Rozmowa z Elżbietą Wójcik, pięściarką klubu KSW Róża Karlino
Zawodniczka klubu KSW Róża Karlino Elżbieta Wójcik to młodzieżowa mistrzyni świata i Europy, a od czterech lat etatowa mistrzyni Polski seniorek. Kilka lat temu światowa federacja bokserska AIBA uznała ją za najlepszą młodą pięściarkę na naszym globie.
Jej sportowym marzeniem jest start w igrzyskach olimpijskich Tokio 2020. Ostatnio jest mocno zapracowana sportowo, bo pomiędzy międzynarodowymi turniejami w Sofii i Tampere pod koniec lutego wybrała się na cztery dni treningów pod okiem angielskiego boksera Davida Derona Haye’a, byłego mistrza świata organizacji WBA w kategorii ciężkiej oraz WBC, WBA i WBO w kategorii junior ciężkiej.
– Jakim cudem doszło do spotkania z gwiazdą zawodowego boksu?
– Stało się to za sprawą Polskiej Fundacji Narodowej, która prowadzi program „100×100”, a w jego ramach z okazji 100-lecia odzyskania przez Polskę niepodległości zaprasza do naszego kraju sto znanych osobistości z różnych dziedzin, w tym sportowców, a jednym z gości był w ubiegłym roku David Haye i z tej okazji odwiedził Warszawę. Po tak nawiązanym kontakcie narodził się pomysł, że mistrz mógłby pomóc podopiecznym fundacji, a ja okazałam się jedną z wybranek i pojechałam do Anglii w towarzystwie o trzy lata młodszej koleżanki Natalii Marczykowskiej. Wybrano nas, bo byłyśmy jedynymi reprezentantkami boksu w gronie beneficjentów programu Team 100, a jest to stosunkowo nowy projekt Polskiej Fundacji Narodowej oraz Ministerstwa Sportu i Turystyki, zapewniający finansowanie młodym sportowcom, z których każdy otrzymuje rocznie blisko 40 tysięcy złotych na pokrycie kosztów treningów, wyjazdów na zawody i inne wydatki pomagające w rozwoju kariery.
– Najliczniejszą widownię miały w Londynie bokserskie pojedynki na słynnym stadionie Wembley, ale bardzo znana jest też niewielka i bardzo stara York Hall. David Haye swoje ostatnie pojedynki toczył zaś w nowoczesnej O2 Arenie. A wy gdzie się spotykaliście na treningach?
– Obejrzeliśmy York Hall, bo to jedno z ulubionych miejsc mistrza świata. Byliśmy też na zawodowej gali w O2 Arenie, ale chociaż organizatorzy starali się o fantazyjną oprawę, nie zrobiło to jednak na mnie tak specjalnego wrażenia jak na koleżance. Przyznam szczerze, że impreza troszkę mnie znudziła i chyba nawet prawie przysypiałam na trybunach, bo walka wieczoru nie była porywająca, a przede wszystkim boks to ja lubię uprawiać, a nie oglądać. Natomiast trenowaliśmy w niewielkim, kameralnym ośrodku Davida Haye’a ukrytym w centrum miasta pod nasypem z torami kolejowymi. Było tam wszystko, co jest potrzebne do treningów, a nawet więcej. Bo oprócz profesjonalnie wyposażonej siłowni, worków, gruszek i innych przyborów bokserskich, pełnowymiarowego ringu, dwóch morderczych maszyn, z których jedna przypominała rower, i pryszniców, był też garaż, biuro, a nawet kuchnia, w której nasz gospodarz przygotowywał posiłki oraz odżywki. Czułyśmy się wyróżnione, bo do tego miejsca znany pięściarz zaprasza tylko rodzinę, przyjaciół i wąskie grono najbardziej zaufanych ludzi.
– Jak wyglądały wasze zajęcia?
– Ćwiczyłyśmy na zmianę, raz z Davidem Haye’em, a raz ze współpracującym z nim trenerem boksu Rubenem Tabaresem, który ma polską żonę, więc zna pojedyncze słowa w naszym języku, takie podstawowe oraz takie… które raczej nie nadają się do powtarzania. Tempo treningów było wysokie, ćwiczenia trudne i często zupełnie dla nas nowe. Uczyłyśmy się nowych technik, a nasi nauczyciele zwracali uwagę na mnóstwo szczegółów, jak praca nóg i kombinacje ciosów, oraz korygowali błędy w defensywie. Oprócz treningów zaplanowano nam także sesję sparingową, a żebyśmy nie musiały walczyć ze sobą, zorganizowali dla nas sparingpartnerów, zawodowych bokserów. Do sparingów nie można jednak podchodzić jak do walki, nie chodzi o to, by wygrać czy przegrać, ale by jak najwięcej skorzystać, jak najwięcej się nauczyć. Te nowo nabyte, a w zasadzie ledwo liźnięte umiejętności, bardziej by mi się jednak mogły przydać w boksie zawodowym niż olimpijskim, bo między tymi dwoma odmianami pięściarstwa jest kolosalna różnica. Może jednak w przyszłości wyjdę na zawodowe ringi, a wtedy mi się to wszystko przypomni i przyda. Generalnie krótki bokserski staż w Londynie oceniam jako bardzo wartościowy i udany.
– Czy po czterech dniach można ocenić, jakim człowiekiem jest David Haye?
– Bardzo pozytywnym! Właśnie takie określenie mi się nasuwa. Dużo mówi, a szczególnie o boksie. Najważniejsze jednak, że lubi pomagać innym i to nie tylko w słowach, lecz także w czynach.
– Prosimy jeszcze o parę słów o najbliższych planach startowych.
– Właśnie wyjeżdżam do Finlandii na międzynarodowy turniej w Tampere, a będzie mi raźniej, bo jedzie ze mną kolega klubowy Mateusz Polski. Później czekają mnie mistrzostwa Polski i bardzo żałuję, że po raz kolejny odbędą się w Grudziądzu, bo warunki nie są tam najlepsze, łagodnie mówiąc. Kolejną mistrzowską imprezą będą dla mnie Igrzyska Europejskie, a dodam, że częste starty chyba mi dobrze zrobią, bo niedawno zmieniłam wagę na lżejszą, przechodząc z 75 na 69.
– Dziękujemy za rozmowę. ©℗
(mij)