17 marca 112 lat temu urodził się Florian Krygier, legendarny trener Pogoni, który przez trzy sezony w latach 1956-58 był trenerem Pogoni, z którą rok po roku uzyskał awans do drugiej ligi, a następnie bez choćby jednej porażki w sezonie do najwyższej klasy rozgrywkowej.
Dziś stadion przy ul. Twardowskiego nosi jego imię, a Florian Krygier ze swojej pracy w Pogoni zapamiętany został głównie z tego, że na początku lat 60 wypracował model szkolenia, który mniej więcej po dekadzie zaczął przynosić znakomite efekty. W latach 70 i 80 ubiegłego wieku w Pogoni grali głównie wychowankowie, którzy przechodzili przez proces szkolenia stworzony właśnie przez Floriana Krygiera.
Florian Krygier słusznie uważał, że trzeba szkolić wychowanków, ale także promować piłkę nożną w różnych miejscach i w różnych okolicznościach. Organizował turnieje „dzikich drużyn", wyławiał z podwórek najbardziej zdolnych, dbał o nich, jak o własne dzieci, pilnował wyników w nauce, a sam zajmował się w klubie wszystkim - od sprzątania pachołków i malowaniu słupków i poprzeczek.
W latach 70, kiedy był już na emeryturze, stworzył autorski projekt mini mistrzostw świata. Poszczególne szkoły przybierały nazwy państw, grających w finałach mistrzostw świata, dzięki czemu choć w części 12-letni piłkarze mogli poczuć się, jak na wielkiej piłkarskiej imprezie.
Wtedy to był projekt stworzony z myślą o dotarciu do jak najszerszej grupy młodych adeptów futbolu, dziś imprezy o podobnym charakterze odbywają się praktycznie co roku i mają charakter głównie komercyjny, nastawiony na zysk dla organizatorów przedsięwzięcia.
Florian Krygier był wychowawcą i nauczycielem. To on wpadł na genialny pomysł, by trampkarze podający piłki podczas meczów ligowych w przerwie popisywali się swoją techniką. Tym samym oswajali się z wielotysięczną widownią i czuli się mocno dowartościowani.
Florian Krygier zawsze miał przy sobie czekoladę. Po występie młodzieżowych drużyn dzielił ją na małe kostki i rozdawał. A trzeba pamiętać, że w tamtych czasach o słodkie łakocie nie było w sklepach łatwo.
Gdy przychodziła wiosna, kupował za własne pieniądze farbę, pędzel i nie oglądając się na nikogo szedł na piaszczyste boiska przy ul. Witkiewicza (tam, gdzie dziś jest boisko ze sztuczną trawą). Tam malował słupki i poprzeczki od bramek, zbierał też kamienie z boisk. Nie było to dla niego wstydem, był człowiekiem piłki, oddanym szczecińskiemu klubowi.
Był też kronikarzem. W starannie prowadzonych zeszytach każdy piłkarz Pogoni od najmłodszych lat miał swoje miejsce w ewidencji Floriana Krygiera. Gdy młody chłopiec kończył z graniem w piłkę, otrzymywał od Floriana Krygiera dyplom z podziękowaniem i liczbą gier oraz bramek w barwach Pogoni. Takich ludzi w sporcie już nie ma. Tym bardziej trzeba pamiętać, że Pogoń miała takiego człowieka na co dzień przez wiele lat.
- To był człowiek, w którego ręce wiele osób powierzyło swój los i nie zawiedli się - wspomina Wojciech Frączczak, jeden z wybitniejszych bramkarzy Pogoni Szczecin. - Pomagał nie tylko tym piłkarzom, którzy wybijali się talentem, ale tym słabszym też. W zwykłych ludzkich sprawach. Między innymi załatwiał pracę. ©℗ (par)