Rafał Olbiński przez 20 lat projektował okładki dla zachodnich magazynów. W ostatnich latach – jak mówi – ten rynek bardzo się zmienił. "Społeczeństwa stają się coraz bardziej prymitywne. Na okładkach najlepiej sprzedają się celebryci, a znika z nich metafora" – podkreśla.
Olbiński pierwszą okładkę zaprojektował w marcu 1982 roku – dla magazynu "Psychology Today". Tworzył plakaty i ilustracje m.in. dla takich tytułów, jak: "Newsweek", "Time", "New York Times", "New Yorker", "Business Week", "Playboy", "Omni", "Atlantic Monthly" i "DerSpiegel".
– Ilustracje, które dziś prezentuję na różnych wystawach, były kiedyś okładkami tych magazynów. Zapowiadały wiodące artykuły na aktualne tematy, społeczne czy polityczne – mówi Olbiński. Jak powstawały i powstają takie okładki?
– Magazyny zwykle nie mają czasu na szukanie odpowiedniej ilustracji na okładkę, dlatego też zwracają się bezpośrednio do artystów. Po prostu dzwonią do tych, co do których mają pewność, że są odpowiedzialni i przygotują ilustrację na czas. Redakcja informuje o temacie, a artysta bardzo szybko przesyła do redakcji jakieś szkice. Czas jest bardzo ważny. Artysta ma 2-3 dni na przedstawienie finalnego produktu – opowiada Olbiński. – Praca takiego komercyjnego ilustratora jest oczywiście bardzo trudna, ale też jest świetną szkołą dla młodych artystów. Uczy szybko myśleć i szybko malować. To mi bardzo pomogło, wyrobiło mi warsztat. Przez lata pracy w USA wyrobiłem sobie również opinię artysty konceptualnego, który nie tylko wykonuje konkretne zadania, ale również ma pomysły, abstrakcyjne i prowokujące, które są potrzebne dla takich publikacji.
Jak dodaje, jego obrazy, które trafiały na okładki magazynów, miały często za zadanie kontestować rzeczywistość.
– Z takim trochę ironicznym podejściem, co oczywiście jest dla widza prowokujące. To bardzo dobrze, bo widz powinien być prowokowany. Inaczej to, co mu się przedstawi, jest zwyczajnie nudne – podkreśla.
Zdaniem artysty rynek komercyjnej ilustracji okładkowej w ostatnich latach bardzo się zmienia.
– Przykro to powiedzieć, ale społeczeństwa, przyzwyczajone do oglądania gadających głów w telewizji, stają się coraz bardziej prymitywne. Tych samych głów spodziewają się na okładkach magazynów i to się najbardziej sprzedaje. Kiedyś były to bardziej prowokujące metafory, teraz coraz prostsze i bardziej prymitywne głowy celebrytów i na to jest popyt. Żyjemy w czasach, w których ludzie głupieją, a edukacja wizualna jest drugoplanowa – uważa Olbiński. Według niego Europejczycy ciągle jeszcze więcej czytają niż Amerykanie, ale wszędzie trend jest jeden – magazyny mają coraz mniej kartek.
– W ciągu 15-20 lat mojej pracy dla tych magazynów zauważyłem, jak stają się coraz cieńsze. Artykuły są coraz mniej wnikliwe, mniej opisowe. Narodem dużo czytającym są Niemcy, a "Der Spiegel" jest ciągle dość grubym magazynem. Okładki niemieckich magazynów przez wiele lat zresztą nie poddawały się światowym trendom, ale ostatnio to się również zmienia – poddają się masowej kulturze wizualnej i coraz więcej jest na nich zdjęć twarzy, a coraz miej przenośni – zaznaczył.
Dziś Olbiński – jak mówi – coraz rzadziej zajmuje się tworzeniem okładek. Maluje obrazy, które sprzedaje w galeriach czy na aukcjach. Twierdzi, że robi to, co naprawdę lubi i nie musi przystosowywać się do gustów masowego odbiorcy. Jak mówi z kolei Alina Landowska, kuratora wystawy jego prac, od stworzenia pierwszego plakatu minęło prawie pięćdziesiąt lat, a na przestrzeni tego czasu niewielu było współczesnych artystów oddających w swoich dziełach rzeczywistość równie celnie i zabawnie jak Olbiński – "z niezwykłym poczuciem humoru, nieokiełznaną wyobraźnią i potrzebnym dystansem".
(pap)
Film: PAP