„Mistrz Walerian” to opowieść o Walerianie Pawłowskim, jednej z najpopularniejszych postaci życia muzycznego powojennego Szczecina. Ten materiał o życiu i twórczości niezwykłego człowieka premierowo można było obejrzeć online w niedzielne popołudnie (24 stycznia) i - jak wynika z komentarzy na Facebooku - był on oglądany w całej Polsce. Tu mamy dobrą wiadomość dla tych, którzy przegapili weekendowy pokaz - opowieść jest ciągle dostępna na kanałach szczecińskiej filharmonii na Facebooku i na YouTube. Nasza redakcja objęła patronatem to wydarzenie.
W opowieści są wspomnienia współpracowników i dorosłych już dziś melomanów, którzy jako dzieci chodzili do filharmonii na koncerty szkolne prowadzone przez Maestro. Te historie przeplatają się z muzyką w wykonaniu orkiestry symfonicznej szczecińskiej filharmonii pod dyrekcją Macieja Kotarby (ależ pięknie zabrzmiały te utwory!: Ludwig van Beethoven – Symfonia nr 5 c-moll, cz. I, Maurice Ravel – Moja Matka Gęś, Walerian Pawłowski – Polka, aranżacja: Mateusz Czarnowski) oraz z fragmentami audycji - „Pasje Waleriana Pawłowskiego” z 1977 roku.
- Wszyscy w filharmonii go kochali - opowiada o Maestro Walerianie Pawłowskim Urszula Kwaśniewska z sekretariatu filharmonii. - Odwoził mnie często do domu, a miał zastawę, jugosłowiański samochód w pomarańczowo - czerwonym kolorze, który nazywał Manuela. "Pani Urszulko, praca się skończyła, Manuelka czeka" - mówił przed wyjściem z filharmonii. Jeździł bardzo szybko. Ja się tak bałam! Po drodze dyskutowaliśmy, a oboje byliśmy wielbicielami klasyków wiedeńskich. Ja najbardziej lubiłam Mozarta, a on chyba Haydna. O muzyce tak opowiadał, że potrafił zainteresować. Kochał operę i znał się na niej ogromnie. Ja czasami w tym samochodzie tylko słuchałam i byłam wniebowzięta. To był człowiek renesansu, znał się na motoryzacji, kochał motory i samochody, bardzo kochał zwierzęta. Pewnie nie wiecie, że oprócz psów, kotów i wszelkich innych zwierząt, uwielbiał osy. U niego w ogródku one latały, on się nimi nie przejmował, a one go nie tykały.
W opowieści znalazły się też wspomnienia skrzypaczki Małgorzaty Borowieckiej, pracującej w administracji filharmonii Katarzyny Conder i publicysty muzycznego, Piotra Urbańskiego.
Walerian Pawłowski od 1954 roku aż do śmierci związany był ze Szczecinem. Artysta realizował się nie tylko jako dyrygent i kompozytor. Był autorem muzyki do wielu słuchowisk radiowych i spektakli, utworów scenicznych oraz książek o muzyce. Miał wiele pasji, m.in. fotografię, film, sport, motocykle i boks. Z kolei „Walerianowe kropelki” to tytuł niegdyś znany każdemu melomanowi w Szczecinie. Tak nazywała się cykliczna rubryka o muzyce, autorstwa Mistrza Waleriana, publikowana w „Kurierze Szczecińskim”.
(MON)