Piątek, 29 listopada 2024 r. 
REKLAMA

Lekkoatletyka. Dziewczyna na medal

Data publikacji: 03 stycznia 2019 r. 16:21
Ostatnia aktualizacja: 03 stycznia 2019 r. 16:21
Lekkoatletyka. Dziewczyna na medal
 

Rozmowa z lekkoatletką Sofią Ennaoui, aktualną wicemistrzynią Europy i wicemistrzynią jubileuszowego Plebiscytu Sportowego „Kuriera Szczecińskiego”

W plebiscycie naszej redakcji na 10 najlepszych sportowców województwa zachodniopomorskiego głosami Czytelników „Kuriera Szczecińskiego” wysokie 2. miejsce wywalczyła średniodystansowa biegaczka MKL-u Szczecin, srebrna medalistka mistrzostw Europy na otwartym stadionie w Berlinie – Sofia Ennaoui, zwana przez przyjaciół „Zosią”. W grodzie Gryfa sympatyczna sportsmenka ostatnio jest tylko gościem, ale udało nam się z nią porozmawiać wykorzystując jej przyjazd do zachodniopomorskiego Barlinka.

– Nie zobaczyliśmy się osobiście na naszej Wielkiej Gali Sportu w „Bulwarach” i jedynie mogliśmy wyemitować sympatyczny filmik przesłany z Poznania za pośrednictwem internetowych łączy, a nagrodę odebrał pani brat. Czy nie było możliwości dotarcia do Szczecina choćby na kilka godzin, bo stolica Wielkopolski nie jest przecież nazbyt odległa…?

– Musiałam pojechać do Poznania do swoich sprawdzonych rehabilitantów, którzy doskonale znają mój organizm, bo zajmują się mną już od 2013 roku. Jechałam po ratunek od przemęczenia. Musiałam koniecznie odreagować zmęczenie i stres oraz naoliwić wszystkie śrubki, bo wcześniej przez trzy tygodnie ciężko trenowałam w Portugalii w ośrodku szkoleniowym w Monte Gordo. Na zgrupowaniu nie byłam tam sama, lecz w grupie czterdziestu polskich lekkoatletów, więc było nam raźniej. Dodam, że wspomniany ośrodek dysponuje wyśmienitą bazą, ze stadionem, halą i siłownią. Podczas naszego pobytu temperatura oscylowała zazwyczaj wokół 23 stopni, więc niemal wszystkie zajęcia odbywały się na dworze. A wracając do podstawowego pytania, to być może była niewielka szansa, bym stawiła się w Szczecinie na gali, ale musiałabym o terminie wiedzieć z większym wyprzedzeniem… Mam jednak nadzieję, że godnie zastąpił mnie braciszek Rafik. Z wszystkiego zdał mi dokładną relację, bardzo mu się podobało i miał przyjemność poznać między innymi laureata piątego miejsca w plebiscycie, piłkarza Pogoni Szczecin Adama Buksę, z którym siedział przy jednym stoliku.

– Nasi Czytelnicy dokonali wyboru do czołowej dziesiątki na podstawie wyników w 2018 roku. Odczucia kibiców i sportowców nie zawsze są identyczne, więc prosimy zdradzić, które występy z minionego roku sprawiły najwięcej satysfakcji.

– Zdecydowanie na pierwszym miejscu jest jeden start, a mianowicie mistrzostwa Europy w Berlinie, rozgrywane tradycyjnie na stadionie, podczas których w mojej koronnej konkurencji, czyli w biegu na 1500 metrów, w finale po pasjonującym, mam nadzieję, dla kibiców finiszu, wywalczyłam wyśniony przez lata srebrny medal, pierwszy prawdziwy w dorosłym bieganiu. Co prawda przed rokiem stałam już na podium z brązowym medalem mistrzostw Europy w Belgradzie po biegu na 1500 metrów, ale była to impreza halowa, więc nieco innej rangi. Sukces osiągnięty w niemieckiej stolicy jest tym większy, że początek sezonu nie zwiastował dobrych wyników, a starty po prostu mi nie wychodziły. Ktoś jednak kiedyś mądrze powiedział, że nieważne jak się zaczyna, ale ważne jak się kończy. Ze srebrnego medalu w Berlinie jestem naprawdę bardzo, bardzo zadowolona.

– Jak świętowała pani wicemistrzostwo Europy?

– Praktycznie nie miałam możliwości świętować swojego największego jak do tej pory sukcesu, bo do hotelu dotarłam dopiero pół godziny po północy, a o czwartej rano miałam się już szykować do odlotu. Po wejściu do pokoju na chwilę zmęczona usiadłam i ledwo dopiłam lampkę wina, a następnie musiałam się spakować i ukraść choćby dwie godziny snu, bo rano czekała mnie konferencja prasowa. Taki jest po prostu obraz życia sportowca. Przyznam, że do dziś nie opiłam jak należy srebrnego medalu…

– To kiedy nadejdzie czas, by się cieszyć z sukcesu?

– Tak naprawdę to sama nie wiem. Może dopiero po zakończeniu kariery? Teraz czuję, że jestem w dobrej formie sportowej, i szkoda byłoby psuć ją alkoholem. Forma nie przychodzi sama i jest efektem ciężkich treningów i wielu wyrzeczeń. Gdy mam świadomość, że chwila zabawy może zniweczyć efekt wypracowany na wielu treningach, to po prostu przechodzi ochota do szaleństw. Taki już jest los zawodowego sportowca. Można zresztą bawić się całkiem dobrze w taki sposób, by nie odbijało się to na sportowej dyspozycji; wesoło, ale jednocześnie zdrowo i bezpiecznie.

– Na przykład podczas zimowych świąt…?

– Dokładnie tak, a podczas Bożego Narodzenia u siebie w Barlinku i w rodzinnym domu w Lipianach z mamą i bratem, którzy są moimi najwierniejszymi kibicami, świetnie naładowałam się pozytywną energią. Było całkiem inaczej i spokojniej niż przed rokiem, kiedy to w Lipianach spędziłam jedynie Wigilię, gdyż w święta mogłam się sprawdzić w roli druhny podczas ślubu mojej serdecznej koleżanki Igi Baumgart z reprezentacyjnej sztafety 4 razy 400 metrów. Po wigilijnej wieczerzy wybrałam się w szaloną podróż na wariackich papierach, a do Bydgoszczy dotarłam już po północy. Ślub był wzruszający, wesele huczne, poprawiny też niczego sobie, a sportowych akcentów także nie brakowało. Ale dość wspomnień i wróćmy do teraźniejszości. Sylwestra postanowiłam spędzić z przyjaciółmi i praktycznie do ostatniej chwili nie mogłam się zdecydować, czy Nowy Rok powitam w Barlinku, czy we Wrocławiu… No niestety, nie mogę się rozdwoić! Po sylwestrowych zabawach w nowym roku chciałabym znaleźć jak najwięcej spokoju w reżimie ciężkiej pracy i licznych wojaży, a ponadto mieć czas dla bliskich i rodziny.

– W przeszłości startowała pani na różnych dystansach, od 800 metrów po 1500, 3 kilometry, a nawet przełaje. Co będzie priorytetem w nowym 2019 roku?

– Myślę, że idealny jest dla mnie dystans półtora kilometra, bo to świetne połączenie szybkości i wytrzymałości, a tak hobbystycznie dodam, że przełaje ciągle kuszą swym specyficznym urokiem.

– Słyszeliśmy, że jeszcze częściej niż dystanse w biegach, zmienia pani kierunki na studiach wyższych…

– Najpierw studiowałam matematykę, ale zrezygnowałam i zajęłam się logistyką, lecz okazało się, że ta dziedzina zupełnie mnie nie interesuje. Obecnie studiuję na Akademii Wychowania Fizycznego, bo uważam, że trzeba robić to, co się lubi, a sport to przecież moje życie.

– Czy to prawda, że już wkrótce chce pani zostać zawodowym żołnierzem?

– Obecnie jestem szeregowym rezerwy i przechodzę badania, a jak komisja lekarska orzeknie, że nadaję się do wojska, to być może już za dwa miesiące zostanę zawodowym żołnierzem. Służbę można pogodzić z wyczynowym sportem i czyni to już wielu sportowców z różnych dyscyplin, którzy także rozsławiają Polskę w branżowych, wojskowych mistrzostwach. Do armii chcę wstąpić z pobudek patriotycznych, a jeśli się uda, będzie to dla mnie sporym wyróżnieniem. Nie bez znaczenia są też kwestie finansowe, a żołd może mi pomóc w rozwijaniu sportowej pasji.

– Dziękujemy za rozmowę. ©℗

(mij)

Fot. R. Pakieser

REKLAMA
REKLAMA

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA