Rozmowa z Agnieszką Gołas, autorką książki o swoim ojcu, Wiesławie Gołasie
- Czego nowego dowiedziała się pani o tacie pisząc o nim książkę?
- O tacie nie dowiedziałam się niczego nowego, jedynie o rozmaitych, czasem bardzo ważnych, a kiedy indziej ciekawych i zabawnych, zdarzeniach w jego życiu. Po raz pierwszy opowiedział mi na przykład ze szczegółami historię jego udziału w Szarych Szeregach, gdy jako trzynasto-, czternastoletni chłopak przenosił meldunki, kradł i ukrywał broń, aż w końcu dostał się w ręce Gestapo. Był najmłodszy w celi kieleckiego więzienia i po kolejnych gestapowskich „przesłuchaniach” modlił się, żeby wreszcie któraś z bomb Aliantów spadła na budynek więzienia i unicestwiła i jego, bo był już na granicy wytrzymałości, i oprawców. Były też, nowe dla mnie, opowieści o spotkaniach z wielkimi twórcami i aktorami polskiej sceny – Jackiem Woszczerowiczem, Aleksandrem Zelwerowiczem, Aleksandrem Bardinim, Gustawem Holoubkiem. Z Holoubkiem miałam cudowną okazję porozmawiać o tacie osobiście i jego wypowiedź w całości znalazła się w książce. Tata opowiadał mi też o dowcipach, jakie robili sobie z kolegami w szkole aktorskiej i potem w pracy. Niektóre trudno było opisać, bo nie da się wyrazić w słowach gagu bez utraty jego śmieszności!
- Wspomina pani w książce zabawną historię o tym, że ok. godziny 19 tata czuł się nieswojo, kiedy właśnie nie grał w teatrze. Była to bowiem stała pora spektakli. Czy nadal, mimo iż jest na emeryturze, wieczorem pan Wiesław nie może znaleźć sobie miejsca w domu?
- Do roku 2006, gdy był już na emeryturze, tata nadal grał w teatrze. Od tego czasu już nie gra i ów niepokój pojawiający się o zwykłej porze spektaklu dawno minął. Ma swoje ulubione wieczorne zajęcia, interesuje się polityką i sportem, słucha radia. Często do siebie dzwonimy, również wieczorami i czasem na mój telefon odpowiada: „nie mogę teraz rozmawiać, bo mam mecz!”.
- Sami nazywacie się państwo rodziną „gwizdułków". To nadal obowiązuje? Kiedy narodziła się ta nazwa?
- „Gwizdulkami” Gołasy nazywali się od zawsze. Nazwa wzięła się z nawyku rodziny taty do pogwizdywania przy każdej, szczególnie mniej przyjemnej lub trudnej do wykonania, czynności. Dla dodania sobie otuchy. Tata często pogwizduje, ale ja nie odziedziczyłam tej skłonności. ©℗
Więcej w magazynowym Kurierze szczecińskim i e-wydaniu
Monika GAPIŃSKA
Fot. Julia Karwan-Jastrzębska
Na zdj.: Agnieszka Gołas przez wiele lat pracowała jako urzędnik państwowy, m.in. w przedstawicielstwie RP przy UE w Brukseli i innych instytucjach zajmujących się stosunkami międzynarodowymi. Publikowała felietony w magazynie „Unia & Polska” i drobne formy satyryczne („Przekrój)”. Zawodowo zajmuje się tłumaczeniami z języka angielskiego, a także prawia masaże lecznicze i estetyczne twarzy. Początkowo była to jej pasja, a obecnie – jeden z wykonywanych zawodów. Jej pierwsza książka oparta na wywiadach to wywiad-rzeka z ojcem, Wiesławem Gołasem, pt. „Na Goł(l)asa", wydana w 2008. Kilka lat później ukazała się jej książka „Rodzinę mniej znaną pożyczę na chwilę", zawierająca rozmowy z dorosłymi dziećmi wybitnych rodziców, m.in. z Maciejem Stuhrem, Romanem Dziewońskim, Jerzym Kisielewskim, Joanną Szczepkowską i wieloma innymi.