonowała, wyszkoliła na dziś 8 wychowanków grających na poziomie ekstraklasy, I ligi i II ligi, ale dziś jest tylko jeden (Gutowski), który w rundzie jesiennej na jakimkolwiek centralnym szczeblu piłkarskim w kraju (akurat jest to najniższy centralny szczebel – II liga) rozegrał w rundzie jesiennej minimum 60 procent meczów w swojej drużynie. ©℗

Wojciech PARADA

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

żenada
2017-11-16 20:25:01
"z 97-procentowym wynikiem zaliczonych minut" o co chodzi?? polski plizzzz!!
kolejna pereUka
2017-11-16 20:18:39
"zaliczył dotąd 53 procent rozegranych minut" ...ej, coś ty pożal się boże "ałtoże", zaliczył przy płodzeniu tego smarka??
Whiskey Tango Foxtrot
2017-11-16 20:14:57
"W poprzednim roku w barwach Pogoni ten procent miał na poziomie 48. Zmiana barw klubowych nie podniosła pozycji w drużynie piłkarza" ...kulson, gimabazo, po jakiemu toto?!
Rada dla Pana Prezesa
2017-11-15 20:29:10
Przy takich wynikach pracy "szkoleniowców" akademii, radzę Panu rozgonić te trenerskie "talenty". Dopóki trenerzy młodzieżowi nie zrozumieją, że podstawową cechą przyszłego piłkarza jest szybkość, dopóty Pogoń nie będzie mogła liczyć na wychowanków. Tylko na bazie szybkości warto szkolić młodego chłopca, ucząc go tego, co jest możliwe do nauczenia, czyli techniki i taktyki. W Pogoni nie rozumie się tego od dziesiątków lat. Turowski, Leśniak,Grosicki czy Adamczuk lub Moskalewicz zrobili kariery w bundeslidze lub w kraju, bo byli bardzo szybcy.Jedynymi wychowanymi w klubie wyjątkami są Grosicki i Adamczuk, zawodnicy niemalże kompletni, zarówno szybcy jak i dobrze wyszkoleni technicznie. Co z tego, że taki np. Zwoliński umie bardzo dużo, kiedy z braku szybkości nie jest w stanie tych umiejętności wykorzystać. Polska reprezentacja liczyła się kiedyś, bo miała Latę oraz Gadochę i liczy się obecnie, bo ma Grosickiego i Lewandowskiego (który, wbrew pozorom, jest wystarczająco szybki. Zachwycanie się 10-letnim chłopcem, który jest lepszym technicznie od rówieśnika i jednocześnie od niego wolniejszym to droga donikąd. Tego szybszego można nauczyć techniki i reszty, natomiast z "żółwia" nigdy nie zrobi się geparda. Szybkość to cecha wrodzona, można ją jedynie nieznacznie poprawić. Ta zasada to ABC właściwej selekcji, reszta to bajki i obraz polskiej myśli szkoleniowej. Między innymi dlatego nasza liga nie liczy się w Europie.

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA