– Już 11 grudnia wystąpi pani w szczecińskiej filharmonii z big-bitowymi pastorałkami. Długo na nie czekaliśmy, by posłuchać ich na żywo, bo płyta pt. „RetroNarodzenie” ukazała się rok temu. A potem będziemy odliczać dni do Bożego Narodzenia.
– Tak, to dla mnie niezwykły czas. Dzisiaj w Warszawie cały dzień padał śnieg, to było takie nastrojowe! Dlatego mojego synka ubrałam w świąteczny sweterek w renifery i puściłam sobie naszą płytę z pastorałkami. Święta same w sobie nie będą magiczne, jeśli o to nie zadbamy, warto to zrobić.
– Kiedy rozmawiałyśmy rok temu, mówiła mi pani, że marzy o świętach na Hawajach, na plaży. Ale plany z pewnością się zmieniły, bo kilka miesięcy temu została pani mamą, a dla maluszka to zbyt daleka podróż. Przynajmniej na razie.
– Czekam, aż Tytus podrośnie i z pewnością zrealizujemy ten plan, w tym roku rzeczywiście Hawaje odpadają. Zresztą, nasz synek to dla nas obecnie najpiękniejszy prezent bożonarodzeniowy. Dowiedziałam się bowiem, że jestem w ciąży, dokładnie rok temu w Wigilię. 24 grudnia robiłam akurat sałatkę śledziową, kiedy wybiło nam szambo. Mówi się, że „gów…” przynosi szczęście, a u nas wtedy unosił się wszędzie nieprzyjemny zapach, wymieszany z zapachem śledzi. No i ta wiadomość, że jestem w ciąży! To były specyficzne chwile, nigdy tego nie zapomnę. Tegoroczne święta też z pewnością zapamiętam na całe życie, bo to pierwsze święta Tytusa.
– Kto wybrał imię dla synka?
– Wybraliśmy oboje z mężem. Zawsze podobało nam się to oryginalne imię. Oboje jesteśmy fanami Tytusa de Zoo z komiksów Papcia Chmiela.
– Czy śpiewa pani synkowi?
– Oczywiście, synek ma specjalnie napisaną dla niego kołysankę. Zastanawiałam się, czy jej nie nagrać, ale wtedy nie byłoby to tak osobiste. ©℗
Cały artykuł w „Kurierze Szczecińskim”, e-wydaniu i wydaniu cyfrowym z 8 grudnia 2017 r.
Monika Gapińska
Fot. Katarzyna Rucińska