Ci, którzy rzekomo bronią demokracji w Polsce, naprawdę bronią własnych przywilejów i interesów; ci, którzy tracą wpływy, chcą za wszelką cenę doprowadzić do tego, by władza wybrana w demokratycznych wyborach została zdyskredytowana - oceniła premier Beata Szydło.
W świątecznym wywiadzie dla Telewizji Trwam premier powiedziała, że "jest w Polsce ogromna grupa tych, którzy nie zgadzają się z takim wizerunkiem władzy i z takim ułożeniem państwa, żeby to obywatele mogli decydować o swoich sprawach".
Odnosząc się do protestów w sprawie Trybunału Konstytucyjnego szefowa rządu mówiła, że "zmiany przeprowadzane w TK zostały wykorzystane jako pretekst do walki politycznej przez tych, którzy chcieli użyć Trybunału jako ostatniego oręża walki politycznej"
"Ja nie twierdzę, że tak by było, ale mogłoby się tak zdarzyć. Załóżmy, że wszystkie projekty prospołeczne uchwalane przez parlament (...) które mają pomóc polskim instytucjom, polskim firmom czy polskim rodzinom, te różnego rodzaju lobby, które dzisiaj tak bardzo walczą o utrzymanie własnych przywilejów, zaskarżają do Trybunału. Można sobie założyć tezę, że Trybunał, jako ostoja władzy sądowniczej, czuwająca nad konstytucją, powinna kierować się tylko i wyłącznie interesem wyrażonym w konstytucji i wolą narodu. Po to jest Trybunał i tak my rozumiemy rolę Trybunału" - mówiła.
Jednak jej zdaniem "trudno mieć poczucie, że tak będzie, w momencie kiedy przewodniczący Trybunału jest tak bardzo aktywny politycznie". Jak dodała Szydło, przewodniczący TK "staje na czele protestu, który w tej chwili się rozpoczął w Polsce, przez tych, którzy rzekomo bronią demokracji. (...) Powtórzę jeszcze raz – oni bronią własnych przywilejów i interesów".
"Dzisiaj ci, którzy tracą wpływy (...) za wszelką cenę chcą doprowadzić do tego, żeby władza, która została wybrana w demokratycznych wyborach, przez naród – ponieważ myśmy dostali legitymację od narodu, od suwerena – została w tej chwili zdyskredytowana" - podkreśliła premier. "Zarzuca nam się rzeczy, których nie robimy. Zarzuca nam się rzeczy, których nie mówimy, a wszystko po to, żeby obronić własne interesy" - mówiła.
Jak dodała, "z przykrością stwierdza, że niestety ta manipulacja zaczyna wciągać duże grupy ludzi, którzy nie są w układ władzy, która już przeminęła, w jakikolwiek sposób wplątani. Ale oni dzisiaj przez ten wrzask, przez tę histerię, zostają jakby postawieni po tej drugiej stronie".
Premier mówiła, że bolesne jest też to, że "ci, którzy dzisiaj wyprowadzają ludzi na ulicę, którzy tak bardzo krzyczą, że w Polsce dzieją się złe rzeczy, wyprowadzają ten spór polityczny na zewnętrz, poza granice Polski".
Tłumaczyła, że rząd chce, by polscy obywatele mieli takie same prawa, przywileje i szanse, jak obywatele innych krajów Unii Europejskiej. "Chcemy, żeby mogły się rozwijać polskie banki, żeby mogły się rozwijać polskie firmy, polskie instytucje finansowe, polskie sieci handlowe. Tak robią wszyscy. Dzisiaj, na arenie międzynarodowej, w Unii Europejskiej, wszystko jest podyktowane pod interes gospodarczy dwóch czy trzech krajów europejskich. Niemcy każdą decyzję Unii Europejskiej konsekwentnie podporządkowują własnym interesom gospodarczym. I w ich przypadku mówimy o patriotyzmie i o myśleniu o Europie, a jeżeli polski premier na arenie międzynarodowej mówi, że nie zgadza się na to, by była np. rozmowa na temat dekarbonizacji czyli pozbawienia polskiego górnictwa szansy rozwoju, to wtedy oskarża się nas o to, że próbujemy wprowadzać w Polsce i w Europie jakiś zamach stanu" .
"My nie szykujemy żadnego zamachu stanu. My tylko chcemy, żeby w Polsce to Polacy byli gospodarzami i żeby mogli decydować o własnych sprawach" - podkreśliła szefowa rządu.
"Teraz te korporacje finansowe, dysponujące ogromnymi pieniędzmi, które wielokrotnie już pokazywały, że zawsze potrafią bić się i walczyć o własny interes, rozpoczęły z nami walkę. Jeżeli taka ustawa o podatku bankowym trafiłaby do Trybunału, który orzekłby, że kierując się tylko i wyłącznie względami politycznymi – chcę wierzyć, że tak nie jest, jak wcześniej zaznaczyłam, ale pewne przesłanki pokazują, że tak mogłoby być – i jeżeli ten podatek byłby przez Trybunał zakwestionowany, to żyć nie umierać. Tylko, że nie o to chodzi w państwie prawa. Musieliśmy w związku z tym na początku podjąć próbę naprawy tego, co zepsuła koalicja PO-PSL. Stąd była decyzja o zmianie ustawy o Trybunale Konstytucyjnym" - tłumaczyła.
Jednak, jak dodała, w tej chwili jest już sytuacja tak zawikłana, że należy "zrobić wszystko, żeby w konsensusie z Platformą, Nowoczesną i pozostałymi ugrupowaniami, jeśli mają dobrą wolę, i rzeczywiście kierują się interesem narodu" zmienić zupełnie tę ustawę.
"Zróbmy nową ustawę, wybierzmy na nowo sędziów Trybunału Konstytucyjnego i uspokójmy sytuację w Polsce, a nie straszmy Polaków i nie wykorzystujmy Trybunału Konstytucyjnego, jako oręż w walce politycznej i w walce do ochrony interesów różnego rodzaju lobby" - zaapelowała.
"Gdybym miała dzisiaj powiedzieć, co jest nam potrzebne, to na pewno spokój i rozmowa. My będziemy to konsekwentnie realizować, ale potrzebna jest rozwaga tych, którzy dzisiaj próbują burzyć, i którzy próbują dzielić Polaków – próbują realizować to, co przez ostatnie osiem lat było konsekwentnie czynione. Mam na myśli podziały Polaków. Przez osiem lat władza, która odeszła, dzieliła polskie społeczeństwo. Dzisiaj próbuje dla własnych przywilejów dokonywać tego samego" - powiedziała Szydło. (PAP)
Na zdjęciu arch.: Beata Szydło podczas wizyty w Szczecinie w czasie kampanii wyborczej.
Fot.: Dariusz GORAJSKI