Niedziela, 22 grudnia 2024 r. 
REKLAMA

Laudacja Joanny Laprus - Mikulskiej dla Zyty Rudzkiej

Data publikacji: 12 grudnia 2021 r. 12:01
Ostatnia aktualizacja: 12 grudnia 2021 r. 12:05
Laudacja Joanny Laprus - Mikulskiej dla Zyty Rudzkiej
 

Joanna Laprus - Mikulska, przewodnicząca jury Gryfii, o "Tkankach miękkich" powiedziała tak:

„Tkanki miękkie” Zyty Rudzkiej to intymna biografia ojca i syna. Biografia opowiedziana z perspektywy bijącego serca. Serca, które krwawi, które spowolnia, zastyga i lodowacieje. Serca, które pulsuje tylko po to, by można było rozdrapać niezabliźnioną w nim ranę.

Powieść Rudzkiej to swoista wiwisekcja niełatwej męskiej relacji. „Jestem mężczyzną zwanym «doktorem». Chociaż z określeniem «mężczyzna» bym nie przesadzał” – mówi o sobie przesycony nudą Ludwik, lekarz pediatra, którego nie polecają sobie pacjenci. Ludwik właściwie jest już trupem. Nie czuje nic. Może poza poczuciem obowiązku opiekowania się odchodzącym ojcem i tlącą się w związku z nim ostatnią iskrą czułości. Żyje, ale chciałby umrzeć, w przeciwieństwie do ojca, który wielokrotnie umiera, ale wciąż żyje. Ta kontrastowość pojawia się również w ich w biografii. Obaj są lekarzami. Syn „lekarz od dzieci” w mieście, ojciec „lekarz jak najbardziej ogólny”– na wsi. Ojca, który miał opinię Don Juana porzuciła żona, syn nie potrafi rozstać się ze żoną, która od dawna go zdradza. W życiu ojca pojawia się Regina, ostatnia miłość jego życia. Syn nigdy nie był zakochany.

„Tkanki miękkie” to niewątpliwie studium męskości w kryzysie. Lęki przed oceną, odrzuceniem, przed polubieniem samego siebie. Kłamstwa, przewinienia, przechwałki, toksyczne wzorce męskiej tożsamości prowadzące do odgrywania ról i przyjmowania póz nie tylko przed światem, ale przed samym sobą. „Łgał, że jebał. Dawał nura w noc, młócił w polach, rypał w stogach, pieprzył w sadach, przewalał pacjentki, żony pacjentów, córki, siostry, kuzynki, młodsze ciotki, rozochocone pociotki” – mówi o ojcu syn. Rudzka unika jednak publicystyki. Język i forma „Tkanek miękkich” sytuują je zdecydowanie po stronie literatury. Krótkie, dosadne zdania. Łamańce językowe, aforystyczny styl, piętrowe metafory, archaizmy. Erudycja i precyzyjnie dobrane słowa, które potrafią rozbić cały akapit. Rudzka mistrzowsko bawi się językiem, coraz bardziej go zagęszczając.

„Tkanki miękkie” to portret mężczyzny namalowany chirurgiczną ręką. Rudzka nie tylko odkrywa co ukryte, ale bada i analizuje wnętrze swoich bohaterów. Ani Ludwik, ani jego ojciec- Michał nie są w stanie ukryć się za fasadą, którą budowali przez lata. I ta bezbronność wobec przenikliwości narratorki staje się dla nich szansą. Odmienne światy ojca i syna zaczynają się delikatnie przenikać. Ludwik odkrywa rejony, o których nie miał pojęcia, a w jego beznamiętnym sercu pojawia się świadomość czułości wobec odchodzącego ojca. Dzięki temu „Tkanki miękkie” Zyty Rudzkiej stają się czymś więcej niż studium nad śmiercią. Stają się studium nad śmiercią, która transformując, przynosi życie.

REKLAMA
REKLAMA

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA