Uniwersytet Szczeciński musi się zmienić, jeśli nie chce ulec marginalizacji - uważa rektor tej uczelni, prof. Edward Włodarczyk. Dlatego powołana przez niego Rada Konsultacyjna przygotowała projekt głębokiej strukturalnej reformy. Propozycja została zaprezentowana pracownikom uczelni podczas spotkania w auli Wydziału Humanistycznego. Nie wszystkim się spodobała.
Impulsem do próby ustanowienia nowej struktury jest reforma szkolnictwa wyższego, która weszła w życie w tym roku akademickim. Pojawiły się głosy, że Konstytucja dla Nauki może doprowadzić do marginalizacji uczelni regionalnych, takich jak S. Dlatego, zdaniem części środowiska akademickiego, największa uczelnia w regionie musi wymyślić się na nowo.
- Świat się zmienił, my też się musimy zmieniać - mówił prof. Andrzej Skrendo, członek Rady Konsultacyjnej - Każda zmiana rodzi obawy, ale dokonujemy tych zmian w imię nadziei, że nasza uczelnia będzie silniejsza, lepsza, lepiej zorganizowana.
- Gramy o uniwersytet - dodawał prof. Włodarczyk. - O uniwersytet jako instytucję i uniwersytet jako nazwę. Jeżeli mądrze przeprowadzimy nasze zmiany, mamy szansę utrzymać status uniwersytetu. Konsekwencją tego będzie gwarancja zatrudnienia i perspektywa lepszych zarobków.
Krytycy dotychczasowej struktury uniwersytetu argumentują, że daje ona możliwość dziekanom zamieniania ich wydziałów w udzielne księstwa. Stąd propozycja, aby w nowym modelu nauką zajęły się instytuty, na których czele staliby dyrektorzy, "menedżerowie nauki", dydaktykę zaś zajęłyby się wydziały. Ma to usprawnić funkcjonowanie US i sprawić, że podczas oceny, która zostanie przeprowadzona w 2021 r., co najmniej sześć dyscyplin naukowych z co najmniej trzech dziedzin nauki uzyska kategorię B+.
- Rektor ma być wybierany przez kolegium elektorów - poinformował prof. Marek Górski, prorektor ds. nauki i współpracy międzynarodowej. - Proponowany skład to około 120 osób. Co ważne - kandydatów na rektora przedstawi rada uczelni. Proponujemy także prawybory. Cała społeczność akademicka wypowiada się co do tego, czy ktoś mógłby kandydować na rektora.
Projekt zmian zakłada, że kandydować mogłaby osoba z tytułem profesora lub doktora habilitowanego. Co ważne – nie musiałby być to pracownik US.
Po prezentacji oddano głos pracownikom.
- Nie bardzo rozumiem, dlaczego dyrektor instytutu może być menedżerem - stwierdził prof. Wojciech Krysztofiak z Instytutu Filozofii. - Na czele instytutu powinien stać ktoś, kto jest autorytetem naukowym. Ogólne wrażenie: zaproponowany model jest opresywny, nie liberalny, próbuje wytworzyć wynik naukowy w sposób nakazowy. Dyrektor instytutu każe opublikować dwa artykuły i naukowiec publikuje. A to tak nie działa. Publikujemy, jak mamy pomysły, a mamy pomysły, jak mamy motywację, której nie osiąga się w wyniku strachu.
- Menedżerski charakter dyrektora wynika z tego, że ma zarządzać środkami finansowymi, które uczelnia przeznaczy na funkcjonowanie badań naukowych w danej dyscyplinie - odpowiedział prof. Górski. - Już wiemy, że pieniądze uczelni będą dalece niewystarczające. Podstawą będzie pozyskiwanie środków zewnętrznych. Zdajemy sobie sprawę, że nauki humanistyczno - społeczne opierają się na trochę innych zasadach, ale nie wydaje mi się, że muszą opierać się na tak zupełnie odrębnych zasadach, na założeniu, że każdy sam sobie sterem, okrętem i żeglarzem.
- Menedżer będzie mi kazał, jaką dziedziną refleksji filozoficznej mam się zajmować? Sam sobie wybieram tematy, jestem pracownikiem samodzielnym - przekonywał prof. Krysztofiak.
- Menedżer odpowiada za dyscyplinę i za efekty jej funkcjonowania w skali uczelni - kontrował Górski. - Jeżeli ma pan pomysł na określony program badawczy, który rokuje nadzieję na uzyskanie określonych efektów, i przekona pan dyrektora, żeby przeznaczył na ten program środki finansowe, to nie ma najmniejszego problemu.
Kolejny krok? Nad zmianami pochyli się senat uczelni. ©℗
(as)
Fot. Dariusz Gorajski