Poniedziałek, 29 lipca 2024 r. 
REKLAMA

Kolarstwo. Podpalony samochód i narkotykowi dilerzy (ROZMOWA)

Data publikacji: 24 grudnia 2017 r. 09:26
Ostatnia aktualizacja: 24 grudnia 2017 r. 10:18
Kolarstwo. Podpalony samochód i narkotykowi dilerzy (ROZMOWA)
 

Rozmowa z Zygfrydem Jaremą, triumfatorem 64. Plebiscytu Sportowego „Kuriera Szczecińskiego” w kategorii trenerów

Zygfryd Jarema już przekroczył ustawowy wiek emerytalny, ale nadal z werwą prowadzi kolarzy GK Piast Szczecin i co roku jego podopieczni osiągają sporo sukcesów. Nie inaczej było ostatnio, co docenili nasi Czytelnicy, głosując na trenera cyklistów, z którym przeprowadziliśmy rozmowę w „Spiżarni Szczecińskiej” przy okazji uroczystego zakończenia kolarskiego sezonu.

– Sezon się skończył, więc pora na zasłużony świąteczno-noworoczny odpoczynek…

– Rzeczywistość wygląda inaczej, bo chociaż formalnie właśnie pożegnaliśmy sezon, to już rozpoczęliśmy przygotowania do kolejnego. Przykładowo, nasz czołowy zawodnik Damian Zieliński przebywa obecnie na zawodach w Szwajcarii, a dodam, że w wielu państwach o bogatych kolarskich tradycjach od Bożego Narodzenia aż do Trzech Króli rozgrywany jest ciąg kolarskich imprez. Natomiast ja z podopiecznymi wybieram się bliżej, bo do Leszna, gdzie 28 grudnia odbędą się zawody Pucharu Polski w przełajach i będzie to impreza specyficzna, bo przy sztucznym świetle. Przypomina mi się, jak przed laty organizowałem kolarskie zawody w świetle jupiterów na stadionie Pogoni… Tuż po Nowym Roku odbędą się zaś mistrzostwa kraju w przełajach.

– Przejdźmy do podsumowania kończącego się roku. Jakie były w nim największe sukcesy?

– Może nie było ich tak dużo jak w poprzednich latach, ale i tak mamy się czym pochwalić. Najbardziej cenię sobie brązowy medal Mateusza Miłka w sprincie drużynowym, wywalczony podczas mistrzostw Europy młodzieżowców do lat 23, czyli orlików. W Pucharze Świata srebrne medale zdobywali Kamil Kuczyński i Maciej Bielecki. Stracony sezon miał zaś Damian Zieliński, który nie pojechał na mistrzostwa świata i był przewidziany do startu w mistrzostwach Europy, lecz z powodu przestarzałego sprzętu miał fatalny wypadek i skończyło się groźną kontuzją, a myślę, że mogło być dużo gorzej… Damian przez bardzo aktywną rehabilitację powrócił szybko do zdrowia, lecz uznano, że nie odzyskał reprezentacyjnej formy i nie wysłano go na mistrzostwa Starego Kontynentu. Pokazał jednak klasę i na mistrzostwach Polski zdobywał medale, a dzięki niemu oraz Kamilowi Bieleckiemu i Maciejowi Kuczyńskiemu Piast po pięciu latach odzyskał złoto w sprincie drużynowym. A przed startem zastanawiałem się, czy wystawiać drużynę, bo nie tylko Damian miał problemy. O naszą czołówkę Elity, złotą trójkę wspartą jeszcze wychowankiem Mateuszem Miłkiem, jestem spokojny na kolejny sezon, ale na większe sukcesy młodzieży przyjdzie nam raczej poczekać rok lub dwa.

– Czy nie obawia się pan, że w konsekwencji groźnej kontuzji i absencji w tegorocznych międzynarodowych mistrzostwach Damian Zieliński zakończy wyczynową karierę?

– Na razie nasz czołowy sprinter startuje i pieczołowicie przygotowuje się do mistrzostw świata, które odbędą się na początku przyszłego roku. Jeśli jednak w tej imprezie nie potwierdzi przynależności do ścisłej czołówki, to decyzje mogą być różne… W razie rezygnacji mistrza Mateusz Miłek, moim zdaniem, zdoła go zastąpić, bo jest to kolarz na miarę startu w igrzyskach olimpijskich Tokio 2020 w sprinterskiej drużynie. Jest to jednak zawodnik na pierwszą lub drugą zmianę, a w kadrze najbardziej brakuje trójki.

– Co mógłby robić Damian Zieliński po zakończeniu kariery? Może razem szkolilibyście młody narybek Piasta?

– Wiem, że ma on jeszcze atrakcyjniejszą propozycję, bo mógłby zostać trenerem kadry narodowej sprinterów. Spełnia ku temu warunki, ma odpowiednie certyfikaty, wiedzę i doświadczenie. Jeśli teraz się nie zdecyduje, później taka oferta może się nie powtórzyć. Damian nie czuje się jednak jeszcze spełniony jako sprinter i dalej chciałby ścigać się na torze.

– Jak wygląda zaplecze szczecińskich mistrzów?

– W sekcji trenuje 30 zawodników oraz jedynaczka Karolina Szubra, mająca świetny charakter do sportu. Z młodzieży chciałbym szczególnie wymienić mającego kolarskie nazwisko Michała Jaskułę, który specjalizuje się w MTB i tam zdobywa swoje pierwsze medale. Srebro w przełajowych mistrzostwach Polski zdobył zaś Wojciech Ceniuch, który w mistrzostwach świata na blisko stu startujących zajął dobre 23. miejsce, choć jechał na poziomie pierwszej dziesiątki. Otóż na starcie zajmuje się miejsce na podstawie punktów rankingowych, których Polacy nie mieli i startowali z ostatniego rzędu, co praktycznie już na wstępie przekreślało medalowe szanse. Wojtek osiągnął już pełnoletność i został młodzieżowcem, a my w klubie nie jesteśmy w stanie zapewniać mu takiej liczby startów, które gwarantowałyby międzynarodowe sukcesy. Trochę z żalem, ale wspólnie ustaliliśmy, że najlepszy dla jego kariery będzie transfer do Cartusii Kartuzy.

– Kto w głównej mierze pracuje na sukcesy Piasta?

– Zadań jest mnóstwo, bo oprócz toru jest jeszcze szosa, przełaje i MTB. Obliczyłem, że średnio raz w tygodniu wyjeżdżam na zawody i tak przez okrągły rok. Chyba tylko ja pozostałem tak aktywny z czwórki kolarskich szczecińskich muszkieterów z ubiegłego wieku, jak: Wojciech Matusiak, Czesław Polewiak i Rajmund Zieliński. W Piaście pomaga mi asystent Maciej Jasiński, który ma świetne podejście nie tylko do zawodników, ale i rowerów. Wcześniej było już kilku asystentów, ale nie całkiem się sprawdzili, a teraz udał się strzał w dziesiątkę. Cała logistyka klubu spoczywa zaś na głowie Ewy Zielińskiej, do której mam prawdziwy szacunek i ją podziwiam, więc życzyłbym sobie, by jej zapał przetrwał jak najdłużej. Nic byśmy jednak nie zrobili, gdyby nie sponsorzy, z których główni to Gmina Miasto Szczecin i firma „Calbud” Edwarda Osiny, która wspiera nas finansowo i zapewnia transport. Przykładowo, gdy na zawodach w Świdnicy spalili nam samochód, „Calbud” przekazał nam niemal natychmiast mercedesa vito i mogliśmy dalej bez przeszkód startować.

– Dlaczego spalono wam samochód?

– Okazało się później, że nie Piast był celem zamachu, lecz kobieta z samochodu obok. Jej paliwo ściekło jednak pod nasze auto, które też się zajęło. Działo się to o północy, więc o świadków trudno. Był co prawda monitoring, ale sprawców nie wykryto. Nasz samochód nie był ubezpieczony, ale z auto-casco „podpalonej” kobiety zwrócono nam znaczną część szkód.

– Co sądzi pan o głośnej aferze w PZKol?

– Na żądanie ministra sportu do dymisji podał się cały zarząd, ale nie prezes Dariusz Banaszek, który zamierza to uczynić na walnym zjeździe 22 grudnia. Ale być może delegaci wybiorą go ponownie, bo to były dobry zawodnik, prężny biznesmen i pokazał dobrą robotę. Trafił jednak na zły klimat i wyciągnięto mu błędy związku sprzed 10 lat. Myślę, że ministra po prostu podpuścili i teraz zdał on sobie z tego sprawę, ale jednak nie chce się przyznać do przedwczesnych osądów. Bo nie słyszałem, by były wobec prezesa konkretne zarzuty.

– Jak patrzy pan z wieloletniej perspektywy na swoją trenerską pracę?

– Niczego nie żałuję, a jak patrzę na młodzież, to jestem dumny, bo choć nie wszyscy mogli zostać sportowymi mistrzami, to jednak dzięki kolarstwu rozwijali się fizycznie, psychicznie i emocjonalnie oraz edukowali. Zawodnikami nie zajmowałem się jedynie na treningach, ale starałem się także poznawać ich sytuację rodzinną. Dzięki temu mogłem pomóc, doradzić, a może i ustrzec od niebezpieczeństw. Narkotykowi dilerzy nawet nie próbowali się zbliżać do naszego klubu.

– Dziękujemy za rozmowę. ©℗

(mij)

Fot. R. Pakieser

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

sylwek bilski
2017-12-24 10:10:48
Jarema -Polewiak - Bałaszczak - Zieliński- Godras - Mikołajczyk to była chluba Szczecina miło ich wspominane jako był sędzia kolarski, powodzenia dla nich.

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA