Nie będzie bezpieczeństwa, dobrostanu, szacunku, budowania relacji, jeżeli nie będzie wiedzy – mówiła w sobotę podczas Kongresu Kobiet w Katowicach ministra edukacji Barbara Nowacka. Skrytykowała przeciwników edukacji zdrowotnej, zarzucając im zaściankowe myślenie o zdrowiu i ciele.
Nowacka, która podczas Kongresu miała wystąpienie podczas panelu poświęconego bezpieczeństwu, wyraziła zadowolenie, że udało jej się wywalczyć przedmiot o nazwie edukacja zdrowotna. – Nie będzie żadnego bezpieczeństwa kobiet, bezpieczeństwa mężczyzn, dobrostanu, szacunku, budowania relacji, jeżeli nie będzie wiedzy, że to jest potrzebne – powiedziała szefowa MEN i oceniła, że tej wiedzy w polskim społeczeństwie „dramatycznie brakuje”.
– Polscy politycy nie wiedzą, co to jest okres, nie wiedzą, co to jest owulacja, nie wiedzą, co to są polucje, na pewno nie wiedzą, co to jest higiena cyfrowa i na pewno nie wiedzą, co to jest budowanie zdrowych relacji – dodała. Szefowa MEN wyraziła przekonanie, że choć większość „zaściankowego” myślenia o ciele i zdrowiu jest po prawej stronie sceny politycznej, to jednak „niewiedza często nie ma barw partyjnych”.
– Patrzymy na młode pokolenie z nadzieją, że będą wiedzieli, jak dobrze budować zdrowe relacje, jak szanować drugą osobę bez względu na jej płeć, wiek, status materialny albo kogo kocha, z kim żyje i gdzie mieszka. Jeżeli nie zadbamy o tę elementarną wiedzę to to społeczeństwo będzie się rozsypywać – przekonywała.
Szefowa MEN zwróciła uwagę, że współczesny świat jest pełen uzależnień – od alkoholu, narkotyków, smartfonów czy pornografii i edukacja zdrowotna ma chronić przed tymi zagrożeniami młodych ludzi. – Kiedy do szkół wchodzi przedmiot, który ma przeciwdziałać, pojawia się episkopat i mówi, że ten przedmiot to zło. Pedofilia jest złem, niewiedza jest złem, uzależnienia są złe. Wiedza jest dobra, wiedza daje nam bezpieczeństwo, siłę, mądrość i przyszłość – przekonywała.
Według Nowackiej strach przed edukacją zdrowotną wynika z tego, że tam pojawia się słowo „seks”. – Mam ponury komunikat dla polityków prawicy: was też by nie było, gdyby wasi rodzice nie uprawiali seksu, dotyczy to też episkopatu, dotyczy to każdej i każdego z was – podkreśliła. Szefowa MEN przekonywała, że w przedmiocie edukacja zdrowotna jest też bardzo ważna część dotycząca wartości – rodziny, wspólnoty, relacji, środowiska lokalnego czy tradycji, bez których nie da się niczego osiągnąć.
Mówiąc w swoim wystąpieniu o prawach kobiet, ministra wyraziła przekonanie, że w ostatnich latach udało się w Polsce wiele wywalczyć, choć niektóre zmiany w prawie postępują zbyt wolno. Wyraziła przekonanie, że młode dziewczyny są zupełnie inne niż te sprzed 20 lat. – Są pewniejsze siebie, są mądre, są świadome, są feministkami, nawet często nie umiejąc tego nazwać – wskazała.
Edukacja zdrowotna weszła do szkół 1 września, zastępując wychowanie do życia w rodzinie. Przedmiot ten ma łączyć elementy nauk o zdrowiu, medycznych, społecznych, humanistycznych, przyrodniczych i ścisłych i odnosić się do zdrowia w wymiarze fizycznym, psychicznym, seksualnym, społecznym i środowiskowym na wszystkich etapach życia. Edukacja zdrowotna będzie nauczana w szkołach podstawowych w klasach IV–VIII i w szkołach ponadpodstawowych. W tym roku przedmiot będzie nieobowiązkowy – z zajęć można zrezygnować do 25 września.
Decyzja o tym, że będzie to przez rok przedmiot nieobowiązkowy, zapadła w trakcie kampanii prezydenckiej, po protestach części społeczeństwa i Kościoła. Ogłaszając ją, ministra edukacji Barbara Nowacka argumentowała, że „widząc napięcia”, musi ochronić szkołę przed „awanturą polityczną”. Wcześniej o nieobowiązkowości nowego przedmiotu poinformował wicepremier, minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz. Nowacka tłumaczyła później, że to rozmowy z nauczycielami spowodowały, że edukacja zdrowotna będzie nieobowiązkowa. (PAP)