22-letni Dawid Kort miał niebagatelny wpływ na ostatnie zwycięskie mecze drużyny Pogoni. W dwóch ostatnich spotkaniach strzelił trzy gole i wprowadził zespół do grupy mistrzowskiej. Jeszcze kilka tygodni temu trzymany był przez trenera Moskala w głębokich rezerwach.
– Mam nadzieję, że w niedzielę w Białymstoku zagram – skwitował nieco złośliwie, z uśmiechem i z przekąsem wychowanek klubu.
Trudno sobie wyobrazić, żeby tego piłkarza zabrakło w wyjściowym składzie. Przed nim dopiero teraz tak naprawdę trudne wyzwania. Musi potwierdzić, że kilka dobrych spotkań, kilka goli i ogromna fala popularności, to nie były tylko krótkotrwałe epizody, ale trwałe sygnały pokazujące jego talent i potencjał.
Wejść na określony poziom
Trudno jest wejść na określony poziom. Kortowi się to udało, jest chwalony i klepany po plecach. Zdecydowanie trudniej jednak jest się na tym poziomie utrzymać, lub nawet go podnieść, a obecna gra piłkarza, tak bardzo chwalonego nie w każdym elemencie jest idealna i nie jest pozbawiona dość sporych mankamentów, które do tej pory przykrywane są skutecznie licznymi pozytywami.
Gra w klubie ekstraklasy na obecnym poziomie to na pewno nie jest szczyt marzeń dla Dawida Korta i musi w każdym kolejnym spotkaniu udowadniać, że znalazł się w obecnym miejscu nieprzypadkowo.
Dokładnie dwa lata temu w tym samym miejscu był Łukasz Zwoliński. Też był wielbiony przez szczecińskich kibiców, też skandowano jego imię i nazwisko, strzelał gole, jak na zawołanie, ale później przyszedł moment, w którym stracił skuteczność i nie potrafi nawet powrócić do formy sprzed dwóch lat, o kolejnym postępie nawet już nie wspominając.
Kontrakt priorytetem
Dziś Kort jest na świeczniku, w przyszłym roku kończy mu się kontrakt. Dla klubu sprawą absolutnie priorytetową jest obecnie przedłużenie umowy z wychowankiem. W ostatnim okienku transferowym Korta chciało wypożyczyć kilka klubów – między innymi Wisła Kraków, Śląsk Wrocław, a także I-ligowa Chojniczanka, piłkarz chciał odejść, ale klub go nie puścił. Pytanie dlaczego piłkarz chciał odejść z klubu, w którym się wychował i w którym jednak dostał swoją szansę i świetnie ją później wykorzystał.
Przykład Dawida Korta pokazuje jednak, że nie zawsze warto szukać szczęścia w innych klubach. Spośród takich piłkarzy, jak: Kort, Zwoliński, Lewandowski, Piotrowski, czy S. Murawski, to właśnie Kort może czuć się największym wygranym rundy wiosennej, choć sezon wciąż jeszcze trwa i może przynieść różne rozstrzygnięcia.
Pozostali zostali wypożyczeni i poza zebraniem doświadczenia i ogrania, to niewiele osób zwróciło na nich uwagę. Macierzysty klub okazuje się zatem najlepszym miejscem do promocji, ale trzeba tym piłkarzom najpierw dać na to szansę. ©℗ (par)
Fot. R. Pakieser