„Kto nie Ukrainiec na ukraińskiej ziemi – temu śmierć. Historycznym naszym wrogom – Polakom, Węgrom i Żydom – im wszystkim śmierć.” – fragment ulotki Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów rozrzucanej w kwietniu 1944 r. w Małopolsce Wschodniej.
Apogeum ludobójczej zbrodni ukraińskich nacjonalistów, związanych z Organizacją Ukraińskich Nacjonalistów (OUN) i Ukraińską Powstańczą Armią (UPA), była tzw. krwawa niedziela, która miała miejsce 11 lipca 1943 r. Rzeź dokonana na Polakach przez wspomnianych nacjonalistów ukraińskich – ale także przez ludność ukraińską, sąsiadującą z ludnością polską – w lipcu 1943 r., to część trwającej kilka lat tzw. zbrodni wołyńskiej. Sposób, w jaki jej dokonano oraz jej przebieg, były odzwierciedleniem planowości, organizacji i bezwzględności procesu depolonizacji ziem, zamieszkanych wspólnie przez Polaków i Ukraińców.
Mordy na Polakach na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej OUN i UPA przeprowadziły z największym natężeniem w latach 1943 – 1945, włączając do zbrodni ludność ukraińską, spoza tych organizacji, jeszcze do niedawna sąsiadów ludności polskiej.
Pierwszej masowej zbrodni na Wołyniu banderowcy (nazywani tak od swego przywódcy Stepana Bandery) dokonali 9 lutego 1943 r. w kolonii Parośla w powiecie sarneńskim, mordując 173 Polaków. W marcu największe nasilenie napadów dotyczyło powiatów kostopolskiego i sarneńskiego oraz części powiatu łuckiego. W kwietniu 1943 r. nastąpił znaczący wzrost napadów na Polaków w powiecie krzemienieckim. Jednej z największych zbrodni ukraińscy nacjonaliści dokonali w nocy z 22 na 23 kwietnia 1943 r. – UPA spaliła osadę Janowa Dolina i zamordowała ok. 600 Polaków w różnym wieku, od maleńkich dzieci, po osoby starsze wiekiem, m.in. pacjentów i personel medyczny miejscowego, niewielkiego, szpitalika. To była największa zbrodnia w okresie Wielkanocnym 1943 r. W czasie Wielkiego Tygodnia i w same Święta Wielkiej Nocy zginęło łącznie ok. 1300 Polaków w blisko 57 miejscowościach.
W maju 1943 r. większa fala mordów przetoczyła się przez powiaty sarneński, dubieński i zdołbunowski. W czerwcu 1943 r. najwięcej ofiar padło w powiecie łuckim, w trzech sąsiadujących ze sobą gminach oraz w powiecie zdołbunowskim. Do końca czerwca 1943 r., jak udało się dotąd udokumentować, zostało zamordowanych ok. 9130 Polaków (dane mogą być niedoszacowane). Szczególne nasilenie zbrodni nastąpiło w lipcu 1943 r., o czym wspomniałem wyżej. Zamordowano wówczas kilkanaście tysięcy Polaków, dokonano napadu na co najmniej 633 jednostki administracyjne najniższego szczebla – wsie, kolonie, osady, sadyby, majątki. 11 i 12 lipca UPA dokonała skoordynowanego ataku na Polaków w blisko 150 miejscowościach, w powiatach włodzimierskim, horochowskim, kowelskim oraz łuckim. Wykorzystano moment gromadzenia się – w niedzielę 11 lipca – ludzi w kościołach. Doszło do mordów w świątyniach, m.in. w Porycku (ówczesny powiat włodzimierski w woj. wołyńskim, gdzie 11 lipca 1943 r. zamordowany został proboszcz parafii – ks. Bolesław Szawłowski, wraz z ok. 200 wiernymi, z których blisko połowa zginęła w świątyni, a pozostali w domach i na terenie miasteczka) i Kisielinie (ówczesny powiat horochowski w woj. wołyńskim, gdzie podczas napadu UPA zginęło ok. 90 osób, a wielu było rannych, w tym ks. Witold Kowalski). Około 50 kościołów katolickich na Wołyniu zostało spalonych, zburzonych i zdewastowanych.
Zbrodnie na Polakach dokonywane były niejednokrotnie z niebywałym okrucieństwem: rozstrzeliwano, palono żywcem, wrzucano do studni, topiono w rzekach wymyślnie torturowano ofiary przed śmiercią a także gwałcono kobiety, mordowano małe dzieci, nie oszczędzano starców. Szczególnie drastyczne były akty zbrodni, w których szowiniści z UPA oraz zwerbowani i pomagający im chłopi ukraińscy, bardzo często bliscy sąsiedzi, zabijali, przy użyciu narzędzi domowych i rolniczych: siekier, wideł itp. Okrutne sposoby mordowania były powszechne. Fragment rozkazu OUN z 9 lutego 1944 r. dobitnie wskazuje na los Polaków i wszystkiego co polskie: „Likwidować ślady polskości. […] a) niszczyć wszystkie ślady kościołów i innych polskich budynków kultowych, b) zniszczyć drzewa przy zabudowaniach, tak, aby nie pozostały nawet ślady, że tam kiedykolwiek ktoś żył (ale nie niszczyć drzew owocowych przy drogach), c) do 21 września 1944 r. zniszczyć wszystkie polskie chaty, w których poprzednio mieszkali Polacy…”.
Polacy bronili się przed wymordowaniem ze strony Ukraińców w przeróżny sposób. Miesiącami nocowali w lasach i piwnicach, by stworzyć wrażenie, że wieś, w której żyją, jest opustoszała i nie dać się zaskoczyć w czasie snu. Schodzili się do jednego wybranego gospodarstwa i tworzyli warty. Przenosili się także do większych miejscowości. W styczniu 1943 r. zaczęli tworzyć placówki samoobrony (polskie wsie i osiedla, w których o bezpieczeństwo dbały oddziały samoobrony) a także bazy (ośrodki) samoobrony, stworzone z zespołu polskich kolonii i wsi, związanego wspólnym systemem samoobrony. Często brakowało w nich broni, amunicji i ludzi z doświadczeniem wojskowym, ponieważ większość ważniejszych przedstawicieli lokalnych środowisk została w latach 1939-1941 zamordowana lub deportowana przez Sowietów w głąb Związku Sowieckiego. Bazy samoobrony udzielały schronienia rodzinom zamieszkałym w okolicy i przybywających do baz. Placówkom i ośrodkom udawało się utrzymać od miesiąca do nawet roku czasu. W lipcu 1943 r., na Wołyniu, istniało ok. 100 polskich placówek. Do najsilniejszych należały: Przebraże (pod dowództwem Henryka Cybulskiego ps. „Harry” i Ludwika Malinowskiego), Pańska Dolina, Huta Stepańska, Zasmyki, Rożyszcze, Antonówka Szepelska, czy Bielin-Spaszczyzna. Mimo heroicznej obrony tylko kilkanaście miejsc samoobrony zdołało się utrzymać i doczekać do zajęcia Wołynia przez wojska sowieckie w 1944 r.
Według szacunków polskich historyków ukraińscy nacjonaliści z OUN-UPA, wsparci przez okoliczną ludność ukraińską, zamordowali około 100-130 tys. Polaków. Ze względu na blokowanie przez stronę ukraińską prac ekshumacyjnych i antropologicznych są to nadal dane szacunkowe. 50-60 tys. zginęło na Wołyniu, 20-40 tys. w Galicji Wschodniej, co najmniej 4 tys. na terenie dzisiejszej Polski. Terror UPA spowodował, że setki tysięcy Polaków opuściły swoje domy, uciekając do centralnej Polski. Zbrodnia wołyńska spowodowała polski odwet, w wyniku którego zginęło około 10-12 tys. Ukraińców, w tym 3-5 tys. na Wołyniu i w Galicji Wschodniej. Warto w tym miejscu także zaznaczyć, że Ukraińcom, którzy nie godzili się na okrutne zbrodnie i czynnie lub biernie pomagali Polakom groziła śmierć. Pomimo takiej groźby, wielu Polaków ocalało dzięki pomocy Ukraińcom lub w wyniku ostrzeżenia o zbliżającym się pogromie.
Spośród blisko 60 tys. Polaków zamordowanych na Wołyniu tylko ok. 3 tys. osób miało religijny pochówek. Poza nielicznymi pogrzebami zorganizowanymi w warunkach zagrożenia życia ludzkiego, tych, którzy ocaleli wołyńską rzeź, ale bez udziału księży, zdecydowana większość ofiar była potraktowana jak padłe zwierzęta: ciała zakopywane były w miejscach, gdzie dokonano mordu lub w innych, które nie były cmentarzami, zwłoki palono wraz z budynkami, wrzucano je także do studni.
Wieloletnie starania środowisk kresowych doprowadziły do momentu, kiedy w 2016 r. Sejm Rzeczypospolitej Polskiej ustanowił 11 lipca Narodowym Dniem Pamięci Ofiar Ludobójstwa, dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II Rzeczypospolitej Polskiej.
Bartłomiej ILCEWICZ
(Fragment tekstu opublikowanego w 2023 roku)
Stowarzyszenie Kresy Wschodnie – Dziedzictwo i Pamięć