Były wspomnienia, był film, łzy i była muzyka. Na ścianach obrazy przez niego namalowane, jego obrazy – Jerzego Piosickiego – który odszedł od nas rok temu. „Po koniu siodło, po człowieku pamięć” – taki ma tytuł wystawa otwarta w siedzibie Okręgowej Izby Adwokackiej w Szczecinie.
Wystawa prezentuje dawniejsze i ostatnie prace Jerzego Piosickiego, poza jednym portretem autorstwa Franka Kozaka, z którego mecenas spoglądał podczas wernisażu: nie z góry, ale tak, jakby za chwilę miał coś miłego komuś powiedzieć czy opowiedzieć dowcip. Bo taki był, życzliwy wszystkim, bezpośredni, pozbawiony krzty zadęcia, dlatego jego przyjaciel Włodzimierz Łyczywek, dziekan Okręgowej Rady Adwokackiej, już na początku się zarzekał, że w tym, co powie, nie będzie patosu, bo Jurek nie darowałby mu tego.
Przez trzynaście lat Jerzy Piosicki był kustoszem Galerii pod Żabotem; namawiał utalentowanych prawników do wystawiania swoich prac, organizował wystawy i cieszył się, gdy ludzie przychodzili i chwalili. Teraz wystawę jego obrazów zorganizowała nowa kustosz, Martyna Kawiak, a otworzył ją mec. Włodzimierz Łyczywek. Jednej z sal Izby nadano imię Jerzego Piosickiego, był to więc szczególny wieczór i kolejna okazja do wspomnień, bo poza jego najbliższą rodziną przybyło liczne grono przyjaciół oraz znajomych. Wysłuchaliśmy koncertu zespołu adwokatów „The Green Jabots”, obejrzeliśmy też fragment filmu dokumentalnego red. Marka Osajdy, który towarzyszył bohaterowi tego wieczoru przez ostatnie trzy lata jego życia. Jerzy Piosicki, a był on też przez wiele lat prawnikiem „Kuriera Szczecińskiego”, mówił do nas z ekranu o swoim świecie – barwnym i bogatym świecie doświadczonego, mądrego adwokata, który o ludziach wiedział chyba wszystko, a co ważne, lubił ludzi. To był świat człowieka sztuki i wielu pasji – malarza, rysownika, twórcy ex librisów, medali, bibliofila, miłośnika koni, przyrody, żeglarza, a także mechanika i stolarza. Ten krótki fragment filmu z niejednych oczu wycisnął tego wieczora łzy. A patrząc na portret Jurka, chyba nic bardziej nie nadaje się do zacytowania, jak słowa z wiersza Julii Hartwig: „Trzeba ich opłakać (…). Ale tak naprawdę, oni tych łez nie potrzebują. Patrzą na nas z góry i mówią: dobrze, dobrze”.
Wystawę prac malarskich Jerzego Piosickiego, jak powiedziała nam kustosz Martyna Kawiak, można oglądać w siedzibie Izby jeszcze co najmniej przez pół roku.
Elżbieta BRUSKA
Fot. Ryszard Pakieser (arch.)