„Burza" to jeden z najbardziej tajemniczych dramatów Szekspira. Uznawana za jego testament twórczy - i nie tylko dlatego, że była jego ostatnim scenicznym dziełem. Nie dziwi więc, że każdorazowe sięgnięcie po nią przez reżysera budzi duże zainteresowanie, ale też pytania o konteksty i motywacje. Na szczecińskich scenach wystawiano ją dotąd tylko raz - w marcu roku 1979 żegnał się nią ze Szczecinem - jako reżyser, a i dyrektor Teatru Współczesnego - Maciej Englert. Już niebawem - też w marcu (19 bm.) - na tej samej scenie odbędzie się premiera drugiej szczecińskiej „Burzy", tym razem Anny Augustynowicz, sprawującej we Współczesnym kierownictwo artystyczne. A rangę przedsięwzięcia podnosi fakt, iż będzie to premiera na jubileusz czterdziestolecia teatru.
Warto przy tej okazji przypomnieć tamtą pierwszą „Burzę", bo przedstawienie to dla szczecińskiego dorobku Macieja Englerta ważne, a istotne też dla Teatru Współczesnego, który po Szekspira sięgał wówczas - jako teatr samodzielny - po raz pierwszy właściwie. Choć trzeba pamiętać, że jego sukcesy zaczęły się - już w roku 1976, pierwszym roku tej samodzielności oraz dyrekcji Englerta - od... „Macbetta", tyle że był to Szekspir napisany na nowo przez Ionesco.
„Burza" Macieja Englerta też była inscenizacją na szekspirowską miarę. Urodziwa plastycznie (choć scenografia Marka Lewandowskiego była raczej umowna, stworzona z poszarpanych, wiszących nad sceną lin, sugerujących las i liany tajemniczej wyspy - kontrastowały z nią barwne, utrzymane w duchu epoki kostiumy), efektowna muzycznie (kompozytor Andrzej Sobieski odwoływał się do klimatów renesansu), wzbogacona ładną choreografią Zygmunta Zdanowicza.
Główną rolę w spektaklu - Prospera - pozbawionego tronu władcy Mediolanu i maga, który w finale zrzeka się swej mocy - zagrał Mieczysław Banasik, aktor wcześniej raczej w Szczecinie niespełniony, ale o sporym potencjale. Kalibanem był Tadeusz Zapaśnik, Arielem - Ewa Wrońska, Mirandą - Ewa Wójcik, Ferdynandem - Henryk Gęsikowski, Gonzalo - Marian Nosek, na scenie pojawił się zresztą cały zespół aktorski Teatru Współczesnego.
Przedstawienie chwalone w Szczecinie po premierze nie miało jednak dobrych opinii w Polsce. Przyczyniła się do tego prezentacja na XXI Festiwalu Teatrów Polski Północnej w Toruniu, znaczącej wówczas w kraju imprezie teatralnej, z której szczecińskie teatry często przywoziły cenne nagrody. Przywoził je również Maciej Englert - nagrodzony tam m.in. za reżyserię wspomnianego „Macbetta" i za „Wyzwolenie" - i być może dlatego też oczekiwania w Toruniu były wobec jego teatru większe.
Trudno po tylu latach obiektywnie oceniać wartość tamtej inscenizacji, ale powiedzieć chyba można, że staranna, przemyślana realizacja nie przełożyła się na artystyczny sukces. Gorzki, ironiczny komentarz na temat miejsca twórcy w świecie, jaki Maciej Englert zawarł w swym spektaklu, nie wybrzmiał ze sceny wystarczająco mocno. Przedstawienie miało dość letnią atmosferę, zabrakło w nim emocji. W jego ocenie - po premierze - skupiano się więc głównie na walorach zewnętrznych, czysto teatralnych (co skądinąd było wygodne dla miejscowej krytyki), za to recenzenci krajowi nie wahali się pisać, że ta „Burza" była po prostu nudna.
Maciej Englert podsumowywał „Burzą" trzeci, ostatni pełny sezon swej dyrekcji we Współczesnym. Anna Augustynowicz wystawi „Burzę" w roku ćwierćwiecza swych związków ze Szczecinem. Na jaką „Burzę" zanosi się z tej okazji? Bardzo jestem tego ciekawy. ©℗
ADL
Na zdjęciu: „Burza" w reżyserii Macieja Englerta na deskach Teatru Współczesnego w Szczecinie. Zdjęcie z archiwum teatru.
Fot. Renata Pajchel