Zatańczyć miłość, grzech, ciążę, morderstwo, prostytucję. Zatańczyć totalny upadek kobiety uwiedzionej… Na scenę Opery na Zamku wraca nagrodzony Bursztynowym Pierścieniem – nagrodą dla najlepszego spektaklu sezonu – spektakl baletowy „Dzieje grzechu” - historia o ekstremalnych ludzkich emocjach inspirowana głośną powieścią S. Żeromskiego i skandalizującym filmem W. Borowczyka.
Czy miłość kobiety może sprowadzić ją na samo dno? Czy w opanowanym przez mężczyzn świecie jest w stanie ocalić swoją godność? Historia kobiety osamotnionej w świecie mężczyzn. Kobiety, która wiedziona namiętnościami trafia na samo dno. Kobiety, która od tego dna potrafi się odbić i ocalić pierwiastek siebie. To również historia świata, w którym nasze emocje, uczucia i słabości są obserwowane jak w sklepowej witrynie.
Opera na Zamku zaprasza na "Dzieje grzechu" w sobotę o g. 19.
(as)
Czy identyfikuje się Pani z postacią Ewy?
- Sama dużo przeżyłam w życiu prywatnym i jestem w stanie zrozumieć jej emocje. Widzę też, że z perspektywy czasu niektóre sceny bardziej przeżywam. Sama mam dwójkę dzieci i za każdym razem bardzo trudno jest mi odgrywać moment, w którym zabijam własne dziecko.
W trakcie spektaklu jest Pani w zasadzie cały czas na scenie, czy to wymaga jakiegoś szczególnego przygotowania fizycznego?
Mam już doświadczenie i znalazłam sposób na odpoczynek. Na początku jednak było mi bardzo ciężko. Na scenie momentami robiło mi się czarno przed oczami. Gram główną postać i praktyczne nie schodzę ze sceny. Towarzyszy mi wielu tancerzy i każdy musi dopasować się do mnie i zrobić wszystko, by jak najbardziej ułatwić mi taniec.
Czy to zmęczenie, oprócz tego fizycznego, wynika także z emocji, które Pani przeżywa?
Sam taniec nie jest największym wyzwaniem, tylko opanowanie tak dużych emocji związanych z odgrywaniem postaci. Te emocje zabierają najwięcej energii. Po przedstawieniu zawsze muszę kilka dni „odchorować”.
Czy uważa Pani, że to Ewa popełniła błąd czy tragiczne zdarzenia były zrządzeniem losu?
- Myślę, że gdyby Ewa nie weszła w układ z mężczyzną, który ma żonę, to całe jej życie potoczyłoby się inaczej. Wydaje mi się, że to był jej błąd.
Błąd, bo chciała miłości.
- Tak, ona się zakochała i wszystko inne było już jej obojętne, żonaty czy nie żonaty. Po prostu chciała miłości, to uczucie niestety spowodowało lawinę tragicznych wydarzeń.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
- Grany przez Pana Łukasz w spektaklu uchodzi za ten czarny charakter, od którego rozpoczyna się ciąg złych zdarzeń. Czy myśląc o tej postaci, w jakiś sposób ocenia Pan jego postępowanie?
- Nie oceniam postępowania bohatera, którego gram. Po prostu wcielam się w postać i opowiadam jego historię. To widzowie oceniają.
Czy mężczyźni w balecie mają łatwiej?
- W Polsce w tym zawodzie mężczyznom jest poniekąd łatwiej, ponieważ jest nas mało i tańczymy we wszystkich spektaklach. Właśnie ostatnio przeglądałem zdjęcia ze szkoły, w ostatnim roczniku było może 4 chłopków na 10 dziewczyn.
Z tym zapewne wiąże się więcej prób i nieustanych ćwiczeń.
- Musimy stale zachowywać siłę i sprawność fizyczną. Tańczę od 12 r. życia, a obecnie mam 32 lata i jako „tancerz jestem już stary”. W balecie „emeryturę” wyznacza sprawność ciała, dlatego musimy bardzo dbać o kondycję i starać się eliminować ryzyko kontuzji.
Bardzo dziękuję za rozmowę.