Rozmowa z pisarką Sylwią Trojanowską
– Pani Sylwio, jak bardzo zmieniło się pani życie, od kiedy zaczęła pani pisać powieści? Czy nadal ma pani czas na pracę trenera biznesu?
– Wydaje mi się, że nie zmieniło się aż tak bardzo, ale o to należałoby zapytać moich bliskich (śmiech). Nadal jestem tą samą co wcześniej optymistycznie nastawioną do życia dziewczyną, która ma marzenia i która stara się te marzenia przekuwać w rzeczywistość. Kiedyś, a było to siedem lat temu, po prostu zapragnęłam spróbować swych sił w pisaniu powieści i… zrobiłam to. Absolutnie tego nie żałuję, bo droga, którą przeszłam, przyniosła mi wiele niezwykłych doświadczeń i niezapomnianych doznań. Pisarką jestem niemal na pełen etat. Niemal, bo nie potrafię zrezygnować z bycia trenerem biznesu. Uwielbiam dzielić się swoją wiedzą i przyglądać się wzrastaniu osób, z którymi pracuję. Dopóki będzie mi to dawało satysfakcję, dopóty będę się tym zajmować.
– Proszę zdradzić, jakie książki pani czyta i jakich autorów pani szczególnie lubi?
– W trakcie pisania nie czytam żadnych powieści. Staram się nie rozpraszać, by jak najgłębiej wejść w tworzoną historię. Kiedy stawiam ostatnią kropkę i wysyłam książkę do redakcji, nadrabiam zaległości czytelnicze. Nie mam ulubionego gatunku ani autora. Lubię czytać i powieści obyczajowe, i literaturę piękną, kryminały, biografie i literaturę rozwojową… Mam naprawdę bardzo szerokie czytelnicze zainteresowania.
– Pani najnowsza powieść pt. „Łabędź” to w dużej mierze opowieść o silnych kobietach. Czy one mają swoje pierwowzory w rzeczywistości?
– Od zawsze najbardziej interesowały mnie kobiety. Silne i władcze, słabe i potargane przez życie. Na zakręcie i w blasku fleszy. W swoich powieściach składam im hołd. Pokazuję ich różne oblicza i wystawiam je na próbę. Dokładnie tak to wygląda w życiu – jako kobiety jesteśmy nieustannie poddawane ocenom, o wiele częściej niż mężczyźni, i niezwykle często w naszym przypadku kryteria są o wiele bardziej wyśrubowane. To bardzo trudne doświadczenie. Dlatego nie chcę tworzyć lukrowanych portretów, staram się malować je takimi, jakie widzę w realnym świecie. Bo to właśnie z realnego świata czerpię inspiracje. W „Łabędziu” stworzyłam wiele kobiecych sylwetek, ale żadna z bohaterek nie ma swojego rzeczywistego pierwowzoru w proporcji 1:1, chyba że mówimy o postaciach historycznych, na przykład Ricie Gorgonowej czy Wandzie Modlibowskiej.
– Po przeczytaniu powieści domyślam się, że polskiego Szczecina i niemieckiego Stettina będzie więcej w kontynuacji „Łabędzia”. Czy mam rację?
– Tak, zdecydowanie. W kontynuacji „Łabędzia” dominować będzie niemiecki Stettin, gdyż powieść osadziłam w latach 1939-1945. Mam nadzieję, że dla miłośników Szczecina z tamtych czasów będzie to nie lada gratka.
– Tymczasem większość akcji rozgrywa się w Fordonie. Skąd u pani tak dobra znajomość tego miejsca?! Historii i topografii. Wszak jest pani szczecinianką.
– Kiedy podjęłam decyzję o osadzeniu fabuły w podbydgoskim Fordonie, zaczęłam studiować historię tego miejsca i jego topografię. Przeczytałam wszystkie materiały, na które natknęłam się w internecie, przejrzałam dziesiątki, jeśli nie setki pocztówek i fotografii dawnego Fordonu. Odkryłam nawet mapę starego Fordonu, dzięki czemu mogłam swobodnie poruszać się po mieście sprzed lat. Szczerze mówiąc, polubiłam Fordon i cieszę się, że już niebawem go odwiedzę i będę wędrować śladami rodziny Łabędziów. Dostałam bowiem zaproszenie na kilka spotkań z bydgoskimi czytelnikami.
– Powieść „Łabędź” to bardzo filmowa historia. Myślę, że serial na podstawie książki byłby bardzo ciekawy. Czy jest na to szansa? Otrzymała pani może propozycje ekranizacji?
– To moje wielkie marzenie – zobaczyć ekranizację własnej powieści. Cieszę się, że „Łabędź” przez wielu jest odbierany jako bardzo filmowa historia, bo to oznacza, że napisałam tę opowieść w plastyczny sposób. Co do propozycji ekranizacji – jeszcze takiej nie otrzymałam, ale wierzę, że kiedyś to nastąpi. Jestem w końcu dziewczyną, która spełnia swoje marzenia, a zatem… wiele dobrych rzeczy przede mną. W końcu mamy to, na co się odważymy.
– Czy jest szansa, że w tym roku do księgarń trafi druga część „Łabędzia”?
– Tak! Właśnie pracuję nad kontynuacją „Łabędzia”. Powieść będzie wydana jeszcze tej jesieni.
– To znakomita wiadomość! Dziękuję za rozmowę. ©℗
Rozmawiała Monika Gapińska
***
Mamy dwie książki pt. "Łabędź" do wygrania. Aby wziąć udział w konkursie, należy wysłać SMS na numer 72601 z hasłem: kurier.trojanowska. Na SMS-y czekamy tylko 21 lutego br. Po jednej książce otrzymają dwie osoby, które najszybciej przyślą SMS-a tuż po godz. 12. Koszt SMS-a – 2,46 zł z VAT.