Przedwidoki-widoki-powidoki - wystawę obrazów pod takim tytułem autorstwa Romana Cieplińskiego, naszego redakcyjnego kolegi, malarza, prozaika, autora licznych publikacji poświęconych ciekawym ludziom z naszego regionu, prezentuje od minionego piątku szczecińska galeria Związku Polskich Artystów Plastyków przy ul. Koński Kierat 14. Pełne emocji, kontekstów i podtekstów pejzaże Romka można tam oglądać mniej więcej do połowy kwietnia.
Otwarciu wystawy najnowszych prac artysty, który wciąż eksperymentuje, poszukuje, po poprzedniej, która miała miejsce cztery lata temu w tym samym miejscu, uświetnił minirecital jego bratanicy Zuzanny Cieplińskiej, 19-letniej uczennicy II LO w Szczecinie. Młoda wokalistka dała próbkę swoich wokalnych możliwości we własnych interpretacjach przebojów z repertuaru m.in. francuskiej pieśniarki Edith Piaf i angielskiej piosenkarki Amy Winehouse, zaskakując nie tylko wujka, ale zachwycając również licznie zgromadzoną publiczność.
Sam autor, jak zawsze skromny i zwykle oszczędny, bywało, że ascetyczny w opowiadaniu i tłumaczeniu innym, co namalował, jak i dlaczego tak, a nie inaczej, tym razem podzielił się z gośćmi dłuższą refleksją i opowiadaniem nie tyle na temat tego, co maluje i jak, ale skąd i od kogo czerpie do malowania inspirację.
!ZOBACZ GALERIĘ ZDJĘĆ Z WYSTAWY
- Juliusz Wierzbicki to ważna – jak sądzę - nie tylko chyba dla mnie postać w Szczecinie. Według mnie to jeden z największych malarzy, jacy w ogóle żyli w Szczecinie po wojnie. Julek zainspirował mnie, jeśli chodzi o pejzaż taką cechą dosyć typową dla malarzy pochodzących z Krakowa, szerzej z Małopolski, związanych z tamtejszą tradycją tamtejszej akademii. Jest to tradycja opierająca się na takich choćby nazwiskach, jak Wyspiański - opowiada Roman.
Zafrapowało go - tak jak Wierzbickiego - specyficzne światło zmierzchu. Uznał, że ten motyw i taki rodzaj światła także dla niego i formy jego wypowiedzi są ważne. Według Cieplińskiego, pejzaże Wierzbickiego są niepowtarzalne, głębokie, bywa że przygnębiające, ale niezwykle do niego przemawiają.
- Pejzaż to w języku polskim krajobraz, czyli widok rzeczywistości zewnętrznej. Widok na to, co jest za oknem, poza domem. Dla mnie pejzaż to szczególny rodzaj sztuki, może nawet nie sztuki. Malowanie pejzażu może więcej - jak dla mnie - ma wspólnego z alpinizmem. Kiedy trzeba się zmierzyć z obrazem rzeczywistości, naturą i kulturą, czyli z tym, co wiemy o naturze. Częściej wraca się z pleneru z przekonaniem, że jednak nie osiągnęliśmy sukcesu, że nie wyszło. Rzadziej, że tak, to jest to. Ile jednak jest w tym efekcie malowania w plenerze pejzażu zewnętrznego, a ile wewnętrznych impulsów, emocji, refleksji, czyli pejzażu wewnętrznego? Niektórzy mówią, że już sam temat, sam moment, czyli światło, ilość i nasycenie światła w cyklu dnia w tym szczególnym momencie, kiedy malujemy, a także warsztat malarza, mówią wiele o jego stanie psychicznym. Sugestia, że więcej w tym pejzażu świata wewnętrznego niż zewnętrznego ma więc swoje uzasadnienie – mówi Ciepliński.
Malarz podkreśla, że ciężko jest oddzielić pojęcie pejzażu jako gatunku, konwencji od psychologii, fizjologii. Od samego widzenia. Pejzaż zależny jest od widzenia, a widzenie od wiedzy o rzeczywistości, od stanu fizycznego i psychofizycznego malującego.
- Widzenie pejzażu może być i jest jednak podporządkowane pojęciom czysto estetycznym, takim jak kompozycja, tonacja, światłocień, wreszcie postawie i sposobowi widzenia np. impresyjnemu czy abstrakcyjnemu. Pejzaż bez emocji i refleksji jak dla mnie to jest pusty widok – tłumaczy Roman Ciepliński. - Są oczywiście pejzaże, które w sobie nosimy.
Jak rozumie Ciepliński tytułowe przedwidoki? To – według niego - przeczucia świata w rzeczywistości nieistniejącego. Przedwidok wyłoni się – jak tłumaczy - prędzej czy później na powierzchni płótna, kiedy wylejemy tam kilka kolorowych farb i zaczniemy mieszać. Pion, skos, poziom, horyzont, plama, kreska, punkt.
A co z powidokami? - Rozumiem je inaczej niż Władysław Strzemiński, Nie są to dla mnie obrazy po spojrzeniu w słońce, lecz pojmuję to bardziej psychologicznie niż fizjologicznie, jako powidoki prawdziwych miejsc – wyjaśnia Roman Ciepliński.
Piotr C. Kowalski to jeszcze jeden z tych artystów, który miał duży wpływ na to, co dziś robi Roman Ciepliński. Kowalski prowadzi X Pracownię Malarstwa UA w Poznaniu oraz Gościnną Pracownię na Wydziale Malarstwa i Rzeźby w ASP we Wrocławiu. Jest autorem wielu cyklów malarskich realizowanych bezpośrednio w naturze pt. Żywa Natura – Martwa natura.
- Zawdzięczam mu jego pojęcie wolności w sztuce – podkreśla Roman Ciepliński. - Obrazem według Piotra C. Kowalskiego, może być cały świat, dowolna rzeczywistość wyjęta z tego świata, ale musi być w tym intencja, wolność i swoboda decydowania. Jak dodaje, malować można wszystkim, więc maluje owocami, za pomocą butów przypadkowo stykających się z powierzchnią płótna rzuconego na chodnik. Maluje za pomocą opon, węglem w kopalni.
Tekst i zdjęcia: Mirosław WINCONEK
!ZOBACZ GALERIĘ ZDJĘĆ Z WYSTAWY