Poniedziałek, 23 grudnia 2024 r. 
REKLAMA

Krytyk uważny, krytyk pokorny

Data publikacji: 23 lipca 2015 r. 11:15
Ostatnia aktualizacja: 08 listopada 2018 r. 02:42
Krytyk uważny, krytyk pokorny
 
W „Stanie skupienia”, który ukazał się nakładem szczecińskiej oficyny FORMA, Janusz Drzewucki proponuje wizję krytyki literackiej nienadętej, sumiennej i wnikliwej. Choć jednocześnie trochę za mało podejrzliwej wobec pisarzy uznanych za mistrzów.

Drzewucki to wielokrotnie nagradzany weteran polskiego życia literackiego, poeta, publicysta, krytyk, wydawca. Od lat związany z „Twórczością”, a w latach 2005-2012 redaktor naczelny Spółdzielni Wydawniczej „Czytelnik”.

Pomieszczone w „Stanie skupienia” teksty są więc tekstami pisanymi od środka, z wewnątrz ważnego dla polskiej literatury środowiska. Różne mutacje „warszawki” mają tendencję do nieznośnego solipsyzmu, krytykowi na szczęście udaje się uniknąć tej pułapki, wątki osobiste są dozowane na tyle oszczędnie, że bardziej ciekawią, niż drażnią.

Patronem tomu jest Henryk Bereza – to jemu książka została zadedykowana, to jemu poświęcony blok tekstów otwiera „Stan skupienia”. Hołd dla mistrza nie jest mechanicznym rytuałem. Drzewucki z autora „Obrotów” bierze co najmniej dwie rzeczy. Po pierwsze, postrzega literaturę jako wartość mimo wszystko autonomiczną, choć jest to spojrzenie wyzbyte naiwności. Po drugie, jest bardzo sceptyczny wobec retoryki uniwersyteckiej, mądrzenia się. Nie wykorzystuje tekstów literackich do konstruowania porażających swą przewrotnością syntez i teorii. W tym sensie jest krytykiem pokornym, starającym się po prostu wnikliwie czytać to, co jest napisane. Te wstępne warunki to nie tak mało. Jeśli chodzi o książki krytycznoliterackie wydane w ostatnich latach, to dla „Stanu skupienia” można budować pewne paralele z „Niewybaczalnymi sentymentami” Tomasza Burka.

Drzewucki raczej nie wikła się w pojedynki, zajmuje się pisarzami, których uważa za wybitnych albo chociaż za niezłych. Pisze m.in. o: Gombrowiczu, Myśliwskim, Bitnerze, Redlińskim, Pilchu. Literatura jest przez krytyka uważnie czytana, ale i głęboko przeżywana. Weźmy taki fragment o książce „Traktat o łuskaniu fasoli” Myśliwskiego: „Za każdym razem – zachwycony i obezwładniony – odnajdywałem w niej coś, czego wcześniej nie dostrzegłem. Zapewne, gdy sięgnę po nią raz jeszcze, znów znajdę coś, na co wcześniej byłem głuchy i ślepy. Na okładce widnieje pusta łódka zaplątana w trzcinach, tataraku i sitowiu, w przedwieczornej mgle. Uwolniona od autora, powieść – o której póki co więcej nie wiem, niż wiem – zaczyna żyć własnym życiem” (s. 109). Rozumiem tę postawę, ale uważam, że nawet wobec wielkich twórców dla duchowej higieny warto jednak wytworzyć w sobie więcej dystansu i sceptycyzmu. I zgłaszam tę uwagę wcale nie dlatego że „Traktat o łuskaniu fasoli” znajduje się w ścisłej czołówce najnudniejszych książek, jakie próbowałem przeczytać.

Nie oznacza to, że Drzewucki tylko chwali i pozostaje pod wrażeniem. Na przykład bardzo celnie punktuje Janusza Rudnickiego między innymi za to, że swoim infantylnym „dodawaniem groteski do groteski” brnie w ślepą uliczkę.

Dla szczecińskiego czytelnika, ale przecież nie tylko dla niego, ważne są teksty o Dariuszu Bitnerze, o jego wielowektorowej bezwzględności – wobec siebie, wobec innych ludzi, wobec mitu sielskiego dzieciństwa –  bezwzględności w eksponowaniu roli fizjologii w naszym życiu. Zobaczmy: „Jest przy tym Bitner aż do bólu szczery – dosłowny i poniekąd brutalny, co przejawia się nie tylko poprzez język. Ale to właśnie okazuje się warunkiem niezbędnym do objawienia się w tekście literackim prawdy, prawdy naszego życia” (s. 149).

Właśnie. Drzewucki jest typem krytyka, który gdy pisze o objawieniu prawdy w tekście, to pisze bez żadnych zastrzeżeń, tak po prostu. Trudno o coś bardziej znamiennego. Jest krytykiem, którego jak dotąd omija stan notorycznego rozbawienia, w jaki coraz mocniej wprawia polskie życie literackie, a jednocześnie ton serio nie wywodzi go na manowce nadmiernej autocelebracji, przeciwnie: pozwala utrzymać jego metodę lektury w ryzach.

Puenta? Może taka. Generalnie stan krytyki literackiej jest, jaki jest, ale jak się zstąpi z poziomu generalnych uwag do poziomu pojedynczych książek, to okaże się, że możemy z tym rozpaczliwym skokiem z mostu jeszcze się trochę wstrzymać. ©℗

(as)

Janusz Drzewucki: Stan skupienia. Teksty o prozie. Wydawnictwo Forma, Szczecin 2015

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

.
2015-07-25 11:01:32
Obok grafomanii występuje jeszcze edytomania - mania zadrukowywania papieru.

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA