Środa, 22 stycznia 2025 r. 
REKLAMA

„Myślałam, że wystarczy stukać w klawisze...”. Historia (bajka) sama się pisze

Data publikacji: 22 stycznia 2025 r. 08:32
Ostatnia aktualizacja: 22 stycznia 2025 r. 08:32
„Myślałam, że wystarczy stukać w klawisze...”. Historia (bajka) sama się pisze
Aleksandra Petrusewicz i Dominika Parszewska Fot. Sylwia Dudek  

Rozmowa z Aleksandrą Petrusewicz, wyjątkową poetką, bajkopisarką i jej wnuczką Dominiką Parszewską, także cenioną poetką

– Pani Aleksandro, szczecinianom nie trzeba Pani przedstawiać. Przypomnijmy jednak tym, którym może to umknęło, tylko niektóre nagrody i wyróżnienia, które Pani przyznano: Medal 40-lecia PRL, Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski, Złoty Krzyż Zasługi,  srebrny medal Zasłużony Kulturze Gloria Artis, złota odznaka Gryfa Pomorskiego, Medal za Zasługi dla Miasta Szczecin, odznaka Przyjaciel Dziecka oraz Medal 70-lecia oddziału ZLP w Szczecinie.... Pracowała Pani zawodowo jako logopeda, pedagog specjalny i miała Pani wiele osiągnięć związanych z wykonywanym zawodem. Wszyscy także wiedzą, że jest Pani utalentowaną poetką.

Aleksandra Petrusewicz: – Wydałam 29 tomików wierszy, głównie dla dzieci. Jestem przygotowana do pracy z ludźmi troski specjalnej. Zaraz po studiach pracowałam z niedosłyszącymi, a później z oligofrenikami. Praca specjalnego pedagoga jest trudna, pracując całe życie zawodowe, nie wyszłam poza ten krąg i kiedy już miałam więcej czasu i zaczęłam pisać, a było to prawie 40 lat temu, to zaczęłam pisać bajki....

– Ale początkowo pisała Pani także dla „Pani dzieci”. 

Aleksandra Petrusewicz: – Wymyślałam rymowanki do pracy logopedycznej, to na seplenienie, to na reranie… Powstało ich kilkadziesiąt. Kiedyś moi koledzy na zjeździe logopedycznym mówią: „Ola, przecież ty jesteś poetką”. Jaką poetką...? – pytałam. „No przecież ty bez końca tworzysz i tworzysz... Dlaczego jeszcze nic nie wydałaś?”. I pierwszy mój tomik, który wyszedł, był zapłacony właśnie przez moich kolegów logopedów, którzy się skrzyknęli. Tomik miał powodzenie, zaczęłam pisać więcej. Pisałam fraszki, erotyki... Zainteresowało mnie też, że nikt nie pisze dla tych dzieci troski specjalnej, o nich, na temat relacji rodzic – dziecko, rodzic – szkoła, szkoła – dziecko, itd. W związku z tym sama napisałam „Ballady i nie-ballady z życia wzięte”. To jednak nie jest dla tych naszych kochanych dzieci, ale dla dorosłych, bo to jest trudne, czasem przykre. Ale bajki, które napisałam, są wesołe, radosne, tylko czytać i się śmiać. To moja przyjaciółka Basia mnie pobudziła do tego, żeby pisać jak najwięcej dla dzieci chorych. I wiele książek napisałam pod tym kątem. Nic tam nie piszę o chorobach, tylko żeby rozbawiać, żeby te dzieci miały w łóżkach, co czytać. Takich książek dla Wielkopolskiego Towarzystwa Lekarskiego napisałam chyba osiem. 

– Zapewne jedną ze słuchaczek Pani poezji była także wnuczka Dominika...

Aleksandra Petrusewicz: – Mieszkałam kiedyś w Warszawie, tam mnie odwiedzała Dominika. Miała dwa latka, gdy słuchała przed snem wymyślanych przeze mnie na poczekaniu bajek. Ku mojemu zdumieniu, rano wstawała i wszystko powtarzała niemal słowo w słowo. Już wtedy miałam pewność, że to jest dziecko wybitne, że będzie dobrze pisać.

– W rodzinie głośna była historia o pierwszych próbach pisarskich Dominiki.

Aleksandra Petrusewicz: – Miała cztery latka, usiadła przy maszynie i zaczęła tworzyć...

Dominika Parszewska: – Oczywiście w ogóle nie wiedziałam, co piszę, ale mi się podobała sama ta czynność, wszyscy wtedy pisali na maszynie. Rodzice moi też pisali na maszynie, więc ja po prostu waliłam w tę maszynę, wychodziły jakieś ciągi liter… Wymyślałam sobie historyjkę, waliłam w maszynę, oczywiście w sposób zupełnie przypadkowy, bo nie potrafiłam wtedy czytać ani pisać. I jak to dzieci w tym wieku, myślałam sobie, że skoro ja w trakcie walenia w przypadkowe klawisze myślę o tej historyjce, to w jakiś magiczny sposób ta historyjka się na tych kartkach znajdzie i będzie gotowa do przeczytania. Następnie szłam z tymi zapisanymi w sposób kompletnie przypadkowy kartkami do babci albo do rodziców i żądałam, żeby przeczytali mi tę historyjkę.

Aleksandra Petrusewicz: – Mówiła do mnie: babciu, przeczytaj, co napisałam. Napisałam bajkę, przeczytaj babciu. Zaczęłam coś tam „czytać”, a ona mówi: nie, babciu, nie, źle czytasz! Ja mówię: nie czytam źle, tylko nie mam okularów. To ja ci przyniosę…. – mówiła Dominika. Mąż słyszy, że ona leci po te okulary, więc je schował i mówi tak: Dominisiu, przeczytaj babci sama, bo nie wiadomo, gdzie są okulary. Ona mówi tak: babciu, ja ci przeczytam, a ty napisz rączką. „Czytała”, zapisałam. Do dziś mam to opowiadanie.

– Babcia miała pewność, że będzie Pani dobrze pisać i nie pomyliła się. Ukończyła Pani filologię polską w Poznaniu, publikowała Pani w „Dwutygodniku”, Szpolu”, „Tlenie Literackim”, Pani wiersze ukazały się w antologii „Połów 2013”, a niedawno wydała Pani swój pierwszy tomik, który już zebrał bardzo dobre recenzje. 

Dominika Parszewska: – „Połów” to był konkurs dla debiutantów. Wybrano 10 autorów i opublikowano ich utwory. W moim tomiku „Kink-meme” znalazły się wiersze pisane w różnych latach. Gdybym niektóre z nich wydała wcześniej, zaraz po napisaniu, miałyby wymiar profetyczny. Trochę szkoda, ale się cieszę, że w końcu je wydałam, mogą być pokazane innym, inni mogą je przeczytać, zareagować, zinterpretować…

– Monika Ochędowska z „Gazety Wyborczej” zaliczyła Pani tomik „Kink-meme" do dziesięciu najciekawszych debiutów roku 2024.

Dominika Parszewska: – Tak. 

– Babcia mówi o Pani, o Pani poezji w samych superlatywach. Nie tylko dlatego, że jest Pani jej wnuczką. Sama jest poetką, osobą cenioną za swoją twórczość. Wie, o czym mówi.

Dominika Parszewska: – Babcia przesadza.

Aleksandra Petrusewicz: – Dominika jest zbyt skromna! Mówię o jej osiągnięciach, ona zaprzecza. Zupełnie niepotrzebnie. Jej poezja, sposób przekazu jest wyjątkowy, z punktu widzenia mojego pokolenia. Jak ja piszę, to wszystko podaję jakby do zjedzenia, nie trzeba w ogóle myśleć. Poezję Dominiki  trzeba czytać ileś razy, to jest mądre, jej wiersze są filozoficzne, przemyślane. Wiele współczesnych utworów mnie męczy. Ktoś próbuje pisać białym wierszem…. nagmatwa, nagmatwa i nie wiadomo, o co chodzi. Jak mam przy tym wypoczywać? Otwieram i zamykam. Z poezją Dominiki jest inaczej.

Dominika Parszewska: – Nie jest pewnie celem poezji, by przy niej wypoczywać...

– Kink-meme, prompt-meme, AU... Myślę, że nawet dla wielu osób zainteresowanych poezją to wszystko brzmi trochę... hmmm tajemniczo. 

Dominika Parszewska: – Zwłaszcza chyba dla osób, które rzadziej korzystają z internetu. AU (alternate universe) to rodzaj fanfika, w którym bohaterów znanych z bazowego tekstu kultury osadza się w innym świecie przedstawionym. Prompty to zamieszczane w internecie inspiracje, życzenia dotyczące tekstów, które fani chcieliby przeczytać. Każdy może taki prompt wypełnić i zamówiony tekst opublikować. Kink-meme to prompt, w którym życzenia mają charakter erotyczny. W poezji wiele się dzieje. Moim zdaniem obecnie kultura, ta akademicka, siedzi jak w tej nieszczęsnej wieży z kości słoniowej, a wszyscy naokoło mają swoje własne życie i idą do przodu.

Aleksandra Petrusewicz: – Kiedy czytałam „Kink-meme” pierwszy raz, miałam dużo pytań i wątpliwości, przeczytałam drugi raz... Uważam ten tomik za wybitny, nie dlatego, że napisała go Dominika, tylko dlatego, że jest napisany odważnie, podejmowane są ważne tematy, a podane jest to w taki sposób, że zmusza do myślenia, trzeba się też zapoznać z nowym słownictwem.

Dominika Parszewska: – To jest o tyle zabawne, że to słownictwo jest już przestarzałe, a raczej jest to słownictwo, które było najpopularniejsze wśród osób w moim wieku, czyli osób 30 plus i słownictwo używane przez młodych ludzi w fandomie jest już inne, ale pomyślałam sobie, że skoro mam już te 35 lat, to mogę sobie użyć słowa, które zdradza mój wiek, jak to mówią Anglicy.

– Po czym można poznać, że używa pani słownictwa charakterystycznego dla swojego wieku?

Dominika Parszewska: – Po tytule na przykład, bo ta forma zabawy fandomowej, czy tworzenia więzi fandomowej, była bardzo popularna w okresie szczytu popularności fandomu, zwłaszcza anglosaskiego, jakieś 15, 20 lat temu.

– Pani Aleksandro, można powiedzieć, że to Pani zainspirowała Dominikę. 

Aleksandra Petrusewicz: – Można  też powiedzieć, że mała Dominika zainspirowała mnie.

Dominika Parszewska: – Babcia wydała kolędy dla dzieci, uczyłam się ich, śpiewałam, do dzisiaj bardzo je ludzie lubią...

Aleksandra Petrusewicz: – I mało kto wie, że ja je stworzyłam. Choćby „Zostań Boziu mym braciszkiem”... Krążą po internecie, nikt nie wie, że to napisała jakaś Aleksandra Petrusewicz, są w różnych podręcznikach, podają, że autor nieznany.

–  Jeśli Pani chce iść śladem swojej babci, będzie się Pani musiała sporo napracować…

Dominika Parszewska: –  Na pewno, babcia jest bardzo płodną autorką… Rymować jednak nie umiem.

Aleksandra Petrusewicz: – Co ty opowiadasz! Dominika miała 12 lat, gdy znała świetnie m.in. mity greckie i stworzyła swoje własne mity. Rymowane wiersze też pisała piękne. Nie umniejszaj tego, co potrafisz, bo jesteś utalentowana.

 – Bardzo miło się z Paniami rozmawia, dobrze czyta poezję zarówno babci, jak i wnuczki. Dziękuję za rozmowę i życzę wszystkiego najlepszego pani Aleksandro z okazji Dnia Babci, a pani Dominice dalszych sukcesów.

Aleksandra Petrusewicz: – Dziękuję pani i redakcji „Kuriera Szczecińskiego” za wizytę i pamięć o mnie, dziś, w sympatycznym Dniu Babci. Pozwoli Pani, że wykorzystam okazję i podziękuję też Mojej Rodzinie - synowi Mieszkowi i Kasi - Jego Małżonce oraz trojgu Wnukom: Dominice, Małgosi i Jasiowi za odczuwalną troskę o mnie i pewność, że mogę zawsze na nich liczyć, dr Basi Siwińskiej ze Śremu - lekarce i mojej niezastąpionej Przyjaciółce licealnej dziękuję też, za stałe inspirowanie mnie do działania nie tylko na polu literackim: dziękuję Ci Honorowa Obywatelko Śremu!

Dominika Parszewska: – To my dziękujemy Ci Babciu za to, że jesteś, a ja osobiście za to, że mnie wciąż motywowałaś i inspirowałaś swoimi bajkami.©℗

Rozmawiała Sylwia DUDEK

REKLAMA
REKLAMA

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA