Przez miesiąc czytelnicy odwiedzający Książnicę Pomorską w Szczecinie mogli oglądać obrazy Walerego Siejtbatałowa. Ten artysta urodził się w Kazachstanie. Do 32. roku życia był w pełni sprawny. Ale w 1997 roku uległ wypadkowi i doznał urazu kręgosłupa. Ma niesprawne ręce i nogi. Dzisiaj maluje ustami. W kolekcji ma portrety, ikony, krajobrazy… Już przygotowuje prace na kolejną wystawę.
– Przez miesiąc prace pana Walerego upiększały Książnicę – mówi Lucjan Bąbolewski, dyrektor Książnicy Pomorskiej. – Przez ten czas obejrzało je mnóstwo ludzi, każdego dnia bowiem naszą czytelnię główną, w której są eksponowane obrazy, odwiedza kilkaset osób. To chyba jedyna w Szczecinie darmowa galeria czynna tak długo – od godz. 9 do godz. 20.
Walery przyznaje, że to wypadek uczynił z niego artystę. Wcześniej prowadził z rodzicami zakład fotograficzny.
– Wcześniej jakoś w ogóle nie myślałem o malowaniu, w młodości trochę rysowałem, ale to były takie szkice w zeszytach do różnych przedmiotów szkolnych, wykonywane raczej dla wypełnienia czasu – opowiada. – Dopiero po wypadku zacząłem naprawdę malować. Wypadek zmienił całkowicie moje życie. Ale to tak jest, że gdy Pan Bóg zamyka drzwi, to zostawia otwarte okno. I ja to okno odnalazłem. ©℗
Tekst i fot. Agnieszka SPIRYDOWICZ
Na zdjęciu: Szczeciński park Kasprowicza stał się tematem najnowszej pracy Walerego, którą podarował dyrektorowi Książnicy Pomorskiej w podziękowaniu za umożliwienie zaprezentowania artyście swojego dorobku.